Wracałem z koleżanką z pracy z integracji firmowej w knajpie. Jako że mieszkaliśmy stosunkowo blisko siebie udaliśmy się na jeden przystanek. Byliśmy troszkę podchmieleni, godzina 3 w nocy, miasto opustoszałe. Do tramwaju 40 min. Zaczęło się od całowania a raczej konkretnego lizania, rąk w spodniach i w staniku (jak do tego doszło nie doszliśmy nigdy) a skończyło na pobliskim skwerze na ławce na jeźdźca z twarzą w cyckach i finiszem w środku - był potem miesiąc stresu z obu stron. Jako smaczek to koleżanka była dość głośna w trakcie, za każdym zresztą razem, jej "mmm ooo fuck mmm ooo fuck" było niczym z konkretnego pornosa (był to początek kolejnych kilku spotkań).