Hej,
kiedyś byliśmy w ośrodku N. Nieopodal nas plażowała parka. On murzyn, ona mulatka. Oboje w wieku średnim, zadbani. Ona mocno plastikowa, on wyrzeźbiony jak model.
Żonka zwróciła na nich uwagę. Jak przechodził nieopodal, to mówiła: ależ ciacho! i szeroki uśmiech do niego.
Jak nas mijał kolejny już raz, mówię jej - jak będzie wracał, to mu pokaż cipkę.
Leżymy na leżakach, ona na brzuchu, a facet wraca, będzie nas mijał. Mówię - wraca, pokaż mu. Popatrzyła na mnie, na niego. Siada, odwraca się w stronę idącego. On już z 5 metrów od nas.
Mówię, rozłóż nogi, niech sobie popatrzy.
Rozszerza nogi, odchyla się do tyłu - czym chata bogata.
Mówię jej: szerzej. Rozchyla nogi szerzej.
Przeszedł.
Ona znowu kładzie się na leżak.
Pytam - widział? Ona że tak, popatrzył.
I dodaje: uśmiechnął się do mnie.
Mówię jej - fajnie, kręci mnie to. Jak będzie szedł znowu, to się zaprezentuj.
Jakiś czas potem, widzę że facet wstaje i znowu gdzieś idzie, będzie nas mijał, więc mówię jej mówię. Siada, rozkłada nogi. On przechodzi, z daleka się przygląda. Ona szeroki uśmiech, patrzy na niego. Przeszedł.
Czas leci, słońce praży, facet wraca. Idzie, mówię jej. Siada, odwraca się w jego stronę - rozkłada nóżki i patrzy zadziornie. Przeszedł blisko, prawie wlazł nam na leżak. Jak poszedł, to ona mi mówi, że czuła między nogami jego wzrok. A potem się do niej szeroko uśmiechnął...