Mój najgorszy seks jaki mi od razu przyszedł na myśl to nawet seksem nie da się nazwać. Poznałam tego faceta na innym forum i był praktycznie ideałem, zaczepiał mnie, był inteligentny, zabawny, sarkastyczny. Przepychaliśmy się słownie dłuższy czas, coś tam fantazjowaliśmy wspólnie i było ciekawie, wiedziałam, że jest nawet fajnie zbudowany i przystojny. No ideał.
Był z innego miasta, ale coś miał do załatwienia w Warszawie więc postanowiliśmy się spotkać. No i szczęście w nieszczęściu, że mieliśmy tak mało czasu.
Jak się okazało na miejscu, miał mikrego penisa. Ale nie małego jak większość tu twierdzi o swoich tylko mikrego. Poczułam się jak taka sarna, na którą już świecą reflektory samochodu przed zderzeniem. Nigdy nie widziałam takiego penisa.
Już nawet nie chodzi o sam seks bo w sumie poza oralem to go nie było. Ale o to w jakim ja byłam szoku i o trybiki pracujące w mojej głowie aby wymyślić jak się postępuje w takich okolicznościach aby go jeszcze przy tym przypadkiem nie urazić.
A miałam też seks gdzie przywaliłam tak głową w kafelki, że mi się niedobrze zrobiło, miałam taki gdzie poleciałam na grzejnik z piłki do pilatesu i taki gdzie takie wielkie mrówki pokąsały mnie w miejsca, o których nie chcę nawet mówić. Jednak to tamten wspominam najgorzej bo poza tym szokiem i stresem, to tak bardzo się przejmowałam jego samopoczuciem, że w sumie nawet o swojej przyjemności zapomniałam. Ale byłam wtedy jeszcze w sumie gówniarą. Teraz już jestem starsza, wiele w życiu widziałam, byłoby inaczej.