Dzień dobry Wszystkim, jestem pisarzem. Tworzę różne fabuły, w tym również na zamówienie. Mogę stworzyć coś o twoim mężu lub żonie. Oto jeden z moich tekstów z motywem krępującego badania lekarskiego. Zapraszam do lektury.
I
REKRUTACJA I SKIEROWANIE
– Dzięki, kochanie! – Agnieszka otworzyła drzwi samochodu.
– Powodzenia! Daj znać po... – odpowiedział mężczyzna siedzący za kierownicą.
Kobieta, będąc już jedną nogą na zewnątrz auta, odwróciła się i wykonała w powietrzu gest ustami, który miał oznaczać pocałunek. Kierowca odwzajemnił gest.
– Jesteś najlepsza, pamiętaj! – dodał, kiedy Agnieszka była już na zewnątrz.
Kobieta tylko uśmiechnęła się i zatrzasnęła drzwi. Samochód odjechał.
Brama główna fabryki należącej do firmy Bonum-Chemika S.A. przypominała bardziej wejście do tajnej bazy wojskowej lub więzienia o zaostrzonym rygorze. Agnieszka popatrzyła na nią przez chwilę. Czekała długo na ten moment. Praca na stanowisku managera ds. badań i produkcji w Bonum-Chemika S.A. była jej marzeniem już od pierwszych chwil na studiach. Choć dziewczyna wydawała się spokojna, tak naprawdę ciężko było jej zapanować nad stresem.
Przejrzała się w szybie drzwi, znajdujących się po prawej stronie bramy. Poprawiła odstające na czubku głowy pojedyncze włoski – kosmyk włosów założyła za ucho – spojrzała uważnie i przybrała pewną siebie minę kobiety, która właśnie została zaproszona na rozmowę rekrutacyjną na stanowisko, o które w tym niewielkim miasteczku ubiega się wielu, lecz nieliczni dostają szansę.
Była świetnie przygotowana, w głowie wciąż powtarzała sobie zapamiętane formułki i analizowała możliwy przebieg rozmowy.
Pociągnęła za klamkę i weszła do recepcji.
– Dzień dobry, jestem umówiona na rozmowę o pracę – powiedziała pełnym zdaniem, kiedy tylko podeszła do lady.
– Na 9:40 – dodała szybko, widząc wzrok ochroniarza.
– Pani nazwisko? – zapytał mężczyzna obojętnym głosem.
– Agnieszka Sadowska – odpowiedziała szybko, bez zastanowienia. – Wawrzyniak! – roześmiała się. – Agnieszka Wawrzyniak, przepraszam… 3 miesiące temu wzięłam ślub, wciąż mi się myli, kiedy ktoś pyta – uśmiechnęła się.
Mężczyzna spojrzał na nią, kiwając głową z uśmiechem.
– To już? Pani taka młoda… Ja myślałem, że pani tutaj na praktykantkę! – starszy mężczyzna kręcił głową z serdecznym uśmiechem, przeglądając jednocześnie księgę wejść i wyjść.
– Już nie taka młoda, 26 lat niedługo stuknie – śmiała się Agnieszka.
– Jakby pani powiedziała 56… a 26 to jeszcze dla mnie młodzież. Dobrze, pani dowód osobisty, poproszę – mężczyzna spoważniał i wziął do ręki dokument.
Agnieszka również przestała się śmiać i rozglądając się dookoła, czekała na zwrot dowodu i dalsze instrukcje. W tym czasie mężczyzna wykonał telefon, informując, że pani Agnieszka Wawrzyniak stawiła się i oczekuje w recepcji na rekrutera.
– Zapraszam panią – mężczyzna wstał zza lady i wskazał dłonią w kierunku bramki, podobnej do tych, które spotkać można na lotniskach. Agnieszka podążyła we wskazanym kierunku. Widok bramki i poważna mina ochroniarza sprawiły, że uczucie stresu, które podczas rozmowy z mężczyzną prawie zniknęło, teraz powróciło, jakby ze zdwojoną siłą.
