Nikt ma nie wypadać. SpokojnieCzyli jak mam imme zdanie to mam wypadać....
I znowu wszystko pod siebie. Narzekasz na temat, twierdząc, ze dyskusja nie ma sensu.Czyli jak mam imme zdanie to mam wypadać....
No już. Spokojnie posluchajmy co autor opowie.I znowu wszystko pod siebie. Narzekasz na temat, twierdząc, ze dyskusja nie ma sensu.
Czyli przed dzieckiem było wszystko super,a po narodzinach dziecka już żony nie kochasz?
Bo tak jakoś wnioskuję że od kilkunastu miesięcy,straciłeś uczucie co pasuje do wielu córeczki.
Dla mnie wygląda na nie udźwignięcie bycia rodzicem i zmiany życia która się z tym wiąże .
I jeżeli mam rację,to słabo ,bardzo słabo.
W twoim wpisie od razu już włączyłeś że chcesz się widywać z córką a nie że chciałbyś ją mieć u siebie.(Wiem że pewnie prawo do opieki dostanie mama) Ale już twoje założenie,pokazuje że nie chcesz mieć ciężaru, chcesz być znowu kawalerem.
Obym się mylił,bo szkoda kobiety która cię pokochała , zaufała i obdarowała córką, a której ty masz zamiar złamać serce.
Trudno żeby się nic nie zmieniło po tylu wspólnych latach. Ludzie i związki przechodzą rozwój (lub regres). Ale ciekawa jestem co autor powie.
Czemu wlasnie ją wybrałeś? Co w niej takiego było że jestes z nią?Nie, to nie dziecko jest problemem. Dzielimy się opieką, radzimy sobie z dzieckiem, nie ma z tym najmniejszego problemu. Napisałem, ze chce się widywać z córką i być dobrym ojcem, bo nie chce zabierać jej wszystkiego. Wiesz jaki to byłby cios gdybym wziął rozwód i zabrał córkę? Nie chce jej tego robić. Ponadto nawet ustaliliśmy jakby wyglądała opieka nad córką i nie ograniczałaby się tylko do widywania ze mną, a oczywiście również by pomieszkiwała ze mną. U nas w związku zaczęło się już psuć przed narodzinami córki, nie po. Z moją żoną znam się kilkanaście lat. Zaczynałem z nią być jak byłem młody szczyl, może to też jest problem? Nie wiem. Wiem tylko, że czuję się z nią jak ze współlokatorem, a nie żona w jednym domu. Czuję do niej obojętność, nie jestem zazdrosny w żadnej sposób, a to raczej nie są dobre emocje.
Wiesz, problem jest taki, że zaczęły mnie doprowadzać do furii mikro rzeczy które robi. Np. Kąpiemy córkę, a ona po drodze do wanienki zrobi jeszcze 5 dodatkowych krótkich czynności które opóźniają kąpiel np. O 5 minut i to mnie już na maksa irytuje. Nie potrafię iść z nią i córką na spacer, bo po prostu się wkurzam, że muszę z nią spędzić czas (w sensie z żoną, nie córka). Jak wieczorami coś oglądamy, to ja wolę pracować w pokoju obok niż siedzieć z nią bo po prostu mi się nie chce.
Ktoś tam wyżej jeszcze pisał, że mam walczyć, okej, ale ja już bardzo długo walczę i kompletnie nic się nie zmienia. Byłem sam na terapiach, byłem z nią na terapii, żadnych zmian nie ma. Codziennie jest to samo, popołudniu chce „uciec” z córką na spacer byleby w domu nie siedzieć, bo po prostu nie chce z żoną siedzieć w domu.
Mam po prostu wrażenie, że marnuje swoje życie będąc nieszczęśliwym z kimś kogo po prostu nie kocham i chce to zmienić zanim będzie za późno. Ja wiem, że będzie to boleć, ale w obu przypadkach będzie boleć.
Słuchajcie naprawdę ciężko mi o tym tutaj pisać i nie wiem czego od Was oczekuje, ale dziękuję za taką aktywność.
Czułem, że będzie dobra żoną, po prostu tak myślałem, biorąc ślub właśnie z takim przekonaniem go brałem, że będzie dobrą żoną, ogarniającą wszystko i tak jest. Ale niestety moje uczucie zaczęło po prostu wygasać. Zaczęło mi coraz więcej rzeczy w niej przeszkadzać, po czasie doszedłem do wniosku, że ona tak naprawdę nawet nie jest w moim typie, myślałem, że z czasem będę mógł niektóre rzeczy zmienić, niestety nie da rady.Czemu wlasnie ją wybrałeś? Co w niej takiego było że jestes z nią?
