• Witaj na forum erotycznym SexForum.pl

    Forum przeznaczone jest wyłącznie dla dorosłych. Jeżeli nie jesteś pełnoletni, lub nie chcesz oglądać treści erotycznych koniecznie opuść tą stronę.

Partner z niskim libido

Kobieta

Natnik

Cichy Podglądacz
Od jakichś dwóch miesięcy jestem w związku. To mój pierwszy chłopak, jest 17 lat starszy ode mnie (preferuję mężczyzn po 40-tce). On niestety mieszka w innym kraju, ale spędziliśmy u mnie razem 3 tygodnie na żywo. Jest słodki, to słowo najlepiej go opisuje. Dobrze się rozumiemy, czuję się przy nim swobodnie. Ale podczas wizyty trochę zawiodła mnie jakość seksu. Spotykałam się wcześniej z jego rówieśnikiem, który miał mnóstwo energii seksualnej i świetnie się razem bawiliśmy. A tutaj praktycznie brak inicjatywy, brak starania się o mój orgazm. Ja dawałam mu go prawie codziennie w różnych formach. Ze mną po raz pierwszy spróbował anala. Ale czułam, że nie jest zbytnio zainteresowany tą sferą. I rzeczywiście, kilka dni temu wyznał, że ma niskie libido. Jedna z przyczyn, dla których rozstał się z pierwszą żoną. Było mu ciężko o tym opowiadać, chciał być ze mną bardzo szczery, za co jestem wdzięczna. Twierdzi, że tym mniejszy czuje popęd, im silniejsza jest emocjonalna więź. Porównał to też do miłości rodzeństwa.
To niestety problem dla mnie, osoby z wysokim libido. Mam mnóstwo fantazji i chęci na seks, nie chcę czuć się w tym związku sfrustrowana. Ciężko myśleć o wspólnej przyszłości. Dystans też nie pomaga w rozwiązywaniu problemów na bieżąco.

Czy mieliście podobne doświadczenia? Jak czuliście się w takim związku? Może mielibyście jakieś dobre rady?
 
Mężczyzna

Jedenon

Podrywacz
Od jakichś dwóch miesięcy jestem w związku. To mój pierwszy chłopak, jest 17 lat starszy ode mnie (preferuję mężczyzn po 40-tce). On niestety mieszka w innym kraju, ale spędziliśmy u mnie razem 3 tygodnie na żywo. Jest słodki, to słowo najlepiej go opisuje. Dobrze się rozumiemy, czuję się przy nim swobodnie. Ale podczas wizyty trochę zawiodła mnie jakość seksu. Spotykałam się wcześniej z jego rówieśnikiem, który miał mnóstwo energii seksualnej i świetnie się razem bawiliśmy. A tutaj praktycznie brak inicjatywy, brak starania się o mój orgazm. Ja dawałam mu go prawie codziennie w różnych formach. Ze mną po raz pierwszy spróbował anala. Ale czułam, że nie jest zbytnio zainteresowany tą sferą. I rzeczywiście, kilka dni temu wyznał, że ma niskie libido. Jedna z przyczyn, dla których rozstał się z pierwszą żoną. Było mu ciężko o tym opowiadać, chciał być ze mną bardzo szczery, za co jestem wdzięczna. Twierdzi, że tym mniejszy czuje popęd, im silniejsza jest emocjonalna więź. Porównał to też do miłości rodzeństwa.
To niestety problem dla mnie, osoby z wysokim libido. Mam mnóstwo fantazji i chęci na seks, nie chcę czuć się w tym związku sfrustrowana. Ciężko myśleć o wspólnej przyszłości. Dystans też nie pomaga w rozwiązywaniu problemów na bieżąco.

Czy mieliście podobne doświadczenia? Jak czuliście się w takim związku? Może mielibyście jakieś dobre rady?
Niestety to ziazek bez przyszłości zawsze czegoś bedzie brakować. Znam temat .
 