– Buciki, pasek, torebka, biżuteria, przedmioty metalowe – proszę zostawić na blacie i przechodzimy przez bramkę – ochroniarz wypowiedział wyuczoną formułkę, patrząc na Agnieszkę od stóp do głów. Ta uśmiechnęła się nerwowo, kiwając głową. Starała się wyglądać na zrelaksowaną i pewną siebie.
– Widzę, że procedury bezpieczeństwa, haha – zagadnęła ochroniarza, ściągając botki, starając się brzmieć naturalnie. Mężczyzna jednak nic nie odpowiedział.
Kiedy stopami, w cienkich rajstopach, dotknęła zimnej podłogi, jakiekolwiek uczucie pewności siebie wyparowało zupełnie. Poczerwieniała na twarzy, nie odzywając się, odłożyła resztę przedmiotów na blat i przeszła przez bramkę, która, całe szczęście, nie wydała żadnego dźwięku.
– Dziękuję, można się ubrać. Zaraz ktoś po panią przyjdzie – oznajmił mężczyzna, siadając w swoim fotelu za wysoką ladą. Agnieszka zaczęła zakładać buty. Kiedy była już w jednym, usłyszała powitanie:
– Dzień dobry! Pani Agnieszka?
– Dzień dobry – Agnieszka wyprostowała się, stojąc w jednym bucie. – Tak! Agnieszka Sadow… to znaczy Wawrzyniak – uścisnęła wyciągniętą dłoń wysokiej kobiety ubranej w dobrze skrojony damski garnitur.
– Marzena Sułkowska, przeprowadzę z panią rozmowę rekrutacyjną – oznajmiła kobieta, ściskając dłoń Agnieszki.
Agnieszka stała zdezorientowana, z wymuszonym uśmiechem kiwała głową, lekko zarumieniona.
– To może niech pani tego buta ubierze do końca i zaproszę panią do gabinetu – rekruterka uniosła brwi.
Chwilę później kobiety szły korytarzem w schludnym, choć trochę staromodnym biurze.
– Przyzwyczai się pani – rekruterka mrugnęła do Agnieszki. – Pracujemy na materiałach niebezpiecznych, jesteśmy zobowiązani do zachowywania procedur bezpieczeństwa – wyjaśniła.
– Aaa, ahaha, no tak, to w pełni zrozumiałe, jak na lotnisku! – odpowiedziała Agnieszka, wypuszczając powietrze z piersi i uśmiechając się pełnym, naturalnym uśmiechem, uspokojona, że stresująca cisza została przerwana.
Pani Marzena wskazała Agnieszce krzesło, a sama usiadła za biurkiem. Wzięła do ręki dokumenty podane przez Agnieszkę i zaczęła je przeglądać.
– Proszę opowiedzieć coś o sobie, skąd się tu Pani u nas znalazła? – zapytała po chwili.
– Więc tak… urodziłam się tutaj. Jeśli Pani również jest stąd, to z pewnością ma Pani świadomość, że praca w Państwa firmie jest jedną z bardziej wymagających, ale i prestiżowych w naszym mieście. De facto już na studiach miałam plan, żeby spróbować u Państwa, i cóż… jestem – uśmiechnęła się nerwowo, bawiąc się obrączką na palcu.
– To będzie Pani pierwsza praca na takim stanowisku? Wcześniej pracowała Pani w laboratorium w Lublinie… i dlaczego Pani odeszła? Coś tam się działo nie tak w Lublinie? – rekruterka spojrzała na Agnieszkę podejrzliwie.
– Odeszłam, ponieważ chciałam się rozwijać, a tamta praca nie dawała mi takiej możliwości. Dodatkowo tutaj mam rodzinę, praca w Lublinie wymagałaby dojazdów, a z mężem mamy jeden samochód, nie byłoby to wygodne… Jestem ambitna, mierzę wysoko i chcę zajść jak najdalej.
Dalsza część rozmowy przebiegała w bardzo pozytywnej atmosferze. Agnieszka okazała się idealną kandydatką na stanowisko, o które się ubiegała. Po dłuższej chwili kobiety zaczęły nawet ze sobą żartować i schodzić na poboczne tematy. Marzena opowiadała Agnieszce zabawne historie z firmy, narzekała na niektórych pracowników i wyjaśniała specyfikę pracy w Bonum-Chemika S.A. Agnieszka odbyła jeszcze krótką rozmowę z dyrektorem działu badań i produkcji, który był zachwycony wynikami rekrutowanej kandydatki.
