"Penis", "cycki" - to tylko naskórkowe - acz powszechne - pojmowanie pewnego zjawiska ogólnie postrzeganego jako "atrakcyjność" danej płci.
To jest dla mnie, muzyka, jakbym kupował harmonijkę dlatego bo ma zajebisty grawerunek na pokrywach i fajną nazwę - np "Super Blues Big Harp Mississippi Delta". Nie liczy się, że ma kiepskie brzmienie, jest nieszczelna, nie da się na niej 'podciągać' dźwięków, stroiki są z jakiegoś "gównolitu" - ale ma super wygląd. Czyli w efekcie - porażka na całego.
Owszem, zapewne są muzycy, którzy grają i na takich. Ale czy są w pełni zadowoleni? A czy deklarując, że SĄ zadowloeni - mają jakiś punkt odniesienia? A czy MAJĄC punkt odniesienia - wyciągają z tego wnioski....? Et caetera.
A miałem nie pisać w tematach....