Najbardziej to żal mi straconych kilkunastu lat. Teraz jak jestem przed 50 tką dopiero odkrywamy albo może raczej ujawniamy fantazje fetysze i małe perwersyjki, które wznoszą nasz sex na inny pułap. Jak miałem 30 lat mogłem mieć 3 albo 4 strzały dziennie. Po dwudniowej przerwie miałem taki strzał że zalewałem mojej pani brzuch od pępka aż po biust. Ach gdybym teraz miał takie ilości... albo wtedy był taki otwarty na eksperymenty. Inna sprawa że oboje z Ż byliśmy skupieni na standardowym scenariuszu- gra wstępna stosunek, strzał gdzieś na brzuszek i chusteczki. Moja Ż nie była zbyt skora do innowacji a największym fetyszem było założenie pończoch i gorsetu. Ależ bym chciał mieć teraz taki wytrysk jak wówczas. Takie 10 obecnych strzałów do kubeczka załatwił bym w 4 strzałach.