Podglądanie w przebieralni ma się nijak do aranżowania przeze mnie sytuacji, aby ktoś w owej przebieralni mnie obejrzał w niekompletnym stroju albo i bez stroju. To dwie różne sprawy choć nagość jest ta sama.
Mnie przydarzyło się jedno i drugie. Co zabawne oba zdarzenia miały miejsce w Galerii Krakowskiej.
Pierwsze zdarzenie miało miejsce całkiem niedawno. W dodatku było to podglądanie przypadkowe a przynajmniej tak mi się wydaje. Zajmowałam się w szatni przymierzaniem kilku biustonoszy. W szatni obok przymierzała sukienki jakaś kobieta .Towarzyszył jej partner, który stał pod drzwiami jej kabiny. W pewnej chwili usłyszałam, że pani obok wysyła pana, aby przyniósł jej do przymierzenia ze sklepu sukienkę o jeden numer większą. Jak wrócił to pomylił kabiny i kotarę odsunął w mojej kabinie. Natychmiast zakryłam rękami piersi i zaczęłam się śmiać. On za moment też. A na koniec nakrzyczała na niego żona.
W drugim przypadku założyłam się z koleżankami, że pokażę się niby przypadkiem jakiemuś mężczyźnie całkiem nago. Zorganizowałam to tak, że stałam nago w przebieralni przodem do lustra i tyłem do kotary i udawałam, że przymierzam jednoczęściowy kostium kąpielowy w ten sposób , że miałam go włożony powyżej kolan i byłam jakby w trakcie podciągania go w górę. Ubezpieczały mnie koleżanki. Gdy zbliżała się kobieta , to mówiły , że szatnia jest zajęta. No a gdy w końcu napatoczył się facet, to tylko dały mi znać , że już i ten pan z rozmachem odsunął spory kawałek kotary, nim się zorientował , że jestem w środku. Był kompletnie zaskoczony. Jęknął przepraszam i w ewakuował się z pomieszczenia szatni z naręczem spodni na ręku, które pewnie miał zamiar przymierzać. To co zrobiłam było bardzo głupie ale byłam wtedy nastolatką i miałam rożne szalone pomysły. Dla jasności napiszę, że realizując ten numer nie byłam ani zdenerwowana ani podniecona ale bardzo rozbawiona.