Ja absolutnie nie wiem o co chodzi z tym mitem na temat szkodliwości masturbacji w związku. Może w latach gówniarskich takie dylematy, że chłopak masturbuje się myśląc lub patrząc na kogoś innego, były mi znane. Ale teraz? Trochę życia upłynęło, trochę doświadczeń i ... dziś uważam, że masturbacja wspaniale uzupełnia życie seksualne (czasami zastępuje, różnie bywa) - można nawet powiedzieć, że jest jego częścią. I tak jak dawniej myślenie o tym, że chłopak to robi myśląc o innych, sprawiało, że bywałam zazdrosna i się piekliłam, tak teraz - to mi sprawia nawet przyjemność. Niech myśli. Przecież nie ma możliwości zawiązać drugiemu człowiekowi myśli na supełek
I jeszcze jedno spostrzeżenie - im więcej dajemy "wolności" (w takim zdrowym sensie) partnerowi, tym lepiej i bezpieczniej się z nami czuje. Paradoks? No tak, ale u mnie to działa. Więc - masturbacja - jak najbardziej tak. Pod jednym warunkiem - bez przesady. Nie piszę o sytuacji "nałogowej".