Po wszystkich rozmowach rekruterka wręczyła Agnieszce skierowanie do lekarza medycyny pracy.
- W następnym tygodniu podpiszemy umowę i zrobimy Pani wprowadzenie do pracy. Bardzo serdecznie dziękuję za rozmowę i do zobaczenia – Marzena odprowadziła Agnieszkę do recepcji i pożegnała ją uściskiem dłoni. Agnieszka również grzecznie podziękowała i zapewniła, że nie może się doczekać pierwszego dnia.
Kiedy wyszła na zewnątrz, mąż już na nią czekał. Szczęśliwa wsiadła do samochodu i od razu podzieliła się z Pawłem dobrą wiadomością.
- Trzeba będzie to uczcić! – oznajmił mężczyzna, a oni ruszyli w stronę domu.
Kolejne dni upłynęły Agnieszce w dobrym nastroju. W sobotę świętowała wraz z mężem w lokalnym barze, a niedzielny obiad był doskonałą okazją, by pochwalić się nową pracą przed rodziną. Po obiedzie Agnieszka spotkała się jeszcze z przyjaciółką w jej domu.
– To naprawdę duży sukces, będziesz nieźle zarabiać! Zazdroszczę ci i podziwiam! – szczebiotała przyjaciółka, kiedy siedziały w salonie przy herbacie.
– Mało tego – moja siostra pracuje w Bonum, ma tam jakieś praktyki. Ciekawe, może będziecie pracować obok siebie – kontynuowała, patrząc na Agnieszkę z podekscytowaniem. – Kama! Chodź na chwilę! – zawołała młodszą siostrę.
W salonie pojawiła się 19-letnia Kamila, szczuła nastolatka o krótko ściętych włosach i zadziornym wyrazie twarzy. Miała zadarty nos, pomalowane na czarno paznokcie, ubrana była w stylu fanów zespołu Metallica.
– Co chcesz? Nie mam czasu – burknęła.
– Poznaj swoją szefową! – zaśmiała się starsza siostra.
– Bo co? – spytała Kamila, unosząc brwi.
– Pracujesz w Bonum? W jakim dziale? – zagadnęła Agnieszka.
– No… mam praktyki w dziale badań i produkcji, a co? – dopytała poirytowana.
– Ooo, to od poniedziałku jestem twoją szefową! – przyjaciółki roześmiały się.
– Super... mogę już iść, czy coś jeszcze chcecie? – Kamila wzruszyła ramionami.
– Możesz już do niej mówić per „Szefowo” – kobieta droczyła się z młodszą siostrą.
– Może urlopik? Wolne? Podwyżka? – zaśmiała się Agnieszka. – Nie no, słuchaj, jak będziesz wobec mnie w porządku, to ja wobec ciebie również będę w porządku. Ale nie licz na specjalne traktowanie, mam zamiar dużo osiągnąć w tej firmie! – powiedziała stanowczo Agnieszka, patrząc na młodą dziewczynę z lekką surowością.
Kamila bez słowa pokazała kciuk w górę, po czym odeszła do swojego pokoju, trzaskając drzwiami.
Dziewczyny rozmawiały jeszcze przez kilka godzin, po czym Agnieszka uznała, że pora na powrót do domu. Nie chciała spóźnić się do pracy już pierwszego dnia.
II
ZAPOMINALSKA ZBADANA OD STÓP DO GŁÓW
Poniedziałek, godzina 7:30. Agnieszka weszła do budynku pewnym krokiem. Miała na sobie długi czarny płaszcz, elegancki szary garnitur, czarne rajstopy i garniturowe szpilki. Jej twarz podkreślał subtelny makijaż, a blond włosy były starannie ułożone w estetyczny kok. W dłoni trzymała czarną skórzaną torebkę.
Szybko przeszła kontrolę.
– Szefów też sprawdzacie? – zapytała z przekąsem ochroniarza, kiedy zakładała z powrotem szpilki.
Chwilę później siedziała już w sekretariacie i czekała na Panią Marzenę z działu HR.
