ON I PANI (Czas odczytu 00:07:19)
Patrzyłam na niego z dozą obrzydzenia skrywaną pod płaszczykiem lekkiego uśmiechu w kącikach ust. Wystawił kompletnie do wiatru, zgodnie z umową ubrałam czarne szpileczki na sporej podstawie, a on stare obdarte kapciory rodem ze śmietnika osiedlowego. Wdziałam niedawno zakupioną w znanej galerii dla krezusów za kilka wypłat kreację tak ubogą w materiał, że trudno było okryć piękne jędrne piersi, z nogami było łatwiej, wystarczyły seksowne pończochy ze sporym paskiem nośnym z lekka skrytym pod sukienką. Oblubieniec nie raczył nawet wdziać pradawnego garnituru, na „szczególne okazje” był z ekipy mężczyzn kupujących w życiu trzy garnitury, na komunię, ślub i pogrzeb. Kiwał się na krześle w domowym dresie z licznymi dziurami w kiedyś białym podkoszulku, wyglądał jak pedofil czyhający na niewinne dorastające podlotki, brakowało jedynie okularów z grubych denek od butelek…
— Obiecałeś! — zawyłam niczym kojot na prerii, nie raczył nawet spojrzeć na boginię.
— Przyrzekłeś! — już nie krzyczałam, a wrzeszczałam, ile fabryka dała.
— I co z tego… — matko jedyna, miałam ochotę walnąć padalca w pysk za niedotrzymywanie obietnic.
Małżeństwo rządzi się swoimi utartymi schematami, nasze po czterech latach dotarło do martwego punktu. Po szaleństwach nocy, a nie rzadko dnia przyszedł okres całkowitego braku zainteresowania jakże wymaganymi cieplutkimi chwilami. Ratując resztki drogi do błogostanu, posiłkowałam się wiedzą płynącą z Internetu. Zapragnęłam przeżyć niezapomniane chwile, wykorzystując oblubieńca w ciekawych nie do końca wygodnych pozycjach dla niego, natomiast dla mnie wręcz wymarzonych. Szczera rozmowa otwiera zamknięte na głucho drzwi, pozwala uwolnić się od widma rozwodu, nierzadko uruchamia ukryte pokłady namiętności. Wstępna całkowita negacja otwartej propozycji niejedną by zniechęciła, ale nie mnie. Kobiecość to istotny element malutkiej manipulacji pionkiem domowym, ustami wyciągnęłam z wybrańca zgodę na nietypowe zabawy erotyczne.
— No dobra, nie rzucaj kochanie gromami z oczu, co mam zrobić?
— Rozbierz się do naga, zwiążę sznurkiem dokładnie twoje ręce za plecami — nie patyczkowałam się, z całej siły zawiązywałam supły na podstawie wiedzy z ekranu otwartego laptopa.
— Uklęknij, obwiąże nogi dokładnie trokiem — podobny schematem do poprzedniego dokładnie obwiązałam nogi do samych ud.
Idealnie przypominał postać z obrazka na monitorze komputera, jeszcze tylko zapętliłam do pokaźnego dębowego stołu jedną końcówkę sznura, gdy drugą przywiązałam do nogi kanapy. Na tyle mocno, aby nie omsknął się na podłogę z pozycji na czworaka całkowicie unieruchomiony sznurem. Przyszedł czas na od dawna oczekiwany spektakl. Stanęłam na wprost próbującego unieść głowę wyżej, celem dostrzeżenia co ukochana przygotowała na wieczór. Powoli nie spiesząc się, widząc skrępowanego męża, zadarłam sukienkę na tyle, aby wyłonił się spory czarny jak noc ogromnych rozmiarów sztuczny gumowy kutas. Chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył, wbiłam się głęboko po samo gardło i rozpoczęłam rytmiczne dyscyplinowanie padalca domowego. Po kilku minutach nic nie zostało z samozadowolenia, panie zabawiają się w podobny sposób w sieci, nie wiem, z czego czerpią satysfakcję. Ślina w ogromnej ilości kapała z kącików ust męża wprost na podłogę, czerwony jak flaga Rosji pałał zemstą. Pot zalewał mi oczy, w sporych ilościach płynął po plecach, jak w takich warunkach osiągnąć błogostan? Chwila relaksu, gdy sączyłam drinka, starając się nie słuchać wyzwisk z ust owiązanego, pozwoliła zaprzęgnąć po chwili golasa do pracy.
