kiedyś w rejsie atlantyckim motorzysta podrzucil mi "świerszczyka" jedynego , ocalałego w dobrym stanie, gdyż zawierał kolorowany komiks o Amazonkach czy innych wojowniczych paniach, które zaopatrywały sie w mężczyzn w okolicznych lasach. Podobały mi sie ich ciała, umięśnione, zgrabne i w ubrankach ską pych a właściwie przepaskach.Po wachcie poszedłem do koi i słodko zachrapałem. I wtedy przyszedl sen. W tymże s nie razem ze zgrają innych facetów wialiśmy ile sił w nogach przed czymś co okazało sie potem sprawnym oddziałem bojowych dziewczyn, złukami, dzidami i cholera wie czym jeszcze, my mieliśmy tylko asza broń miedzy nogami jak sie okazało nieskuteczna. Wpadliśmy w jakies sieci, liany, cholera wie co i było po wojnie.
było nas chyba 16-tu, przywiązały nasze worki do dwumetrowego drewnianego drąga, ręce zwiazane za plecami równie do jaj co umożliwiło transport całości do ich obozu. Pamietam, że gdy tam dotarliśmy było już ciemno, na środku tego obozu a wlaściwie wioski z typowymi indaianskim tipi dookoła paliło sie ognisko. w centralnym punkcie siedziała ich szefowa, piekna około czterdziestki, ktora decydowła o dalszym losie pojmanych.Podstawą była krótka prezentacja, czyli dziewczyna odwiazywała faceta, łapała krotko za worek i podprowadzała do pani, która po krótkiej lustracji dokonywała decyzji o natychmiastowej kastracji, faceta odprowadzano na bok, dwie dziewczyny kładły go brzuchem na pniu rozsuwajac nogi, trzecia siadała na głowie a następna rozcinała worek opróżniajac go z jajek. Po czwartym facecie przyszła kolej na mnie, poczułem jak żelazna rączka łapie mnie za worek, zawyLem ciagnięty do pani i usłyszałem : tego nie! Obudziłem sie natychmiast z krzykiem, oczywiście pierwsze co zrobiłem to upewniłem sie, że je mam. Przyznam sie, że nie wiem czy to dobrze, że sie obudziłem gdyż można przypuszczac, że ta pani miała mnie jakieś fajne zamiary, jak myslicie?