Eeee... Ja czasami zaluje, ze tak czesto walilem. Czasami po 4 czy 5 razy dziennie. Tylko wtedy to juz jest ilosc a jakosc spada.Załuję, że nie waliłem konia częściej. Próbowałem się powstrzymywać. Bez sensu.
Nie, no jasne. Ale widzisz, ja jak się hamowałem, to było, że i 3-5 dni nic. A myślę, że dla młodego faceta raz dziennie to zdrowa norma.Eeee... Ja czasami zaluje, ze tak czesto walilem. Czasami po 4 czy 5 razy dziennie. Tylko wtedy to juz jest ilosc a jakosc spada.
A tylu młodzieńców pisze, że wszystkie kobiety są takie same!Kazda kobieta jest inna, ma inne potrzeby i czego innego oczekuje.
To nie są bardzo nieszczęśliwi ludzie, skoro nie muszą pracować, walczyć o byt. Brak im alternatywnej aktywności dla onanizmu, pomysłu na taką aktywność.Problem jest jedynie wtedy, gdy ktoś nie wychodzi z domu całymi dniami, bo tylko wali konia.
Chociażby po to, aby nie odczuwać straty. Straty czasu, który można spożytkować o wiele lepiej.Owszem, chcieć to móc, Stroiczek. Tylko pytanie - po co?
I tu się zgodzę, przeciąganie w nieskończoność nie ma zupełnie sensu, natomiast wziąć usiąść zrobić sobie fajnie, czemu nie, razem czy osobno, cel jest jeden, kilka fajnie spędzonych chwil, godzinami odklikiwanie kolejnych filmów, zdjęć, przybliżanie detali prowadzi na koniec do frustracji i złudnego nibymegaorgazmu, który niczym nie rozni się od tego w 15 czy 30 minut, nikt nie jest supermanem czy superwoman żeby wiele godzin przebywać w stanie podniecenia, mechaniczne później pobudzanie wcale nie sprawi że nabierze się kondycji i konar będzie zachwycał po 3h figli partnerkę, skończy się kolejna frustracją a potem brakiem erekcji i pytaniami o wątpliwej jakości muchy czy inne ,,rewelacyjne,, sexeliksiry.Wielogodzinna masturbacja nie pomaga stać się najlepszą wersją samego siebie.
.
Po co się powstrzymywać kiedyś próbowałem i nigdy mi się nie udałoOd kiedy stosunkowo niedawno odkrylam czar masturbacji, a raczej konkretnie orgazmu, nie moge sie powstrzymac! Po prostu robie to, kiedy tylko mam ochote, czasem uda mi sie od tego oderwac, ale zwykle nie. Moze to glupie, ze masturbuje sie, majac chlopaka, ktory chyba zrobi wszystko, by mnie zaspokoic, ale... nie mamy gdzie! Niby zycie w internacie itd... Ale nie da rady. W ciagu dnia nie potrafie, poza tym zwykle nie ma wolnego pokoju, a w nocy juz nas raz zlapali A orgazmu mi sie chce!!!
Slyszalam, ze zbyt czeste orgazmy powoduja zmniejszenie czulosci na doznania, zwiekszenie czasu potrzebnego do osiagniecia orgazmu. To prawda?.. Poza tym sama masturbacja nie wiem czy jest zla... Pozwolila mi na pokazanie chlopakowi, jak doprowadzic mnie do szczytu... Moze po prostu boje sie uzaleznienia
Piszcie opinie
Super, trafione w punkt. Potwierdza 43 letni mąż i ojciec, który wali często i nie ma poczucia winyChłopcy (bo przypuszczam, że piszą tu w większości młodzi mężczyźni), pytanie od 50-letniej, a więc doświadczonej kobiety: a PO CO chcecie się powstrzymywać?
To czy macie partnerki czy nie nie ma żadnego znaczenia.
Masturbacja przynosi rozładowanie napięcia i daje przyjemność (bo orgazm jest przyjemnością, jakby ktoś zapomniał), a w Waszym przypadku dodatkowo spuszcza wyprodukowaną spermę. Dla singla powstrzymywanie się od onanizmu jest więc totalną głupotą, ale i dla chłopaka mającego dziewczynę czy żonę też ma sens. Nie zawsze możecie z nią uprawiać seks dokładnie wtedy, kiedy potrzebujecie zaspokojenia.
Ewentualny problem byłby wtedy gdyby partnerka nie chciała abyście się masturbowali, ale wtedy też porozmawiajcie z nią o powodach. Przeciętna kobieta ma mniejsze "zapotrzebowanie" na masturbację, choćby dlatego, że my nic nie musimy "spuszczać" (poza napięciem) więc może tego nie rozumieć. Do tego dla nas seks jest przeważnie bardziej związany z uczuciami, co dotyczy też fantazji masturbacyjnych. Wyjaśnijcie, że dla was onanizm to prawie jak czynność fizjologiczna.
