Dokładnie, więc nie zawsze robimy wszystko przez całe życie to co tylko chcemy.Rzadko kiedy i tak możemy je w pełni ujawnić, bo tkwimy w pułapce bycia formowanymi przez cudze spojrzenia.
Dokładnie, więc nie zawsze robimy wszystko przez całe życie to co tylko chcemy.Rzadko kiedy i tak możemy je w pełni ujawnić, bo tkwimy w pułapce bycia formowanymi przez cudze spojrzenia.
Najlepsze związki to te oparte na mądrych kompromisach i wzajemnej wyrozumiałości.Tak tyle że to droga donikąd a na pewno do unieszczęśliwienia samego siebie i drugiej osoby.
Najbardziej boli .swiadomość, że wyrzadziłes komuś krzywdę.Tak tyle że to droga donikąd a na pewno do unieszczęśliwienia samego siebie i drugiej osoby.
Pytanie to po co chcesz być z tą osobą jeśli masz inne pragnienia to wchodzi na ranienie drugiej osoby i okłamywanie jej. To jest złe. Lepiej rozmawiać.Ale pytanie tutaj to czy warto ukrywać swoje ja będąc równolegle nieszczerym wobec kogoś
Dlatego napisałem że tak się pierdoli relacje bo dowiedziałem się o pewnych rzeczach po wielu latach. Nie było czego ratować, a wystarczyło być szczerym od samego początku. Za dużo.Pytanie to po co chcesz być z tą osobą jeśli masz inne pragnienia to wchodzi na ranienie drugiej osoby i okłamywanie jej. To jest złe. Lepiej rozmawiać.
Boli i nie da się tego wymazać.Najbardziej boli .swiadomość, że wyrzadziłes komuś krzywdę.
Jako ludzie zbyt różnimy się pod względem konstrukcji psychicznej i wyznawanych wartości, by takie problemy roztrząsać. Dla jednego np. podwójne życie i ukrywanie wielu rzeczy przed drugą osobą będzie absolutnie do pogodzenia z samym sobą, a inny w tym nie wytrzyma.Pytanie to po co chcesz być z tą osobą jeśli masz inne pragnienia to wchodzi na ranienie drugiej osoby i okłamywanie jej. To jest złe. Lepiej rozmawiać.
Jedyny sposób to wybaczenie, ale na to trzeba zasłużyć lub liczyc na dobre serce skrzywdzonej osobyDlatego napisałem że tak się pierdoli relacje bo dowiedziałem się o pewnych rzeczach po wielu latach. Nie było czego ratować, a wystarczyło być szczerym od samego początku. Za dużo.
Boli i nie da się tego wymazać.
No to współczuję, że musiałeś mierzyć się z takim przykrym doświadczeniem.Dlatego napisałem że tak się pierdoli relacje bo dowiedziałem się o pewnych rzeczach po wielu latach. Nie było czego ratować, a wystarczyło być szczerym od samego początku. Za dużo.
Boli i nie da się tego wymazać.
Wybaczyłem. Ale musiałem uciec najdalej jak się tylko dało.Jedyny sposób to wybaczenie, ale na to trzeba zasłużyć lub liczyc na dobre serce skrzywdzonej osoby
Dzięki, temat zamknięty ale przestroga dla innych, nie ściemniajcie przed kimś na kim wam zależy.No to współczuję, że musiałeś mierzyć się z takim przykrym doświadczeniem.
Jestes dobrym człowiekiem, przywróciłes komus spokoj ducha.Wybaczyłem. Ale musiałem uciec najdalej jak się tylko dało.
Dzięki, temat zamknięty ale przestroga dla innych, nie ściemniajcie przed kimś na kim wam zależy.
Nie potrzebowała mojego wybaczenia bo świetnie sobie poradziła bez niego. Ja go bardziej potrzebowałem dla samego siebie.Jestes dobrym człowiekiem, przywróciłes komus spokoj ducha.
I mądrym....Nie potrzebowała mojego wybaczenia bo świetnie sobie poradziła bez niego. Ja go bardziej potrzebowałem dla samego siebie.
Mądry Polak po szkodzie. DopieroI mądrym....
Okay, zgadzam się. Tylko, że na pewno związku nie buduje się w sposób taki, że poznajesz się, wymieniasz poglądami i zgadzacie się być razem, albo nie.I wszystko rozbija się tu właśnie o rozmowę, wymianę poglądów na dany temat. Też się uczyłam artykułować pewne myśli, nie od razu z nimi wyskakiwałam, ale po ki czort być z kimś skoro nie chcemy tej osobie o czymś powiedzieć, a co jest dla nas w jakiś tam sposób ważne? Czy można coś takiego nazwać związkiem? Wg mnie nie. To zwykłe przyzwyczajenie.
Rozmowa dla jedynych łatwa, dla drugich bardzo trudna. W moim przypadku ja starałem się rozmawiać.... Ale już mi się nie chce...I wszystko rozbija się tu właśnie o rozmowę, wymianę poglądów na dany temat. Też się uczyłam artykułować pewne myśli, nie od razu z nimi wyskakiwałam, ale po ki czort być z kimś skoro nie chcemy tej osobie o czymś powiedzieć, a co jest dla nas w jakiś tam sposób ważne? Czy można coś takiego nazwać związkiem? Wg mnie nie. To zwykłe przyzwyczajenie.
Okay, zgadzam się. Tylko, że na pewno związku nie buduje się w sposób taki, że poznajesz się, wymieniasz poglądami i zgadzacie się być razem, albo nie.
