Ogólnie to odkąd tylko pamiętam, moje fantazje prawie nigdy nie są "realistyczne". Najczęściej to czyste fantasmagorie, spotykane raczej w pornosach niż w życiu.
Najczęstsze fantazje u mnie to:
- Biorę prysznic w szatni, np. na basenie czy fitnessie, gdzie jestem akurat sam, i nagle wchodzi tam seksowna kobieta (albo grupa kobiet) i proponuje mi, że mnie umyje, a po chwili już całkiem wprost proponuje mi seks, rzuca się na mnie i zaczynamy się bzykać.
- Jestem u seksownej lekarki, która mnie bada, i w pewnym momencie ona z własnej inicjatywy zaczyna mnie badać dokładniej niż trzeba, a potem zaczyna się seks.
- Leżę na łóżku szpitalnym i przychodzi pielęgniarka, która ma się mną opiekować, i ona w pewnym momencie postanawia zaopiekować się mną bardziej troskliwie niż trzeba.
- Leżę na stole do masażu, masowany przez seksowną masażystkę, która w pewnym momencie niespodziewanie zdejmuje mi ręcznik, żeby zrobić mi masaż naprawdę całego ciała. I nie tylko masaż...
Ogólnie, praktycznie od zawsze fantazjuję głównie o nieznajomych napalonych, niegrzecznych, niewyżytych nimfomankach. Choć zdarza mi się też fantazjować o kobietach, które poznałem osobiście, a przynajmniej widziałem na żywo. I jeśli moje fantazje mają jakiś "wstęp", a nie tylko sam akt, to w każdym przypadku to kobieta inicjuje seks.
Jeszcze nie zdarzyło mi się fantazjować o sytuacji, w której to ja inicjowałbym seks. Sytuacja, w której pomysł seksu wychodzi od kobiety, działa na mnie milion razy silniej niż odwrotna sytuacja. I to zarówno w sferze fantazji, jak i realiów.
Ciekaw jestem, czy inni faceci w większości też tak mają.