– Witam Panią – odpowiedziała rekruterka na jej powitanie.
Marzena usiadła naprzeciwko świeżo upieczonej pani menedżer, uśmiechnęła się i pokazała elegancki arkusz papieru.
– Mam tutaj Pani umowę – oznajmiła, prezentując dokument.
– Naprawdę bardzo się cieszę, że udało nam się dojść do tego etapu. Moja pierwsza decyzja w zespole będzie dotyczyć analizy wyników poszczególnych pracowników. Być może zostaniemy przyjaciółkami… Myślę, że dodam Pani trochę pracy, bo mam w planach zrewidować mój zespół! – powiedziała z dumą Agnieszka.
– Cóż, chyba muszę się z tym pogodzić – odpowiedziała Marzena. Kobiety roześmiały się.
– Poproszę sprawdzić, czy dane się zgadzają – Agnieszka podała jej plik kartek.
– Poproszę jeszcze to orzeczenie i zaraz możemy przejść do podpisania umowy – Marzena wyciągnęła dłoń.
– Orzeczenie? A orzeczenie lekarskie? – dopytała Agnieszka.
Marzena pokiwała głową.
– Jutro doniosę, okej? Bo wie Pani, na śmierć zapomniałam! – Agnieszka roześmiała się.
Marzena jednak nie odwzajemniała reakcji.
– Pani Agnieszko, rozumiem, że nie ma Pani dziś orzeczenia od lekarza medycyny pracy, tak? – zapytała poważnym tonem, a uśmiech zniknął z jej twarzy.
– No tak, niestety, ale mogę to mieć na jutro… – Agnieszka starała się jakoś załagodzić sytuację. – Wie Pani… – chciała kontynuować, jednak Marzena przerwała jej stanowczo.
– Pani Agnieszko, bez orzeczenia nie mogę Pani zatrudnić. Ma Pani tego świadomość? – popatrzyła surowo i zamknęła teczkę z dokumentami. – Proszę zaczekać. – Marzena chwyciła telefon. – Dzień dobry, Marzena Sułkowska z działu rekrutacji, mam takie pytanie: czy Pan doktor jest dziś dostępny? – Marzena zwróciła się do rozmówcy po drugiej stronie telefonu. – Jest? Mam prośbę, czy by przyjął Panią, orzeczenie potrzebne, tak, medycyny pracy, to będzie pierwsze u nas, no zapomniała ta Pani… – kontynuowała rekruterka. – Dobrze, już Panią wysyłam, dziękuję bardzo. – Odłożyła telefon i zaczęła klikać w komputerze. Kilka sekund później drukarka wypluła świeże skierowanie na nazwisko Agnieszka Wawrzyniak.
– Z tym udaje się Pani na drugie piętro. Nasz lekarz zakładowy Panią przyjmie, tylko proszę sprawnie, Pan doktor jest dziś tylko na chwilę i zaraz wychodzi – oznajmiła stanowczo, podając dokument Agnieszce.
– Dziękuję bardzo, eh… – Agnieszka przewróciła oczami, wzięła dokument i szybkim krokiem udała się do drzwi. – Za chwilę jestem z pieczątką – rzuciła, zamykając je za sobą.
Młoda kobieta szybko dotarła na drugie piętro i po chwili stanęła już przy drzwiach opatrzonych dużym napisem „LEKARZ”. Agnieszka zapukała delikatnie.
– Proszę! – odpowiedział męski głos.
Kobieta ostrożnie otworzyła drzwi. Jej oczom ukazał się gabinet lekarski. Białe kafelki były wszędzie, leżanka obita jasnozieloną skórą, w kącie mała kotarka z prześwitującego zielonego materiału, a w drugim rogu stała duża lekarska waga. Na ścianach wisiała tablica okulistyczna, a wokół były regały z różnymi medycznymi sprzętami i lekami. W centrum gabinetu stało duże biurko, zapełnione dokumentacją, za którym siedział mężczyzna w białym fartuchu. Mężczyzna, na oko mający około 45 lat, był wysoki, normalnie zbudowany, lekko łysiejący, z bardzo krótko ściętymi włosami i szorstkim zarostem. Wypełniał dokumenty.
– Zapraszam – powiedział spokojnie, nie unosząc wzroku.
