Jeszcze kilka lat temu zignorowała bym takie komplementy lub potraktowała je jak jakiś żart. Wybuchła bym śmiechem z zażenowania albo zdrowo postukała się w czoło. Umiejętność przyjmowania komplementów przychodzi z czasem i wydaje mi się, że kobiety zdobywają ją wraz z poczuciem i samoświadomością własnej atrakcyjności. Tak było w moim przypadku, kiedy nie postrzegałam siebie jako atrakcyjną kobietę było mi zwyczajnie trudno w to uwierzyć, że ktoś może o mi coś miłego powiedzieć. Wraz ze wzrostem mojej samooceny zaczęłam dojrzewać do komplementów i uznałam, że wręcz mi się one należą. Uznałam, że skoro nad sobą pracuję (np. żeby ładnie wyglądać dbam o siebie, ładnie się ubieram, robię makijaż, czy co tam kto lubi) i ktoś to dostrzega na tyle żeby powiedzieć mi coś miłego to należy grzecznie podziękować i zaakceptować czyjąś opinię. A nawet więcej... uważam, że okazanie wdzięczności za komplement jest czymś mega pozytywnym, bo jeśli ktoś robi mi dzień miłym słowem to ja okazując wdzięczność zwyczajnym "dziękuję" lub po prostu uśmiechem też sprawiam, że osoba komplementująca poczuje się z tym dobrze (mowa rzecz jasna o normalnych komplementach) Myślę, że sztuka przyjmowania komplementów z wdzięcznością jest znacznie trudniejsza od ich prawienia i wbrew pozorom jest to niezwykła kobieca umiejętność, która na prawdę robi w relacjach damsko-męskich robotę.
"Chyba Pan żartuje... taka tam zwyczajna kiecka..." vs "Dziękuję za komplement, dawno nikt nie powiedział mi nic równie miłego co Pan"
" Że co, proszę ??? " vs "Dziękuję Panu za komplement, nie jest to mój ulubiony odcień ale chyba zacznę go używać znacznie częściej niż dotychczas"
To w mojej ocenie jest raczej pytanie w stylu tandetnego podrywu niż komplement ale też można wybrnąć z sytuacji