ma ona ogromny wpływ na funkcjonowanie człowieka i jego najbliższych.
Owszem. Choć warto zaznaczyć, że to nie wygląda tak, że chory na depresję przez cały czas zachowuje się w taki sam sposób. To raczej sinusoida niż ciągły "dół".
Skoro o tym mowa, to "Matka Teresa" była obłudną, zdewociałą, sadystyczną suką. Manipulującą i oszukującą opinię publiczną. Udającą, że chce pomagać innym. Ona działała tylko w interesie instytucjonalnego Kościoła. Kazała podopiecznym jej hospicjów cierpieć męki w koszmarnych warunkach braku higieny i antyseptyki, w ropiejących odleżynach, a sama leczyła się w najlepszych klinikach w USA. Była w istocie antywzorem, niemającym nic wspólnego z miłosierdziem. Ona zasłużyła prędzej na to, by ją skrócić o głowę, a nie stawiać ją na piedestale.
sama depresja już nie jest czerwoną flagą, ale sygnałem do odwrotu i ucieczki.
Twoja opinia nie jest prawdą absolutną.
John Stuart Mill cierpiał na depresję, i w wyjściu z niej bardzo pomogła mu kobieta, która została jego żoną. Poznał ją w trakcie swojej choroby.
Jak widać, zdarzają się też ciepłe, empatyczne kobiety o romantycznej naturze. Nie wszystkie są zimnymi sukami.
Dla mnie sygnałem do odwrotu i ucieczki są np. katolickie poglądy kobiety. Choć nie tylko.
z którym można zdobywać świat
A co to znaczy "zdobywać świat"? Co to w ogóle za sformułowanie?
Ja chcę kobiety romantycznej, ciepłej, empatycznej, kochającej zwierzęta, chodzącej na jogę, wegetarianki, niepijącej i niepalącej, pozytywnie zakręconej, lubiącej siedzieć przy świecach, otwartej, szczerej i mającej poczucie humoru.
To bardziej precyzyjne określenie tego, kogo się preferuje, nie uważasz?
jeśli miałbyś się dopiero związać z osobą chorą psychicznie to chciałbyś wchodzić w rolę opiekunki, terapeutki, zmagać się z czyjąś chorobą?
Powiem bardziej ogólnie: dla mnie czyjaś choroba psychiczna sama w sobie nigdy nie jest czynnikiem, który byłby dla mnie czymś uniemożliwiającym wejście w związek.
Uważam, że prawo do szczęścia człowiek ma niezależnie od tego, czy jest chory psychicznie lub "neuroatypowy", czy nie.
Miłość i więź emocjonalna od tego nie zależą.
Na pewno nie miałbym żadnego problemu z przytuleniem kobiety chorej psychicznie, głaskaniem jej po głowie, pocieszaniem itd. - przeciwnie, uważałbym to za budujące i będące czymś jednoznacznie dobrym. No chyba żeby taka kobieta mnie wtedy odpychała i nie chciała ode mnie tego wsparcia - wtedy oczywiście bym uciekł. No ale wtedy powodem byłoby jej zachowanie, a nie choroba sama w sobie.
Dla mnie rzeczy, które skreślają kobietę w moich oczach, to:
Nałogi
Niekulturalność (np. nadużywanie wulgaryzmów)
Lecenie na bad boyów lub hybristofilia
Lecenie na napakowanych kolesi
Zbytnia religijność
Niedbanie o siebie
Brak empatii
Głupota
Brak poczucia humoru
Negatywne nastawienie
"Kartoflany" nos i ogólnie brzydkie rysy twarzy
Brak biustu
Brak pasji, zainteresowań
Niekochanie zwierząt
Lecenie na kasę/drogie samochody itd.
Roszczeniowość, materializm
Nieszczerość
Przybieranie postawy "domyśl się" i nieumiejętność/niechęć wytłumaczenia, o co chodzi
Wiek po menopauzie
Niedotykalskość
Zahamowania seksualne i brak chęci pozbycia się ich
Natomiast na tej liście nie ma choroby psychicznej. I nie widzę powodu, z którego miałaby być.
Jakiś % osób z depresją strzela samobója, winna temu jest wyłącznie ich choroba.
A bierzesz w ogóle pod uwagę fakt, że samotność jest czynnikiem sprzyjającym pojawieniu się depresji?
Takim czynnikiem jest też np. bycie długotrwale bezrobotnym. A połączenie samotności i bezrobotności sprzyja temu podwójnie.
tylko mnie z tego domu wyciągnie gdzieś i będziemy razem przeżywać wspólne przygody.
"Wspólne przygody" to bardzo ogólnikowa rzecz. Nie wiem, co masz na myśli.
Nie mam nic przeciwko wspólnym przygodom, rozumianym np. jako wspólne wyjazdy, wypady na weekend, wczasy, wakacje itd.