– Dzień dobry – powiedziała nieśmiało Agnieszka, wchodząc do środka i zamykając drzwi.
Mężczyzna zerknął na nią przelotnie.
– Słucham? – zapytał, wracając wzrokiem do swoich dokumentów.
– A ja po pieczątkę tylko – uśmiechnęła się Agnieszka, podając skierowanie.
– A to pani zapominalska? – odpowiedział lekarz. – Dobrze, niech pani usiądzie na kozetce. – Lekarz znów na chwilę podniósł wzrok, po czym go opuścił. – Proszę chwilę poczekać.
Agnieszka posłusznie usiadła na kozetce.
– Tak, tak, to ja. Mam znajomą panią doktor, zazwyczaj ona mi podbija takie rzeczy, no ale na śmierć zapomniałam niestety… – Agnieszka zaśmiała się, próbując rozładować napięcie. – Ogólnie, mega super, że mamy tutaj lekarza w pracy. To zrozumiałe, że w takiej fabryce musi być lekarz. Zawsze jak coś komuś dolega, może się skonsultować. Super inicjatywa, serio... – kontynuowała. – Wie Pan, ja kończyłam chemię w Lublinie, miałam najpierw iść na medycynę, ale powiem Panu, że...
Doktor przerwał jej w tym momencie.
– Dobrze, rozbierze się pani do badania w takim razie – powiedział, odkładając dokumenty i biorąc do ręki skierowanie. Zaczął coś przepisywać do komputera.
Agnieszka zamarła w bezruchu. Lekarz zerknął na nią po chwili.
– Pani czeka na…? Specjalne zaproszenie? – zapytała stanowczym głosem.
Agnieszka ocknęła się.
– Yyy, nie, nie, przepraszam, rozbieram się, tak... Jasne – odpowiedziała z nerwowym śmiechem, zaczynając rozpinać koszulę.
Przeszła za kotarkę, zdjęła marynarkę i powiesiła ją na wieszaku znajdującym się za kotarą.
– Pani dziś u mnie pierwszy raz, tak? – zapytał lekarz, kiedy Agnieszka rozpinała koszulę.
– Tak, dziś zatrudniana jestem, i tak wyszło… – odpowiedziała, wychodząc zza kotary. Była ubrana w biustonosz, spódnicę, rajstopy i szpilki. Marynarka i koszula wsiały na wieszaku.
– Czyli założymy od razu pani kartę pacjentki. Rozbiera się pani do samych majtek w takim razie – zarządził lekarz.
Agnieszka poczuła, jak jej twarz staje się czerwona, a serce przyspiesza. Przełknęła ślinę i poczuła dziwne uczucie w żołądku, jakby ktoś dotykał ją tam kostką lodu. Posłusznie wróciła za kotarę.
– Pani się rozbiera, ale jeszcze dokument od pani poproszę. Dowód albo paszport, co pani woli – powiedział lekarz.
Agnieszka rozejrzała się dookoła. Nigdzie nie było jej torebki.
– Zostawiłam torebkę w sekretariacie, panie doktorze – odpowiedziała, stojąc już za kotarką w samych rajstopach. – Mam po nie pójść?
– Nie, nie. Pani się rozbierze, zaraz ktoś ją przyniesie, nie traćmy czasu – lekarz sięgnął po telefon.
Agnieszka ściągnęła rajstopy. Kiedy jej bose stopy dotknęły zimnych kafelków, poczuła się całkowicie naga i bezbronna. Założyła ręce na piersi i nieśmiało wyszła zza kotarki. W tym momencie lekarz spojrzał na nią przenikliwie, jego wzrok przeszył ją od stóp do głów. Agnieszka poczuła, jak gęsia skórka wzbiera na całym ciele. Spuściła wzrok i skupiła się na swoich czerwonych paznokciach u bosych stóp.
– Wiek? – zapytał lekarz, zaczynając wypełniać dokumenty.
– 26 lat... – odpowiedziała Agnieszka, rumieniąc się.
– Stan cywilny? – dopytywał lekarz, notując w formularzu.
– Mężatka – odpowiedziała kobieta, patrząc dla odmiany w sufit.
