Przy czym wyróżniam tu dwie sytuacje.
a) Jest to romantyczna relacja, gdzie seks jest poprzedzony trochę dłuższą znajomością i jakąś tam większą wzajemną sympatią, zaufaniem.
b) Jest to relacja nastawiona bardziej na seks, lub szybko od niego się zaczynająca.
Ja w pierwszym wypadku wydaje mi się, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby o tym powiedzieć, bo wiadomo w takiej relacji z kobietą jest się bliżej i aspekt emocjonalny jest bardziej istotny, tak w drugim mam spore wątpliwości czy ma to sens. Wiem jak kobiety reagują w internecie na prawiczków, wiem też jakie potrafią być te środowiska, nie chciałbym też być brany za desperata, wolałbym nie być z tym wszystkim kojarzony, myślę, że tylko może mi to zaszkodzić. Warto o tym wspominać, czy wręcz lepiej nie? Tak sobie kalkuluję i dochodzę do wniosku, że chyba lepiej nie, jeśli już w akcji to wylezie to najgorsze co mnie czeka to niezadowolona i zła na mnie kobieta. Ja wyjdę na swoje bo to zawsze jakieś pierwsze doświadczenie, z którego będę mógł wyciągnąć wnioski. Jeśli powiem, to mam wrażenie, że prawdopodobieństwo, że kobieta straci przez to zainteresowanie jest dużo większa niż np. że będzie zaciekawiona jak to jest z niedoświadczonym, albo będzie to dla niej kompletnie nieistotne.
No więc, powtórzę pytanie. Czy jest sens mówić partnerce o byciu prawiczkiem? Ciekawi mnie jak z waszej perspektywy to wygląda.
a) Jest to romantyczna relacja, gdzie seks jest poprzedzony trochę dłuższą znajomością i jakąś tam większą wzajemną sympatią, zaufaniem.
b) Jest to relacja nastawiona bardziej na seks, lub szybko od niego się zaczynająca.
Ja w pierwszym wypadku wydaje mi się, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby o tym powiedzieć, bo wiadomo w takiej relacji z kobietą jest się bliżej i aspekt emocjonalny jest bardziej istotny, tak w drugim mam spore wątpliwości czy ma to sens. Wiem jak kobiety reagują w internecie na prawiczków, wiem też jakie potrafią być te środowiska, nie chciałbym też być brany za desperata, wolałbym nie być z tym wszystkim kojarzony, myślę, że tylko może mi to zaszkodzić. Warto o tym wspominać, czy wręcz lepiej nie? Tak sobie kalkuluję i dochodzę do wniosku, że chyba lepiej nie, jeśli już w akcji to wylezie to najgorsze co mnie czeka to niezadowolona i zła na mnie kobieta. Ja wyjdę na swoje bo to zawsze jakieś pierwsze doświadczenie, z którego będę mógł wyciągnąć wnioski. Jeśli powiem, to mam wrażenie, że prawdopodobieństwo, że kobieta straci przez to zainteresowanie jest dużo większa niż np. że będzie zaciekawiona jak to jest z niedoświadczonym, albo będzie to dla niej kompletnie nieistotne.
No więc, powtórzę pytanie. Czy jest sens mówić partnerce o byciu prawiczkiem? Ciekawi mnie jak z waszej perspektywy to wygląda.