Dla mnie - a miałam kilku chłopaków, a potem trzech długotrwałych partnerów (męża, partnera i drugiego męża) nigdy nie było problemem to, że się masturbują. Czasem robiliśmy ro razem, tzn. jednocześnie i patrząc na siebie, albo jedno się zaspokajało a drugie patrzyło, ale chyba częściej robili to sami. Zaznaczam, że zawsze miałam duże libido i odkąd odbyłam swój pierwszy raz, kochałam się dość często. Moi mężczyźni nie mieli więc długich przerw w seksie, chyba że np. wyjechali gdzieś albo (zanim wyszłam za mąż) mieszkaliśmy osobno. Ale do głowy by mi nie przyszło mieć do nich pretensje, że robią sobie dobrze beze mnie! To byłoby chore!
A jeśli któryś z Was próbuje to zrobić (tzn. tego nie robić), bo ksiądz mu tak powiedział, to sorry, ale nie ma głupszego powodu. Ksiądz się masturbuje dokładnie tak samo (być może tylko z większym poczuciem winy, ale to już sprawa jego i psychiatry). Wiecie skąd się to wzięło? W XIX wieku ktoś wymyślił (wyssał z... palca?), że liczba "strzałów" w życiu mężczyzny jest ograniczona, więc trzeba "oszczędzać" ją przed ślubem. Chłopcom kazano spać z rękami na kołdrze, wiązano ręce na noc, wmawiano że to jest grzech z którego się trzeba spowiadać. Całe pokolenia rosły w poczuciu winy za coś, co jest naturalne i normalne. Nie ma żadnego "limitu orgazmów", póki jesteście młodzi możecie się szybko regenerować - stanąć i dojść ponownie, z czego i my korzystamy. Ale jak chcecie korzystać z tego sami, to na zdrowie
Kurcze, jeden z najlepszych postów jakie czytałem. Gratuluję ujęcia tematu w sposób prosty i zrozumiały (nawet dla mnie)Chłopcy (bo przypuszczam, że piszą tu w większości młodzi mężczyźni), pytanie od 50-letniej, a więc doświadczonej kobiety: a PO CO chcecie się powstrzymywać?
To czy macie partnerki czy nie nie ma żadnego znaczenia.
Masturbacja przynosi rozładowanie napięcia i daje przyjemność (bo orgazm jest przyjemnością, jakby ktoś zapomniał), a w Waszym przypadku dodatkowo spuszcza wyprodukowaną spermę. Dla singla powstrzymywanie się od onanizmu jest więc totalną głupotą, ale i dla chłopaka mającego dziewczynę czy żonę też ma sens. Nie zawsze możecie z nią uprawiać seks dokładnie wtedy, kiedy potrzebujecie zaspokojenia.
Ewentualny problem byłby wtedy gdyby partnerka nie chciała abyście się masturbowali, ale wtedy też porozmawiajcie z nią o powodach. Przeciętna kobieta ma mniejsze "zapotrzebowanie" na masturbację, choćby dlatego, że my nic nie musimy "spuszczać" (poza napięciem) więc może tego nie rozumieć. Do tego dla nas seks jest przeważnie bardziej związany z uczuciami, co dotyczy też fantazji masturbacyjnych. Wyjaśnijcie, że dla was onanizm to prawie jak czynność fizjologiczna.
Dla mnie - a miałam kilku chłopaków, a potem trzech długotrwałych partnerów (męża, partnera i drugiego męża) nigdy nie było problemem to, że się masturbują. Czasem robiliśmy ro razem, tzn. jednocześnie i patrząc na siebie, albo jedno się zaspokajało a drugie patrzyło, ale chyba częściej robili to sami. Zaznaczam, że zawsze miałam duże libido i odkąd odbyłam swój pierwszy raz, kochałam się dość często. Moi mężczyźni nie mieli więc długich przerw w seksie, chyba że np. wyjechali gdzieś albo (zanim wyszłam za mąż) mieszkaliśmy osobno. Ale do głowy by mi nie przyszło mieć do nich pretensje, że robią sobie dobrze beze mnie! To byłoby chore!
A jeśli któryś z Was próbuje to zrobić (tzn. tego nie robić), bo ksiądz mu tak powiedział, to sorry, ale nie ma głupszego powodu. Ksiądz się masturbuje dokładnie tak samo (być może tylko z większym poczuciem winy, ale to już sprawa jego i psychiatry). Wiecie skąd się to wzięło? W XIX wieku ktoś wymyślił (wyssał z... palca?), że liczba "strzałów" w życiu mężczyzny jest ograniczona, więc trzeba "oszczędzać" ją przed ślubem. Chłopcom kazano spać z rękami na kołdrze, wiązano ręce na noc, wmawiano że to jest grzech z którego się trzeba spowiadać. Całe pokolenia rosły w poczuciu winy za coś, co jest naturalne i normalne. Nie ma żadnego "limitu orgazmów", póki jesteście młodzi możecie się szybko regenerować - stanąć i dojść ponownie, z czego i my korzystamy. Ale jak chcecie korzystać z tego sami, to na zdrowie
Dziękuję!Kurcze, jeden z najlepszych postów jakie czytałem. Gratuluję ujęcia tematu w sposób prosty i zrozumiały (nawet dla mnie)