D
dessi1979
Guest
Jeżeli "nic" nie czuje, to jest na to termin medyczny: psychopatia. W tym przypadku raczej o brak miłości chodziło i wiele par tak przeżywa życie. Nie ma w tym nic złego, dopóki nie dzieje się krzywda. Jej nieświadomość "ratuje" go, ale i zabija wewnętrznie.Mam znajomego, który 3/4 noce w tyg nie jest z w domu z partnerką, mówi, że nie potrafi kochać i jest tylko z Nią bo raz ona jest z nim, dwa mają dwójkę dzieci, zapewnia im byt.
Zapytałem co jak jego partnerka dowie się o tym wszystkim- odpowiedź " nie ma dla niego to znaczenia, bo nic nie czuje" jednakże powiedział to bardzo przybitym głosem.
Życie sami takim czynimy. Porzucamy wszelkie jego "dobra" w poszukiwaniu ekscytacji rozlicznych. Sfera seksualna jest w tym zdominowana, bo natura dała nam czerpać przyjemność z seksu. Niwelowanie nim frustracji nie jest jednak dobrym pomysłem.To jest trochę sad, ale no cóż life is brutal.
Najważniejszego człowieka w życiu, nawet nie kochając, jesteś w stanie "wykreować"...Leon Niemczyk, gdzieś kiedyś się wypowiedział, że miał dużo kobiet w życiu bo niepotrafił zakochać się w jednej, jedynej na tyle, żeby zrobić dla niej wszystko.
Ja też tak mam, i wiecie to jest cierpienie, a nie życie. Bo co z tego, że się zabawiasz skoro nie masz tej/tego najważniejszego komu jesteś w stanie poświęcić wszystko.
Znalezienie jednak miłości to droga przez mękę. Rozumiem doskonale co masz na myśli.
Jednak oszukiwanie partnera i siebie samego (bo tak jest) nie prowadzą do niczego dobrego.