– Ciąża przebyta? – kontynuował lekarz, nie podnosząc wzroku.
– Nie, nie... jeszcze nie – odpowiedziała, czując lekki niepokój.
– Kiedy ostatni raz była pani badana przez ginekologa? – lekarz zrobił przerwę w pisaniu, wpatrując się w kartkę.
– Z rok temu, może półtora... nie pamiętam – Agnieszka poczuła się jak na bilansie szkolnym, najchętniej by uciekła.
– W takim razie genitalia też dziś sprawdzimy – oznajmił lekarz chłodnym głosem, jakby mówił bardziej do siebie. Agnieszce zrobiło się gorąco. Wytrzeszczyła oczy, ale nie miała czasu nad tym rozmyślać, bo mężczyzna w tym momencie założył stetoskop i podszedł bliżej.
– Proszę odsłonić klatkę piersiową i oddychać – powiedział, a Agnieszka opuściła ramiona. Lekarz przyłożył zimną końcówkę stetoskopu do jej piersi.
– Oddychamy głęboko, pani Agnieszko! – upomniał ją, patrząc na nią uważnie. Agnieszka otworzyła usta i zaczęła oddychać. Wdech i wydech. Lekarz co chwilę zmieniał położenie stetoskopu, badając ją wnikliwie.
– Teraz plecy... Proszę kaszlnąć – powiedział, podchodząc do niej i przyciskając stetoskop do pleców. Kobietę przeszedł dreszcz.
W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi.
– Proszę – odpowiedział doktor, nie przerywając badania.
Drzwi otworzyły się gwałtownie, a Agnieszka odruchowo zakryła piersi i brzuch ramionami, patrząc przerażona w stronę drzwi. W tym momencie stanęła przed nią Kamila. Tak, ta Kamila. Młodsza siostra jej przyjaciółki.
Kamila trzymała w ręku torebkę Agnieszki. Nastolatka spojrzała na nią ze zdziwieniem. Po chwili jednak dotarło do niej, czego właśnie jest świadkiem.
– O, Agni… – chciała powiedzieć Kamila, powstrzymując śmiech. – Przepraszam, to znaczy… przyniosłam torebkę tej pacjentki…
Agnieszka kurczowo trzymała ręce na piersiach, próbując zasłonić swoją nagość.
– Dziękuję ci bardzo – powiedział lekarz, uśmiechając się do Kamili, gdy ta położyła torebkę Agnieszki na biurku. – Teraz szeroko proszę, pani Agnieszko! – dodał, chwytając za małą latarkę.
Agnieszka, czerwona na twarzy jak burak, zerknęła najpierw na Kamilę, a potem na lekarza. Chciała zapaść się pod ziemię, zaprotestować, ale nie miała wyboru, musiała otworzyć usta.
– Miłego badania – powiedziała Kamila słodkim tonem.
– Proszę szerzej usta! – upomniał Agnieszkę lekarz.
Agnieszka wybałuszyła oczy i szeroko otworzyła usta.
– Ładny pedicure… Pani szefowo – dodała nastolatka, otwierając drzwi i wychodząc z gabinetu.
– Proszę ręce za głowę, zbadamy piersi – lekarz nakazał. Agnieszka z lekkim oporem, a zarazem z rezygnacją, położyła dłonie na czubku głowy. Pan doktor rozpoczął badanie jej brodawek.
– Czy w rodzinie pojawiały się problemy nowotworowe? – zapytał, ugniatając piersi pacjentki.
– Nie – odpowiedziała Agnieszka, pociągając nosem.
– Teraz tyłem do mnie, proszę pokazać podeszwę prawej stopy droga pani – polecił lekarz. Agnieszka odwróciła się posłusznie i uniosła nogę.
– Teraz druga stopa! – dodał, przyglądając się uważnie. Agnieszka uniosła drugą stopę.
– W dzieciństwie nie stwierdzono u pani płaskostopia? – zapytał doktor.
Agnieszka pokręciła głową, wciąż stojąc na jednej nodze.
– Proszę się pochylić, palcami dłoni dotknąć stóp – powiedział lekarz. Agnieszka poczuła, jak lekarz lekko przesuwa majtki, odsłaniając jej biodra. Znowu poczuła dreszcz, a jej pośladki były w połowie odsłonięte. Doktor przesunął palcem po jej kręgosłupie.