— Haruj ustami! — przyciągnęłam z lekka jego głowę, nie za bardzo miał ochotę na dalej.
— Harujże, bo zleje batem — dopiero, po wyraźnym uderzeniu utrapieniem podjął wyzwanie.
Jak tylko przestawał, unosiłam kata dręczyciela z doskonałym skutkiem! Pracował, jak potrafił najszybciej, i co z tego? Oglądając w internecie, wyglądało pięknie, przyjemnie na pewno dla dominującej, w rzeczywistości to bzdura! Spocona jak stary cap z bolącymi nogami od niewygodnej pozycji prawie w kuckach, aby dildo pasowało do otworu ustnego łobuza. Po pierwszym skurczu mięśni uda, zaprzestałam dewastacji męża. Raczyłam się sporym drinkiem po uciszeniu przekleństw płynących z gardła istoty na czworaka przy podłodze, wystarczyła piłeczka gumowa wciśnięta w przełyk zamknięta szlabanem ze sporego rzemienia zapiętego na karku i zapanowała błoga cisza z lekka przerywana przygłuszonymi jękami.
Wyglądał, jakby oczekiwał końca gehenny, cóż pewnie spodziewał się, że spektakl dobiegł końca, nic bardziej mylnego. Mało delikatnie nogą uzbrojoną w szpilkę uniosłam jego zadek deko wyżej i bez zbędnych ceregieli wbiłam się sztucznym potworem w odbyt. Zanim załapałam, że należy odpowiednio posmarować dildo poślizgiem umożliwiającym w miarę przyjemny posuw, otworek do jaskini z najbliższą okolicą mienił się na kolor czerwony przechodzący w siny. Prawdopodobnie jakby nie zaślepka w ustach wszystkie psy z osiedla by się zleciały po wyciu zwierzaka. Dziarsko z całą mocą pociągnęłam za uzdę na karku, śmiało bez litości zadzierałam wysoko głowę męża, jednocześnie milutko zacisnęłam kolanka powleczone pończochami na ciałku czciciela. Owładnięta szaloną furią bez umiaru wdzierałam się coraz szybciej, coraz mocniej coraz głębiej. Nie wiem, jak długo to trwało, ale pewnie sporo skoro wysączyłam butelkę alkoholu.
Kiedy uwolniłam z więzów sznura, biegał jak poparzony wkoło stołu w jadalni, trzymając się za dupę ze śmiesznie rozkraczonymi nogami. Zanim wpadł do łazienki, zdążył zawyć i nawymyślać od najgorszych…
— Ty chora porąbana babo, to miała być zabawa, a nie maltretowanie! — przeglądałam w spokoju ducha kolorowe czasopismo.
Ubierał się bardzo chaotycznie z racji bolących fragmentów ciała po przejściu mojego huraganu przyjemności. Wybiegł bez słowa z domu, nie wrócił feralnego dnia, ani następnego… ani następnego… ani… Hm. Czas na rozwód?
Po trzech dniach ze stoickim spokojem opadł na fotel w salonie, zawtórowałam delikatne, usiadłam na sofie. Z wrodzoną delikatnością a w zasadzie z premedytacją huśtałam szpileczkę na krańcu zgrabnych paluszków stóp powleczonych seksownymi pończochami. Starał się nie zerkać na cudowne długie zgrabne nózie żoneczki.
— Gdzie byłeś, trzy dni — bez wstępów przeszłam do sedna sprawy.
— W hotelu, ale zrobiło się dziwnie pusto i wróciłem…
— Na kolana czołgaj się do mych stóp, może wybaczę? — jakby opadł na czworaka, uznałabym, że szlajał się z kurwami, kopniak w dupę i rozwód!
Patrzył niewymownie długo tymi swoimi ślicznymi piwnymi oczkami z lekka zmęczonymi. Dopiero teraz spostrzegłam, że jest w jasnym letnim gajerku na pewno niekupionym na targu. Milczał jak zaklęty, a ja powoli wszystkiego żałowałam, co mnie podkusiło do dzikiej nieokiełznanej jednostronnej orgii. Misterny plan okiełznania męża, zapędzenia jak bydło do spełniania zachcianek walił się w drobny mak z każdą mijającą sekundą…
— Ty znowu sztuczki w kierunku uległości, sama upadnij na kolana i podejdź na czworaka, dostaniesz coś słodko kwaśnego.