Kobieta

Natnik

Cichy Podglądacz
Rozmawiałeś z nią o tym?
Jestem dziewczyną, to mój chłopak ma niskie libido. To tak dla uściślenia 😉

Tak, rozmawialiśmy. Ja oczywiście od początku stawiałam sprawę jasno, że mam swoje potrzeby i nie mogę z nich rezygnować, zwłaszcza w młodym wieku, zwłaszcza że zaczęłam przygodę z seksem nieco ponad rok temu. On szczerze przyznał, że nie może mi niczego zagwarantować. Że niestety jego związki, gdzie była ta czułość i bliskość emocjonalna, kończyły się przez jego niski popęd i niezaspokajanie partnerki. I sam przyznaje, że wie że zawalił, że zawiódł pod tym względem. Ale było to też dla niego strasznie przykre, bo naprawdę je kochał. Mówił, że ulżyło mu gdy żona zdążyła odejść od niego w młodym wieku i znaleźć zaspokojenie gdzie indziej, urodzić dziecko (on nigdy nie chciał ich mieć, w tym akurat jesteśmy dobrze dopasowani). Więc wiem, że jest dobrym człowiekiem i zależy mu na szczęściu tych których kocha. Nie bywa zazdrosny. Jest wyjątkowym facetem, ale frustruje mnie to zbyt niewinne i pozbawione fantazji podejście. Innym problemem są też jego stany depresyjne i brak umiejętności utrzymywania kontaktu na odległość. I mam wrażenie, że to wszystko się ze sobą łączy i przenika. Że może każda z tych rzeczy go przytłacza. Ale nie wiem, jak mogłabym mu pomóc i jednocześnie sama nie zwariować i nie zapominać o sobie. Kocham go, ale już raz próbowałam wyciągnąć mężczyznę z depresji i skończyło się na drastycznym pogorszeniu mojego stanu psychicznego.
 
Kobieta

Soulmate86

Seks Praktykant
Szczerze? Na początku było mi bardzo ciężko. Problem widziałam we mnie, tym że może go nie kręcę, nudzę go itp. Byłam smutna, rozgoryczona, sfrustrowana.
Z czasem przywykłam, że dla niego seks 2x w tygodniu to max, dla mnie mógłby być codziennie.
Mimo wszystko nie wyobrażam sobie rozstać się, bo poza seksem jest wszystko fantastyczne. A i sam seks, mimo różnic w temperamentach też jest super.
 
Kobieta

Natnik

Cichy Podglądacz
Szczerze? Na początku było mi bardzo ciężko. Problem widziałam we mnie, tym że może go nie kręcę, nudzę go itp. Byłam smutna, rozgoryczona, sfrustrowana.
Z czasem przywykłam, że dla niego seks 2x w tygodniu to max, dla mnie mógłby być codziennie.
Mimo wszystko nie wyobrażam sobie rozstać się, bo poza seksem jest wszystko fantastyczne. A i sam seks, mimo różnic w temperamentach też jest super.
Myślę właśnie nad tym, czy też byłabym w stanie zrezygnować w większej ilości seksu i cieszyć się pozostałymi aspektami... Może rzeczywiście warto spróbować, nie chcę zbyt wcześnie skazywać tego związku na porażkę. Dziękuję ❤️
 
Mężczyzna

C_N

Seks Praktykant
Trochę się zbierałem, żeby się tu wypowiedzieć, bo nie jest to dla mnie ani łatwe ani przyjemne, ale cóż, może moje doświadczenia coś pomogą.

Powiem wprost - od razu kończ ten związek. Im szybciej tym lepiej. Oszczędzisz krzywdy sobie i partnerowi, a także dasz czas na znalezienie kogoś dopasowanego.

I tak - DOPASOWANEGO. Mówienie, że nie tylko o seks chodzi to głupota. Bo o ile faktycznie, nie tylko o to chodzi, to nie da się bez tego funkcjonować. Kwestie seksualne są po prostu zbyt ważne i jak się tu ludzie nie dopasują, to związek jest z góry skazany na porażkę.

Ale teraz do samego libido - może po prostu opowiem jak to było u mnie.

Swego czasu (im bardziej wstecz) miałem piekielne libido (w sumie to cały czas potem też, ale pojawiły się komplikacje). Seks nawet kilkanaście razy dziennie. Zdarzyło się nawet, że jedna z partnerek zrezygnowała z układu bo o ile było jej super, to psychicznie przerosło ją to, że nie jest w stanie fizycznie i seksualnie mi sprostać.

No ale potem zaczęły się problemy. Problemy w mojej głowie. Mam straszną przeszłość - taką, której nikomu nie życzę. Do tragicznych wspomnień dochodzi fakt, że nikt mi w życiu nic nie dał i od młodego muszę o wszystko walczyć, więc ciągłe przepracowanie, przemęczenie itp., również nie pomagają.

To wszystko wywołało depresję. I nie mówię tu o "smutnych myślach". Depresja, która doprowadziła mnie na skraj samobójstwa i gdyby nie moja była, która dosłownie za szmaty wyciągnęła mnie z tego syfu, to dzisiaj bym wam o tym nie pisał. (Choć nie mamy już kontaktu, jestem i będę jej dozgonnie za to wdzięczny.)

