Femdom nigdy nie kojarzył mi się z "cuckoldem", czy jak to się tam nazywa. To ostatnie skojarzenie z femdomem, jakie przyszłoby mi do głowy.
Za to kobieta w czarnych skórach, lateksach, winylach, szpilkach lub kozakach, ze strap-onem i pejczem, ruchająca gościa w tyłek, dająca mu klapsy, depcząca go, wiążąca lub skuwająca kajdankami/łańcuchami (do łóżka albo ściany lub krzyża), każąca mu całować stopy, siadająca mu na mordzie i każąca lizać cipkę, czy też zakładająca mu pas cnoty, albo odgrywająca rolę pani i psa albo lekarki i pacjenta - to już zdecydowanie bardziej. I w tym już jest coś podniecającego.
Jak już pisałem w innym miejscu, wolę, gdy ostre słowa w wykonaniu kobiety odnoszą się do czynności i części ciała, a nie do osoby uległego. Wyzwiska to zupełnie nie moje klimaty.