To ja ruszę temat bo chyba wszyscy boją się napisać
Ja generalnie z moją mam układ, więc nie wiem czy tu do końca można mówić o zdradzie ale jakieś odczucia były.
Układ polega na tym, że mam dość sporo fetyszy, moja o tym wiedziała ale z góry zaznaczyła, że nie będzie w stanie zrealizować wielu (w tym dwóch moich ulubionych). Nie chcieliśmy się rozstawać z takiego powodu i koniec końców moja dała mi przyzwolenie, że mogę swoje fetysze realizować na boku pod warunkiem, że raz - ona ma o niczym nie wiedzieć, dwa - mam pilnować kwestii zdrowotnych.
Bardzo długo tego nie realizowałem, bo jakoś dziwnie... Potem gdzieś się chcica na pewne rzeczy zaczęła i byłem blisko ale spękałem... Po jakimś czasie jak byłem turbo napalony był pierwszy skok w bok i było fajnie ale po całej akcji (bez seksu ale ja doszedłem), czułem się typowo na takim kacu moralnym... W domu jak wróciłem, wszystko normalnie i gdzieś bardzo szybko wróciłem do takiego porządku dziennego, gdzieś cała tamta akcja, jakby została w tle. Więc kac moralny trochę był ale gdzieś szybko znikł, pewnie pomogło, że jednak ta umowa była. Później jeszcze parę razy taką akcję miałem i jeszcze pewnie będę mieć. Jednak od czasu do czasu Kubie realizować swoje fantazje