Od jakichś dwóch miesięcy jestem w związku. To mój pierwszy chłopak, jest 17 lat starszy ode mnie (preferuję mężczyzn po 40-tce). On niestety mieszka w innym kraju, ale spędziliśmy u mnie razem 3 tygodnie na żywo. Jest słodki, to słowo najlepiej go opisuje. Dobrze się rozumiemy, czuję się przy nim swobodnie. Ale podczas wizyty trochę zawiodła mnie jakość seksu. Spotykałam się wcześniej z jego rówieśnikiem, który miał mnóstwo energii seksualnej i świetnie się razem bawiliśmy. A tutaj praktycznie brak inicjatywy, brak starania się o mój orgazm. Ja dawałam mu go prawie codziennie w różnych formach. Ze mną po raz pierwszy spróbował anala. Ale czułam, że nie jest zbytnio zainteresowany tą sferą. I rzeczywiście, kilka dni temu wyznał, że ma niskie libido. Jedna z przyczyn, dla których rozstał się z pierwszą żoną. Było mu ciężko o tym opowiadać, chciał być ze mną bardzo szczery, za co jestem wdzięczna. Twierdzi, że tym mniejszy czuje popęd, im silniejsza jest emocjonalna więź. Porównał to też do miłości rodzeństwa.
To niestety problem dla mnie, osoby z wysokim libido. Mam mnóstwo fantazji i chęci na seks, nie chcę czuć się w tym związku sfrustrowana. Ciężko myśleć o wspólnej przyszłości. Dystans też nie pomaga w rozwiązywaniu problemów na bieżąco.
Czy mieliście podobne doświadczenia? Jak czuliście się w takim związku? Może mielibyście jakieś dobre rady?
To niestety problem dla mnie, osoby z wysokim libido. Mam mnóstwo fantazji i chęci na seks, nie chcę czuć się w tym związku sfrustrowana. Ciężko myśleć o wspólnej przyszłości. Dystans też nie pomaga w rozwiązywaniu problemów na bieżąco.
Czy mieliście podobne doświadczenia? Jak czuliście się w takim związku? Może mielibyście jakieś dobre rady?