Czy razem byliscie u psychologa? Jakas wspolna terapia?Czułem, że będzie dobra żoną, po prostu tak myślałem, biorąc ślub właśnie z takim przekonaniem go brałem, że będzie dobrą żoną, ogarniającą wszystko i tak jest. Ale niestety moje uczucie zaczęło po prostu wygasać. Zaczęło mi coraz więcej rzeczy w niej przeszkadzać, po czasie doszedłem do wniosku, że ona tak naprawdę nawet nie jest w moim typie, myślałem, że z czasem będę mógł niektóre rzeczy zmienić, niestety nie da rady.
W pierwszym poście pisał, że psychologowie (liczba mnoga) nie pomagają. Dlatego założyłam, że jesteśmy już za etapem ratowania związku.Czy razem byliscie u psychologa? Jakas wspolna terapia?
Ale... miałem wrażenie ze pisze o sobieW pierwszym poście pisał, że psychologowie (liczba mnoga) nie pomagają. Dlatego założyłam, że jesteśmy już za etapem ratowania związku.
Pisałem o tym tutaj:Czy razem byliscie u psychologa? Jakas wspolna terapia?
[…] Byłem sam na terapiach, byłem z nią na terapii, żadnych zmian nie ma. Codziennie jest to samo, popołudniu chce „uciec” z córką na spacer byleby w domu nie siedzieć, bo po prostu nie chce z żoną siedzieć w domu.
No właśnie, długo starałem się ratować ten związek, przez kilka dni było nawet okej (ale to dalej nie to), by potem znów wszystko wróciło na standardowe tory. Także tak, jesteśmy za etapem ratowania związku. Ja jestem w momencie kiedy przestałem się starać i nie wiem co dalej mam zrobić. Z jednej strony ja już sobie kreuje „swój świat” bez niej i zawsze jak o tym myślę, to czuje, że to chyba to, z drugiej strony nie chce jej ranić wręczając jej pozew rozwodowy, ale wiem, że na dłuższą metę i tak ja będę ranić jeżeli jej nie kocham.W pierwszym poście pisał, że psychologowie (liczba mnoga) nie pomagają. Dlatego założyłam, że jesteśmy już za etapem ratowania związku.
Jakie będzie uzasadnienie pozwu?Pisałem o tym tutaj:
No właśnie, długo starałem się ratować ten związek, przez kilka dni było nawet okej (ale to dalej nie to), by potem znów wszystko wróciło na standardowe tory. Także tak, jesteśmy za etapem ratowania związku. Ja jestem w momencie kiedy przestałem się starać i nie wiem co dalej mam zrobić. Z jednej strony ja już sobie kreuje „swój świat” bez niej i zawsze jak o tym myślę, to czuje, że to chyba to, z drugiej strony nie chce jej ranić wręczając jej pozew rozwodowy, ale wiem, że na dłuższą metę i tak ja będę ranić jeżeli jej nie kocham.
Oczywiście, że nie chcesz jej ranić. Dobrze byłoby ją uprzedzić zanim jej włączysz ten pozew. Sama to przerabiałamna dłuższą metę i tak ja będę ranić jeżeli jej nie kocham.
Najczęściej niezgodność charakterów i rozpad pożycia.Jakie będzie uzasadnienie pozwu?
Znaczy, pozwu, rozejdziemy się raczej na przyjacielskich warunkach, już to ustalaliśmy.Jakie będzie uzasadnienie pozwu?
Oczywiście, że nie chcesz jej ranić. Dobrze byłoby ją uprzedzić zanim jej włączysz ten pozew. Sama to przerabiałam![]()
Najczęściej niezgodność charakterów i rozpad pożycia.
Rozumiem.Interesuje mnie przypadek autora postuNajczęściej niezgodność charakterów i rozpad pożycia.
Dziękuje.Znaczy, pozwu, rozejdziemy się raczej na przyjacielskich warunkach, już to ustalaliśmy.
Jasne, jak już się zdecyduje to będzie wiedziała o wszystkim odpowiednio wcześniej. Aktualnie wie o wszystkim o czym tutaj rozmawiamy, to nie jest tak, że ona nic nie wie. Sama zresztą zaproponowała, że dla dobra córki żebyśmy mieli kontakt „przyjacielski”, cokolwiek to oznacza.
No z tym pożyciem to też jest średnio, więc pewnie coś w tym stylu będzie.
To akurat dobrze, bo jak był seks stosunkowo niedawno to źle dla pozwuNo z tym pożyciem to też jest średnio, więc pewnie coś w tym stylu będzie.