Razem z tym, pojawiły się problemy z seksem. I to może nawet nie tak, że libido spadło czy coś, ale efekt był ten sam - zanikła u mnie skłonność, a nawet możliwość inicjacji kwestii seksualnych, pojawiła się bierność w seksie, niechęć do kontaktu fizycznego i całkowity niemal brak okazywania czułości.

Na początku partnerki niby to rozumiały, akceptowały i deklarowały wsparcie. "Gówno-drewno". Jak zaczynało im brakować seksu, to zaczynały się jazdy. Na początku niby delikatne, zwykłe fochy itp., ale potem się pogarszało - wjeżdżanie na psychikę poprzez wywoływanie poczucia winy ("nie chcesz się bzykać, bo to pewnie ze mną jest coś nie tak"). Na końcu dochodziły do totalnej toksyny, poprzez wyładowywanie się na mnie.

Wszystko to pogarszało jeszcze bardziej mój stan i pogłębiało problemy z seksem.

Cykl powtarzał się kilkukrotnie. Przy nowych partnerkach na początku też oczywiście miałem większe możliwości - euforia, ekscytacja i emocje wygłuszały nieco kwestie depresyjne i dawały większe możliwości. Niestety potem depresja wracała.

Od żadnej nie otrzymywałem wsparcia, które by na pewno pomogło - żadne deklaracji chęci wsparcia i walki nie ziściły się i kończyło się to tylko wyładowywaniem frustracji z braku seksu.

A skąd wiem, że by pomogło? Bo w końcu trafiłem na jedną, która faktycznie pomogła. Jednak nie ma się co łudzić, że "ja też taka będę". Moja była miała już doświadczenie w leczeniu psychiatrycznym i terapiach, ze względu na własne problemy i w zasadzie to był "gamechanger". Dodatkowo była naprawdę... Nie powiem "wyjatkową", bo to nie ten wydźwięk. Była bardzo specyficzną osobą. To też niestety doprowadziło do końca tego związku, jednak faktycznie uratowała ona mnie i moje życie seksualne.

Tak więc podsumowując - jako osoba, która takie coś przeszła - dla swojego i partnera dobra odpuść. Dajcie sobie znaleźć kogoś o podobnym poziomie potrzeb. To jest zbyt ważny temat. Niedobory w kwestiach seksualnych prowadzą do frustracji, a ona z kolei może mieć druzgocące konsekwencje.
 
Mężczyzna

Leko

Cichy Podglądacz
To mój pierwszy chłopak, jest 17 lat starszy ode mnie (preferuję mężczyzn po 40-tce).
Czyli jesteś młoda rozbuchana, a on stary zdziadziały jak ja.

Libido się leczy, wiem bo to robię i daje świetne efekty. Zamiast stać raz na 10 dni (nocna erekcja) to stoi raz. A dziś nawet mega-twarda młodzieńcza erekcja na poziomie 5% najlepszych z filmów porno (w tym wyjątkowo pionowa i bananowa a nie prosta). A dopiero zaczynam leczenie (to tylko 14 dni). Idzie dobrze więc typowe 3-5 nocnych erekcji pewnie uzyskam w grudniu.

Ogólnie faceci po 40-tce słabną i jest coraz gorzej. Ogólnie andropauza / menopauza. Może sobie dobierz kogoś w rozsądniejszym wieku. Choć fakt, że leki będą coraz lepsze i teraz z Viagrą za 4,5 zł mogę więcej niż 30 lat temu (30 minut a nie 10). Leki na libido też nie zginą i będą lepsze. Ale ok. 40 vs 23 lata to dla mnie przesada, mimo że stary dziadek na środkach dopingujących da radę z ogromnym zapasem.
 
Kobieta

Natnik

Cichy Podglądacz
Trochę się zbierałem, żeby się tu wypowiedzieć, bo nie jest to dla mnie ani łatwe ani przyjemne, ale cóż, może moje doświadczenia coś pomogą.

Powiem wprost - od razu kończ ten związek. Im szybciej tym lepiej. Oszczędzisz krzywdy sobie i partnerowi, a także dasz czas na znalezienie kogoś dopasowanego.

I tak - DOPASOWANEGO. Mówienie, że nie tylko o seks chodzi to głupota. Bo o ile faktycznie, nie tylko o to chodzi, to nie da się bez tego funkcjonować. Kwestie seksualne są po prostu zbyt ważne i jak się tu ludzie nie dopasują, to związek jest z góry skazany na porażkę.