– Proszę się położyć na leżance – powiedział lekarz, zakładając białe lateksowe rękawiczki. Agnieszka położyła się na plecach, a pan doktor zaczął badać jej brzuch.
– Boli? Jeśli boli, proszę mówić… – zapytał lekarz, gdy ugniatał jej brzuch.
Agnieszka leżała, lekko zarumieniona, ale pogodzona z sytuacją.
W trakcie badania pan doktor sprawdził także odruchy Agnieszki, przejeżdżając specjalnym narzędziem po jej stopach i brzuchu. Zmierzył jej ciśnienie i zbadał wzrok. Pacjentka została też zwarzona oraz zmierzona.
– 171… 59 kg… – lekarz zapisał pomiar w karcie, po czym wskazał palcem na kroczę Agnieszki. – Proszę zdjąć majtki i położyć się na kozetce. – Sięgnął po nową parę rękawiczek. – Wiem, że nie jest pani zachwycona, ale takie mamy procedury. Zresztą, nie jest pani już panienką, męża ma, więc nie powinna się wstydzić.
Doktor zakładał rękawiczki, a Agnieszka, starając się ukryć skrępowanie, bez słowa zdjęła majtki. Trzymając dłonie na kroczu, podeszła do kozetki i przyjęła pozycję leżącą. Leżała w ten sposób, jedną ręką zakrywając kroczę, a drugą piersi.
– Kiedy miała pani ostatnią miesiączkę? – zapytał lekarz, stojąc nad pacjentką.
– Trzy dni temu mi się skończyła – odpowiedziała Agnieszka, patrząc w sufit.
– Proszę złączyć stopy i rozłożyć kolana. – Agnieszka poczuła, jak ciało staje się sztywne, a w żołądku pojawia się nieprzyjemne uczucie. Niemniej jednak, nieśmiało wykonała polecenie lekarza.
– Zobaczymy, co tam się dzieje – dodał doktor. Jedną ręką trzymał jej udo, a dwa palce drugiej dłoni wprowadził w jej ciało, badając skrępowaną kobietę. Agnieszce wydawało się ze trwa to całą wieczność, chodź tak na prawdę trwało zaledwie kilka sekund. Przez ten czas czuła jak uczucie chłodu jest zastępowane przez uderzenia gorąca. Czuła jak by opuściła swoje ciało i znalazła się na innej planecie. Z tego stanu wyrwał ją lekarz - dobra, Mozą się ubierać - uśmiechnął się ścigając rękawiczki.
Agnieszka wstała i drobnymi krokami, na palcach, udała się w stronę kozetki. Wciąż była zdezorientowana, a ubranie zajęło jej chwilę. Po kilku minutach stanęła przed lekarzem, ubrana w swój garnitur. Czuła się teraz głupio w tym poważnym, niemal majestatycznym stroju. Mimo to uśmiechnęła się delikatnie, gdy lekarz podał jej podpisane orzeczenie.
– Dziękuję, panie doktorze – dygnęła mimowolnie, odbierając dokument.
– Dziękuję i do widzenia – odpowiedział lekarz, wracając do swoich spraw, a Agnieszka wyszła z gabinetu.
Szła korytarzem jak w transie, czuła się naga, mimo że była ubrana w garnitur. Miała wrażenie, że wszyscy mijani pracownicy patrzą na nią w jakiś dziwny sposób. Kiedy dotarła do sekretariatu, na chwilę stanęła w otwartych drzwiach, analizując minione godziny.
– Pani już po badaniu? – z zadumy wyrwał ją głos Marzeny.
– Tak, tak, już zbadana i mam orzeczenie – odpowiedziała, lekko speszona, przekazując dokument rekruterce.
Kiedy siedziała i czekała na zakończenie formalności, powoli docierało do niej, co właściwie się stało. Jeszcze ta… Kamila! Nieźle zaczynam... – pomyślała, a potem chwyciła długopis i postawiła podpis na wskazanym miejscu na umowie.
– Witamy w Bonum-Chemika S.A. – powiedziała Marzena, uścisnąwszy jej dłoń.