Przez wiele lat nie zdradzałam, zaspokajałam się masturbacją. Ale prosiłam, żeby coś z tym jego brakiem popędu zrobić.. tzn iść do specjalisty. Na różne sposoby chciałam coś z tym zdziałać, ale skoro on świadomie mi odmawia, do tego obrażał mnie że seks mi rozum przysłonił, wyprowadził się do drugiego pokoju, to było dla mnie już zakończenie tego związku z jego strony. Jak ja się czułam słysząc że on się zmuszał nie będzie? To też nie jest sprawiedliwe, że osoba z małym popędem jest usprawiedliwiana... no bo przecież nie może robić nic wbrew sobie, nie może się zmuszać do seksu, żeby zadowolić partnera, ale za to osoba z tym popędem wysokim, powinna swoje chucie opanować wg niektórych. Osoba która nagle ogłasza że jej seks nie jest potrzebny, wystarczy jej "związek dusz" nie może oczekiwać że partner też z tego musi zrezygnować. Bo nawet moje zaspokajanie się przy porno, jest czymś złym, bo przecież wgapaimy się w nagich innych ludzi, podniecamy się patrząc na ich nagie ciała.