— Widzę i słyszę, rozłąka służy, myślałam, że straciłeś jaja!
Opadając na kolana, zgubiłam szpilki, powoli zbliżałam się do granic rzeczywistości zamkniętej rozporkiem, na który coś niebywale wielkiego napierało. Kiedy końcówkę ust zacisnęłam na kutasie męża, poczułam ukłucie w kark. Nie wiem, co się wydarzyło, ale ocknęłam się skrępowana dokumentnie sznurem. Jak tylko rozchyliłam źrenice, wpakował czerwony balonik głęboko w moje usta, obrócił na bok i wdarł się podwójnym sztucznym dildo jednocześnie w szparkę oraz odbyt. Pompując balonik w gardle, pozbawiał w zastraszająco szybkim tempie możliwości oddychania, jednocześnie mocno wpychał sztuczne gumiaki we mnie, pozbawione wilgoci namiętności po chwili boleśnie raniły szlachetne wnętrzności. Jak tylko spuszczał powietrze z balonika, krzyczałam wniebogłosy, szybko nauczył posłuszeństwa, ponownie napełniając dusiciela przełyku. Maltretował wiele godzin, pozbawił czci i wiary w fundamenty małżeństwa, zrodziła się chęć bolesnej zemsty, a nie budowy czegoś nowego, aby nasz Świat nabrał kolorów.
Straciłam w nocy przytomność, obudziłam się w wannie wypełnionej w połowie ciepłą przyjemną w dotyku wodą z dużą ilością piany. Trafiłam na zwolnienie lekarskie na przeszło dwa tygodnie z przedłużeniem o kolejne dwa, czas spędzałam w sieci, szukając zemsty. W domu panował niczym niezmącony spokój oparty na poszanowaniu domowników. Nie odzywaliśmy się do siebie aż do pamiętnego poniedziałku...
Uznałam, że to idealny dzień na spacer po pustym lesie po niedzielnych wojażach rodzin z dziećmi. Nawet się uśmiechał, ubierając śliczny nowy letni garnitur, wydawał się zafascynowany pomysłem ekskursji w bezdroża zieleniny. Zadowolona spostrzegłam jedynie wóz dostawczy na końcu parkingu leśnego, idealnie pusto bez żywego ducha. Nie preferowaliśmy maratonu w ostępach leśnych, po kilkunastu minutach wracaliśmy, milutko trzymając nasze dłonie jak kiedyś za dawnych czasów. Zapragnął zdobyć usta, cóż mam czynić, oddałam namiętny pocałunek. Odsunęłam się krok do tyłu, gdy potwornie mocne uderzenie wymierzyła w plecy męża, kobieta wyłaniająca się za samochodu dostawczego. Zanim upadł na ziemię, założyła mu na szyję gruby rzemień przytwierdzony do drewnianej konstrukcji, boleśnie wygięła ręce do tyłu, w nienaturalny sposób zakotwiczyła w dyby, wyglądały na połamane. Pchnęła energicznie ze sporą siłą we wnętrze przestrzeni bagażowej wprost w metalową klatkę. Kark męża przytwierdziła rzemieniem do dna klatki, uprzednio wypełniając usta sporą gumową piłką. Zapanowała całkowita grobowa cisza, zaprzestał ordynarnych wrzasków, jedynie skomlał, roniąc sporo łez. Kobieta bez dozy zażenowania wsunęła dłoń w jego rozporek, wyglądało na badanie zwierzaka.
— Za chwile będziesz pokorny jak ciele — z uśmiechem na twarzy zatrzasnęła część towarową samochodu.
— Pani kasa za sprzedaż zabawki do uciech cielesnych — podała napęczniałą od kasy kopertę.
Stałam bez ruchu otoczona jedynie drzewostanem, stałam, gdy wsiadła do kabiny auta, stałam, kiedy odjechała, stałam, gdy zniknęła w dali drogi, stoję do tej pory…