Przeglądając różne fora (nie tylko te, które dotyczą seksu) trafiam często na pytania użytkowników o rzeczy - zdawałoby się - oczywiste. Czytając je, załamuję się, bo to dowód na to, na jakim poziomie jest u nas prowadzona edukacja seksualna - o ile w ogóle takowa w szkołach jest! Przykładowo koleżanka-nauczycielka opowiadała mi o nauczycielce WDŻ z jej szkoły - na lekcji o antykoncepcji zamiast przedstawić sposób stosowania antykoncepcji, czytała uczniom z ulotki wyłącznie skutki uboczne tabletek anty (katoliczka...). Moim zdaniem edukacja seksualna (jej reforma - zakaz prowadzenia zajęć dla katechetów) jest potrzebna w trybie pilnym, ale istnieje też wiele głosów przeciwko - nie tylko ze środowisk konserwatywnych. Argumenty przeciw: dzieci nie są gotowe na taką wiedzę, powinny ją czerpać od rodziców, rozmowy o seksie zachęcają do wczesnego podejmowania współżycia, antykoncepcja jest be i tego typu bzdury. Co sądzicie o edukacji seksualnej? Czy ona naprawdę jest, czy w naszym kraju to tylko fikcja? Zaczynam wątek, bo sprawa wydaje mi się interesująca.