Mi wydaje się, że zwracam uwagę jakiejś tam części kobiet. Są takie, które ewidentnie spoglądają w moją stronę, raz, dwa, trzy, w biedronce, na siłowni, na spacerze. Mam żonę. Mam też różne fantazje. Stąd staram się ja sam w takich przypadkach podtrzymywać ten kontakt na tyle by nie było to creepy. Nie uśmiecham się, to nie w moim stylu. (Tutaj też zastanawiam się jak taki brak uśmiechu odbierają kobiety, czy będzie to bardziej męskie, samcze od uśmiechu, który może kojarzyć się z byciem miekkiszonem?)
Na ogół nie zagaduję, chociaż nie ukrywam, że chciałbym w ramach samoszkolenia, budowanie własnej pewnosci, itd. Jednak często brakuje kontekstu. I też obawa, żeby nie dać powodów żonie do zazdrości.
Jednak ostatnio miałem taką fajną trenerkę na siłce, na której pojawiłem się pierwszy raz, ewidentnie lampiła się, ja też tam coś. Za kilka dni spotkałem ją z kulami w tym samym miejscu. Zapytełem trochę z kamienną twarzą czy jest po urazie czy po zabiegu i zrobiliśmy taki mały small talk. Lody przełamałem. Było łatwo bo był punkt zaczepienia, prosta sprawa. Byłem zadowolony, że pogadałem z fajną laską, potencjalnie zainteresowaną moją osobą.
Jestem dość przystojny, ale mimo wszystko brakuje mi tej pewności, luzu. Chciałbym kiedyś mieć na tyle luzu i gadanego, żeby zaczepić laske, zapytać o imie, dzień i kontakt. Iść jak po swoje oczywiście ze zdrowym rozsądkiem.
Odpływam od tematu

Jedynym sposobem, żebyś się przekonał po co się patrzy jest próba kontaktu. Nie zakładaj, ze jest lesbą, albo ma Cię w doopsku. Chociaż, tak też może być