Co za durny temat... Wada wzroku, jak każde inne niedomaganie fizyczne, podług wszelkich prawideł, winna być traktowana jako dyskryminująca w oczach potencjalnego partnera. "Ratuje", tak właściwie, ludzkość degeneracja postępująca w kodzie genetycznym i akceptacja powyższego. Trudno znaleźć jest egzemplarz, który nie będzie, w w pewnym sensie, "bublem". Przywykliśmy do sytuacji, a wada wzroku jest najmniej, chyba problematyczną w obecnych czasach. To, że komuś kojarzy się jako wybitnie podniecająca ma swe uzasadnienie, poniekąd w odniesieniu przeszłym, do inteligencji. A tu już wchodzimy w temat panseksualizmu, który również jest znakiem naszych czasów.