Ale teraz do samego libido - może po prostu opowiem jak to było u mnie.

Swego czasu (im bardziej wstecz) miałem piekielne libido (w sumie to cały czas potem też, ale pojawiły się komplikacje). Seks nawet kilkanaście razy dziennie. Zdarzyło się nawet, że jedna z partnerek zrezygnowała z układu bo o ile było jej super, to psychicznie przerosło ją to, że nie jest w stanie fizycznie i seksualnie mi sprostać.

No ale potem zaczęły się problemy. Problemy w mojej głowie. Mam straszną przeszłość - taką, której nikomu nie życzę. Do tragicznych wspomnień dochodzi fakt, że nikt mi w życiu nic nie dał i od młodego muszę o wszystko walczyć, więc ciągłe przepracowanie, przemęczenie itp., również nie pomagają.

To wszystko wywołało depresję. I nie mówię tu o "smutnych myślach". Depresja, która doprowadziła mnie na skraj samobójstwa i gdyby nie moja była, która dosłownie za szmaty wyciągnęła mnie z tego syfu, to dzisiaj bym wam o tym nie pisał. (Choć nie mamy już kontaktu, jestem i będę jej dozgonnie za to wdzięczny.)

Razem z tym, pojawiły się problemy z seksem. I to może nawet nie tak, że libido spadło czy coś, ale efekt był ten sam - zanikła u mnie skłonność, a nawet możliwość inicjacji kwestii seksualnych, pojawiła się bierność w seksie, niechęć do kontaktu fizycznego i całkowity niemal brak okazywania czułości.

Na początku partnerki niby to rozumiały, akceptowały i deklarowały wsparcie. "Gówno-drewno". Jak zaczynało im brakować seksu, to zaczynały się jazdy. Na początku niby delikatne, zwykłe fochy itp., ale potem się pogarszało - wjeżdżanie na psychikę poprzez wywoływanie poczucia winy ("nie chcesz się bzykać, bo to pewnie ze mną jest coś nie tak"). Na końcu dochodziły do totalnej toksyny, poprzez wyładowywanie się na mnie.

Wszystko to pogarszało jeszcze bardziej mój stan i pogłębiało problemy z seksem.

Cykl powtarzał się kilkukrotnie. Przy nowych partnerkach na początku też oczywiście miałem większe możliwości - euforia, ekscytacja i emocje wygłuszały nieco kwestie depresyjne i dawały większe możliwości. Niestety potem depresja wracała.

Od żadnej nie otrzymywałem wsparcia, które by na pewno pomogło - żadne deklaracji chęci wsparcia i walki nie ziściły się i kończyło się to tylko wyładowywaniem frustracji z braku seksu.

A skąd wiem, że by pomogło? Bo w końcu trafiłem na jedną, która faktycznie pomogła. Jednak nie ma się co łudzić, że "ja też taka będę". Moja była miała już doświadczenie w leczeniu psychiatrycznym i terapiach, ze względu na własne problemy i w zasadzie to był "gamechanger". Dodatkowo była naprawdę... Nie powiem "wyjatkową", bo to nie ten wydźwięk. Była bardzo specyficzną osobą. To też niestety doprowadziło do końca tego związku, jednak faktycznie uratowała ona mnie i moje życie seksualne.

Tak więc podsumowując - jako osoba, która takie coś przeszła - dla swojego i partnera dobra odpuść. Dajcie sobie znaleźć kogoś o podobnym poziomie potrzeb. To jest zbyt ważny temat. Niedobory w kwestiach seksualnych prowadzą do frustracji, a ona z kolei może mieć druzgocące konsekwencje.
Dziękuję za podzielenie się swoim doświadczeniem i ogromną szczerość. Niedawno rozstałam się z nim, obojgu jest nam smutno, ale cóż. Po ostatniej rozmowie jaką ze sobą przeprowadziliśmy wyczułam, że on po prostu nie chce się zmienić, nie dąży do tego (chodzi mi o jego problemy z psychiką). Przyznał, że jest Piotrusiem Panem i nigdy nie potrafił wziąć odpowiedzialności za związek. Jest permanentnie apatyczny i nie potrafi utrzymać kontaktu na odległość. Nie chce chodzić na terapię, więc uważam że moja pomoc nic by nie zdziałała. To samo było z innym facetem, który tylko wpędził mnie w gorszą depresję, a jeszcze próbował mnie odciągnąć od leczenia psychiatrycznego. Więc nie zamierzam pakować się drugi raz w to samo. Jest mi źle, ale czuję że tak trzeba było zrobić.
Jeszcze raz dziękuję i życzę Ci wszystkiego dobrego ❤️
 