Przede wszystkim musi być jakaś więź, która będzie ponad wszystko inaczej to nie przetrwa według mnie. Nie wiem nawet wspólne wyjazdy na ryby byle łączyły ludzi i wtedy zawsze znajdzie się druga osoba z którą będzie można coś budować.
Jeśli ktoś buduje związek przez pryzmat współżycia seksualnego spoko niech szuka i znajdzie taką osobę co też ją to kręci.
Sam osobiście lubię ten rodzaj rozrwyki jednakże jakby na tym miał się tylko opierać mój związek to bym podziękował.
Wiesz dochodzą inne sprawy... Np. Dzieci i proste sprawy się komplikują...Okay, zgadzam się. Tylko, że na pewno związku nie buduje się w sposób taki, że poznajesz się, wymieniasz poglądami i zgadzacie się być razem, albo nie.
Przede wszystkim musi być jakaś więź, która będzie ponad wszystko inaczej to nie przetrwa według mnie. Nie wiem nawet wspólne wyjazdy na ryby byle łączyły ludzi i wtedy zawsze znajdzie się druga osoba z którą będzie można coś budować.
Jeśli ktoś buduje związek przez pryzmat współżycia seksualnego spoko niech szuka i znajdzie taką osobę co też ją to kręci.
Sam osobiście lubię ten rodzaj rozrwyki jednakże jakby na tym miał się tylko opierać mój związek to bym podziękował.
Sosna, odnośnie związków to może obrazowo i tak, jak ja to widzę, ok?Okay, zgadzam się. Tylko, że na pewno związku nie buduje się w sposób taki, że poznajesz się, wymieniasz poglądami i zgadzacie się być razem, albo nie.
Przede wszystkim musi być jakaś więź, która będzie ponad wszystko inaczej to nie przetrwa według mnie. Nie wiem nawet wspólne wyjazdy na ryby byle łączyły ludzi i wtedy zawsze znajdzie się druga osoba z którą będzie można coś budować.
Jeśli ktoś buduje związek przez pryzmat współżycia seksualnego spoko niech szuka i znajdzie taką osobę co też ją to kręci.
Sam osobiście lubię ten rodzaj rozrwyki jednakże jakby na tym miał się tylko opierać mój związek to bym podziękował.
Pięknie. Takie dobre rzeczy wyczytać w interencie.Sosna, odnośnie związków to może obrazowo i tak, jak ja to widzę, ok?
Związek (czy to sformalizowany czy też nie - doesn't matter) jest jak dom. Musi mieć solidny fundament. W pierwszej chwili powiesz może, że to miłość i po części będziesz mieć rację, ale ten fundament to coś jeszcze. Każdy inaczej zdefiniuje swój, w moim przypadku to mieszanka miłości, wspólnej historii i zainteresowań, od których wszystko się zaczęło. I z biegiem czasu na ten fundament dwoje ludzi dokłada swoje własne cegły, ale też kołują te wspólne, wznosząc tym samym swój nowy dom. Cegły utożsamiają to, co się wnosi do związku, ale również i to, co dla niego jest najważniejsze. Zaangażowanie, oddanie, troska, czułość, wspólne marzenia, plany, dochodzą też czasami dzieci, kredyt hipoteczny etc. - można długo wymieniać, ale te cegły to też wzajemne oczekiwania, zaś cementem jest obustronna komunikacja, zwykłe rozmowy oraz ciekawość i świadomość tego, co myśli i co czuje druga strona. Ważne spoiwo, niczym go nie zastąpisz.
Do pewnego momentu może iść super, cementu masz od gwizdka, a budowa idzie gładko i przyjemnie. Jednak potem może być różnie, bo mimo tego, że ten dom jako tako stoi, to przy każdym podmuchu wiatru niektóre cegły trzeszczą, gdyż zostały położone ot tak, jedna na drugiej, bez cementu. Jeszcze jest ok, gdy się w porę orientujesz i uzupełniasz te luki. Gorzej, gdy cegły zaczynają spadać na ziemię, jedna po drugiej, a dwoje ludzi patrzy na to jak te jełopy, zdziwieni, że ten dom im się sypie. A czasami nawet już nie tacy zdziwieni... W bardzo skrajnym przypadku pozostaje fundament i jakiś metr czy dwa nadbudówki, a idzie zima - czy to wystarczy...? No nie wiem...
Tak to widzę, w taki sposób to pojmuję. I odpowiadając na główne pytanie tego wątku, jeśli miałabym ukrywać swoje oczekiwania, preferencje to brakowałoby w tej budowli kilka moich istotnych cegieł i odrobiny cementu, a w efekcie mieszkałabym w domu, który mimo solidnego fundamentu, nie do końca jest "mój". Czegoś w nim brakuje.
Różne są sytuacje, ale wiem, że ja bym tak nie dała rady. Wpakowałam tych cegieł ile tylko byłam w stanie wyprodukować, w tym i te dla mnie najważniejsze, a cement wręcz ścieka po bokach, bo czy ktoś to lubi czy nie, to i tak nawijam non stop. Z boku nie wygląda to może jak światowe arcydzieło architektoniczne i inspekcja budowlana miałaby tu spore zastrzeżenia, ale tak zupełnie szczerze, mam to w nosie
Rozpoczęty przez | Tytuł | Forum | Odp | Data |
---|---|---|---|---|
Kompromitująca przeszłość partnera | Związki | 3 | ||
M | Wiek partnera | Seks | 0 | |
P | Ograniczenia w łóżku wynikające ze zdrowia partnera | Związki | 0 | |
K | Pierwszy trójkąt.Obawy i kryteria kobiet, w wyborze partnera. | Seks | 5 | |
A | Jakie lubicie slowa partnera podczas sexu ? | Seks | 21 |