Czy namiętności można się nauczyć?
Chyba każdy gdzieś to widział albo przeżył – partner, który niby się stara, ale nie czuje tego, jakby brakowało mu iskry, intuicji, pewności siebie. Czy taka ciamajda w łóżku to przypadek beznadziejny, czy raczej ktoś, kto po prostu potrzebuje dobrego „mentora” i trochę otwartości drugiej strony? Zastanawiam się, czy namiętność to coś, z czym się rodzimy, czy raczej coś, co można w sobie wypracować. Bo przecież techniki można opanować, ale chemia i pewność siebie – to już inna bajka. Może klucz tkwi w komunikacji i luzie? W tym, żeby nie skupiać się na wyniku, tylko na wspólnym przeżywaniu? Jak to widzicie? da się kogoś nauczyć namiętności, czy raczej jak nie iskrzy od początku, to nie ma co się łudzić? I postawić krzyżyk na panu pierdole?
Dlaczego niektórzy to mają, a inni nie? I dlaczego zazwyczaj mają to badboye xd
To nie o @Zaczepny ani @Kratos to wynik rozmów w damskim gronie
Chyba każdy gdzieś to widział albo przeżył – partner, który niby się stara, ale nie czuje tego, jakby brakowało mu iskry, intuicji, pewności siebie. Czy taka ciamajda w łóżku to przypadek beznadziejny, czy raczej ktoś, kto po prostu potrzebuje dobrego „mentora” i trochę otwartości drugiej strony? Zastanawiam się, czy namiętność to coś, z czym się rodzimy, czy raczej coś, co można w sobie wypracować. Bo przecież techniki można opanować, ale chemia i pewność siebie – to już inna bajka. Może klucz tkwi w komunikacji i luzie? W tym, żeby nie skupiać się na wyniku, tylko na wspólnym przeżywaniu? Jak to widzicie? da się kogoś nauczyć namiętności, czy raczej jak nie iskrzy od początku, to nie ma co się łudzić? I postawić krzyżyk na panu pierdole?
Dlaczego niektórzy to mają, a inni nie? I dlaczego zazwyczaj mają to badboye xd
To nie o @Zaczepny ani @Kratos to wynik rozmów w damskim gronie
Ostatnia edycja:

