Ja chyba nie jestem zbytnio zadowolony, trochę się rozmijamy w upodobaniach.
Moja żona z powodu leków,stała się praktycznie aseksualna.A ja mam z żoną całkiem odmiennie. Nigdy nie miała orgazmu, sama nigdy nie próbowała się zadowalać i nie chce próbować. Chciałem jej dać tą przyjemność ale nie chce, mówi że jej to nie sprawia przyjemności. Ja mam na nią ochotę dziennie, ale niestety muszę obejść się smakiem.. Ma ktoś podobnie? Wątpię..
Znam ten ból. Trzymaj się bracie..Moja żona z powodu leków,stała się praktycznie aseksualna.
Nie czuje żadnej potrzeby,nie lubi (nie znośi) o tym rozmawiać.
Żyjemy jak w celibacie,a ja mam na nią ochotę 24/h.
I tak już mi zostanie do końca życia.
Ja podobnie mamZnam ten ból. Trzymaj się bracie..
Ja jestem bardzo zadowolona. Mój facet jest genialny w łóżku, wie jak doprowadzić mnie do szaleństwa. A gdy jest obok, zawsze jestem mokraZ góry i natychmiast przepraszam . Jestem tu nowa . Podejrzewam, że podobnych tematów było sporo a w dodatku umieszczam go być może w niewłaściwym miejscu .Mam nadzieję, że jeśli nabroiłam, to moderator zrobi z tym porządek .
Ale wyjaśniam też o co mi chodzi .
Jako neofitka pilnie czytam wiele opowiadań erotycznych i postów w różnych tematach.
Wyszło mi na to, że większość bohaterek opowiadań są jak lwice w okresie rui - wiecznie podniecone, mokre, chętne , mające po pięć orgazmów jeden po drugim . Z kolei panowie są jak jelenie na jesiennym rykowisku - waleczni , szybko gotowi do działania , bez problemów z erekcją stawiający na baczność swoje wielkie członki a na koniec zalewający swoje samice ogromnymi porcjami nasienia.
No to wobec tego ja jestem seksualna inwalidka .
Zacznijmy od słynnego orgazmu. Przeważnie mam go wtedy , gdy sama sobie zrobię dobrze. Mężczyźni też mi go czasem dają ale przede wszystkim umiejętnymi pieszczotami palcami , ustami i językiem. Przy penetracji klapa. Owszem orgazm mi się zdarza, jak facet bierze mnie np. od tyłu w pozycji "na pieska" a ja sobie pomogę od przodu własnymi paluszkami.
Czy muszę mieć orgazm ? Obywam się. Bez orgazmu też bywa przyjemnie i mam z seksu przyjemność i satysfakcję .
Czy bywa też niezbyt przyjemnie ?
Ano zdarza się . Zresztą najczęściej z mojej winy, bo wkopuję się w jakieś wątpliwe sytuacje. Wtedy bywa tak, że facet mnie posuwa a po mojej głowie krąży myśl , kiedy on wreszcie skończy.
Ocena końcowa - w skali od 1 do 6 oceniam swój seks na plus 4 .
Może zechcecie napisać, jak to jest u Was ?
Łacze się w bólu, choć czasami uda mi się namówić na robótki ręczne z podrażnieniem sutkówMoja żona z powodu leków,stała się praktycznie aseksualna.
Nie czuje żadnej potrzeby,nie lubi (nie znośi) o tym rozmawiać.
Żyjemy jak w celibacie,a ja mam na nią ochotę 24/h.
I tak już mi zostanie do końca życia.
Pytanko, miałaś jakieś dłuższe związki trwające wiecej niż dwa lata?Z góry i natychmiast przepraszam . Jestem tu nowa . Podejrzewam, że podobnych tematów było sporo a w dodatku umieszczam go być może w niewłaściwym miejscu .Mam nadzieję, że jeśli nabroiłam, to moderator zrobi z tym porządek .
Ale wyjaśniam też o co mi chodzi .
Jako neofitka pilnie czytam wiele opowiadań erotycznych i postów w różnych tematach.
Wyszło mi na to, że większość bohaterek opowiadań są jak lwice w okresie rui - wiecznie podniecone, mokre, chętne , mające po pięć orgazmów jeden po drugim . Z kolei panowie są jak jelenie na jesiennym rykowisku - waleczni , szybko gotowi do działania , bez problemów z erekcją stawiający na baczność swoje wielkie członki a na koniec zalewający swoje samice ogromnymi porcjami nasienia.
No to wobec tego ja jestem seksualna inwalidka .
Zacznijmy od słynnego orgazmu. Przeważnie mam go wtedy , gdy sama sobie zrobię dobrze. Mężczyźni też mi go czasem dają ale przede wszystkim umiejętnymi pieszczotami palcami , ustami i językiem. Przy penetracji klapa. Owszem orgazm mi się zdarza, jak facet bierze mnie np. od tyłu w pozycji "na pieska" a ja sobie pomogę od przodu własnymi paluszkami.
