Nie mogłam wczoraj spać.I nagle mnie olśniło....on tam czeka,twardy i sztywny.W szufladzie zamrażalnika, celowo ukryty tylko dla mnie pod mrożonką chińską i pyzami z mięsem.
Cichutko,niezauważona wymknęłam się do kuchni i roztrzęsionymi z ekscytacji i podniecenia rękoma uwolniłam go z papierowego ubranka.Polizałam czubek, który w odpowiedzi zalśnił wilgotny od mojej śliny.Tego mi było trzeba.Trafiła mi się edycja limitowana,poczułam się więc wyjątkowo.Tak długo go podziwiałam, że aż poczułam jak po dłoni spływa mi gęsta, biała czekolada.....łapczywie wsunęłam go całego do buzi.Ssałam i lizałam z rozkoszą delektując się słodkim,malinowym wnętrzem i spływającą mi po brodzie,szybko topniejącą polewą, obsypaną bogato kawałkami prażonych pistacji.
Po wszystkim wróciłam do łóżka ściskając w ręku mokry,samotny patyk.....tylko to mi po nim zostało.
Tęsknię za nim.Na szczęście mam pojemny zamrażalnik.Jeszcze wiele lodów się w nim zmieści.Kto wie.... może dziś znów będzie kolejny
.