Mężczyzna

Monsz

Podrywacz
Dziękuję za podzielenie się swoim doświadczeniem i ogromną szczerość. Niedawno rozstałam się z nim, obojgu jest nam smutno, ale cóż. Po ostatniej rozmowie jaką ze sobą przeprowadziliśmy wyczułam, że on po prostu nie chce się zmienić, nie dąży do tego (chodzi mi o jego problemy z psychiką). Przyznał, że jest Piotrusiem Panem i nigdy nie potrafił wziąć odpowiedzialności za związek. Jest permanentnie apatyczny i nie potrafi utrzymać kontaktu na odległość. Nie chce chodzić na terapię, więc uważam że moja pomoc nic by nie zdziałała. To samo było z innym facetem, który tylko wpędził mnie w gorszą depresję, a jeszcze próbował mnie odciągnąć od leczenia psychiatrycznego. Więc nie zamierzam pakować się drugi raz w to samo. Jest mi źle, ale czuję że tak trzeba było zrobić.
Jeszcze raz dziękuję i życzę Ci wszystkiego dobrego ❤️
Bedzie ciezko i smutno szczegolnie na poczatku, ale to chyba najlepsze co moglas zrobic w tym przypadku.
 
Kobieta

Natnik

Cichy Podglądacz
Czyli jesteś młoda rozbuchana, a on stary zdziadziały jak ja.

Libido się leczy, wiem bo to robię i daje świetne efekty. Zamiast stać raz na 10 dni (nocna erekcja) to stoi raz. A dziś nawet mega-twarda młodzieńcza erekcja na poziomie 5% najlepszych z filmów porno (w tym wyjątkowo pionowa i bananowa a nie prosta). A dopiero zaczynam leczenie (to tylko 14 dni). Idzie dobrze więc typowe 3-5 nocnych erekcji pewnie uzyskam w grudniu.

Ogólnie faceci po 40-tce słabną i jest coraz gorzej. Ogólnie andropauza / menopauza. Może sobie dobierz kogoś w rozsądniejszym wieku. Choć fakt, że leki będą coraz lepsze i teraz z Viagrą za 4,5 zł mogę więcej niż 30 lat temu (30 minut a nie 10). Leki na libido też nie zginą i będą lepsze. Ale ok. 40 vs 23 lata to dla mnie przesada, mimo że stary dziadek na środkach dopingujących da radę z ogromnym zapasem.
Nie zgodzę się z tym. Spotykałam się z innymi czterdziestoparolatkami, którym energii seksualnej nie brakowało. Dla mnie to nie jest takie proste, bo osoby w moim wieku czy np. 5, czy nawet 10 lat starsze po prostu mi się nie podobają, nie pociągają mnie. Więc cóż z tego, że będą mieli ochotę na seks, jeśli ja będę wtedy oporna 😉 Chodzi raczej o dopasowanie ludzi według potrzeb. A mój teraz już były chłopak zmaga się prawdopodobnie z konkretnym problemem. Gdy był młodszy, postrzegał kobiety jako obiekty seksualne, więc prawdopodobnie luźne relacje są dla niego teraz bardziej podniecające, a te kochane w ogóle nie kojarzą mu się z czymś "nieczystym" według jego podświadomości. Troszkę o tym poczytałam gdy nakreślił mi to w większych szczegółach.
 
Kobieta

Natnik

Cichy Podglądacz
Bedzie ciezko i smutno szczegolnie na poczatku, ale to chyba najlepsze co moglas zrobic w tym przypadku.
Mam taką nieśmiałą nadzieję, że w końcu weźmie się za siebie i może kiedyś jeszcze uda nam się odzyskać to co teraz jest niemożliwym do kontynuowania. Ale nie będę też liczyć na cud. Skoro po poprzednich rozstaniach z naprawdę czułymi kobietami nie czuł że ma dosyć tracenia ważnych dla siebie osób, to ja na razie będę się starać żyć bez niego, poznawać nowych ludzi, a co przyniesie przyszłość, czas pokaże.
 

Podobne tematy


Stripchat
Prywatne rozmowy
Pomoc Użytkownicy
    Nie dołączyłeś do żadnego pokoju.
    Do góry