Czy muszę mieć orgazm ? Obywam się. Bez orgazmu też bywa przyjemnie i mam z seksu przyjemność i satysfakcję .
Czy bywa też niezbyt przyjemnie ?
Ano zdarza się . Zresztą najczęściej z mojej winy, bo wkopuję się w jakieś wątpliwe sytuacje. Wtedy bywa tak, że facet mnie posuwa a po mojej głowie krąży myśl , kiedy on wreszcie skończy.
Ocena końcowa - w skali od 1 do 6 oceniam swój seks na plus 4 .
Może zechcecie napisać, jak to jest u Was ?
Inny seks z uczuciem,a inny z losową osobą.Pewnie chemia nie dała pełnej satysfakcji.Jak byłam w długoletnim związku, byłam bardzo zadowolona z seksu; próbowanie wszystkich istniejących pozycji, miejsc, różnych głupot w których łatwo było można nas nakryć itd. Inaczej się bzyka z kimś kogo zna się na wylot, ufa się mu i wie się gdzie i jak dotknąć a póki co takie przelotne znajomości jakoś nie dają pełnej satysfakcji... albo słabo trafiam ostatnio.
W sensie brak chemii? Pewnie tutaj właśnie jest źródełko tego niezadowolenia. Albo zawsze alkoholu brakowało, kto wieInny seks z uczuciem,a inny z losową osobą.Pewnie chemia nie dała pełnej satysfakcji.
Jak alkoholu zabrakło,to chyba nie był do końca w Twoim guście.Chemii w sensie,że aż tak Cię nie pociągał (raczej).To tylko domysły.W sensie brak chemii? Pewnie tutaj właśnie jest źródełko tego niezadowolenia. Albo zawsze alkoholu brakowało, kto wie
Dlaczego ich nie zrealizowałeś i co Cię powstrzymuje teraz?Ja nie jestem zadowolony, czasem mam wrażenie że wiele mnie ominęło i nie zrealizowałem wielu swoich fantazji
Nie wiem być może wtedy gdy były okazję byłem trochę nieśmiały . Niektórych fantazji nie zrealizuje bo już nie mam kontaktu z jakimiś moimi miłościami szkolnymi itpDlaczego ich nie zrealizowałeś i co Cię powstrzymuje teraz?
To nie lepiej jakiś stały układ gdzie się z partnerem poznasz i nauczycie się wzajemnie dbać o siebie?Jak byłam w długoletnim związku, byłam bardzo zadowolona z seksu; próbowanie wszystkich istniejących pozycji, miejsc, różnych głupot w których łatwo było można nas nakryć itd. Inaczej się bzyka z kimś kogo zna się na wylot, ufa się mu i wie się gdzie i jak dotknąć a póki co takie przelotne znajomości jakoś nie dają pełnej satysfakcji... albo słabo trafiam ostatnio.
Moja kochanka, też nie wiedziała co to orgazm podczas stosunku. Ze mną miała kobiece wytryski. Chyba pasowało jej to, że mam dużego i grubego, jak jej mocno wsadzałem. Przez noc dochodziła wielokrotnie. Może spróbuj z innym penisem po prostu.Z góry i natychmiast przepraszam . Jestem tu nowa . Podejrzewam, że podobnych tematów było sporo a w dodatku umieszczam go być może w niewłaściwym miejscu .Mam nadzieję, że jeśli nabroiłam, to moderator zrobi z tym porządek .
Ale wyjaśniam też o co mi chodzi .
Jako neofitka pilnie czytam wiele opowiadań erotycznych i postów w różnych tematach.
Wyszło mi na to, że większość bohaterek opowiadań są jak lwice w okresie rui - wiecznie podniecone, mokre, chętne , mające po pięć orgazmów jeden po drugim . Z kolei panowie są jak jelenie na jesiennym rykowisku - waleczni , szybko gotowi do działania , bez problemów z erekcją stawiający na baczność swoje wielkie członki a na koniec zalewający swoje samice ogromnymi porcjami nasienia.
No to wobec tego ja jestem seksualna inwalidka .
Zacznijmy od słynnego orgazmu. Przeważnie mam go wtedy , gdy sama sobie zrobię dobrze. Mężczyźni też mi go czasem dają ale przede wszystkim umiejętnymi pieszczotami palcami , ustami i językiem. Przy penetracji klapa. Owszem orgazm mi się zdarza, jak facet bierze mnie np. od tyłu w pozycji "na pieska" a ja sobie pomogę od przodu własnymi paluszkami.
Czy muszę mieć orgazm ? Obywam się. Bez orgazmu też bywa przyjemnie i mam z seksu przyjemność i satysfakcję .
Czy bywa też niezbyt przyjemnie ?
Ano zdarza się . Zresztą najczęściej z mojej winy, bo wkopuję się w jakieś wątpliwe sytuacje. Wtedy bywa tak, że facet mnie posuwa a po mojej głowie krąży myśl , kiedy on wreszcie skończy.
Ocena końcowa - w skali od 1 do 6 oceniam swój seks na plus 4 .
Może zechcecie napisać, jak to jest u Was ?