Nie mam takich doświadczeń.
Najpierw były dziewczyny z paczki - nie tolerowały nawet zapachu głupiego piwa.
Potem zawsze był jakiś instruktor - piłeś nie staniesz za sterem, nie usiądziesz za sterami, nie usiądziesz za kierownica.
Podobnie na pierwszym szkolnym rejsie w rejony, gdzie już nie ma bogów - zabraliśmy kilka skrzynek piwa, ale Neptun zażądał daniny, czyli za każdy łyczek oddawaliśmy mu kilka razy więcej.
Na praktykach, dało się łykać i "używać", ale dzień był w plecy.
Dorabianie u kebaba muzułmanina - piłeś? Wypie...
To samo u znanego fotografa damskiego piękna - nie potrzebuje alkoholików!
I jak tu było żyć, Panowie Bogowie?
Kilka lat później na górskim stoku uciekła mi narta i noga trochę mi się popsuła. Facet w czerwonym kubraczku najpierw zapytał ile i co i ile piłem. Zamiast przynieść mi nartę. Wysłałem go do wszystkich diabłów. A ten zamiast mnie posłuchać zamówił helikopter. Pewnie był anty, bo wszyscy coś łykali i trzeźwego tam nigdy nie było.
Kiedy po wylądowaniu wiatrak opadł śnieg pochyliła się nade mną młoda kobieca twarz i pierwsze o co spytała, to: ile znowu wypiłeś? Z czystym poznańskim akcencie.
- Ale ty masz piękne cycki!
- Zamknij się, bo jak ja cie połamię, to już żaden chirurg na świecie nie złoży!
- Strzyżemy cipkę? Pewnie znowu zarosłaś.
Końcowy efekt byl taki, ze na karcie chorych znalazła się adnotacja: zdarzenie pod wpływem alkoholu.
I jak tu pic, Panowie Bogowie?