A czy w Twojej filozofii jest miejsce na akt woli pod nazwą "nie kocham"? Bo mam wrażenie, że to ma działać tylko w jedną stronę i nikomu nie dajesz prawa do niekochania. Skoro mam prawo do kochania kogoś (i jest to decyzja) to tak samo chciałabym mieć prawo do powiedzenia "nie kocham już ciebie" - to też jest decyzja. Wogóle to jest obrzydliwe wymagać od faceta który ma awersję już niemal fizyczną do żony, nakazywać mu trwanie wbrew sobie. I Ty myślisz, że dzieci tego nie widzą? Być może masz dzieci za półgłówków, a dzieci już bardzo wcześnie potrafią wyłapać mnóstwo złych emocji z otoczenia. W dodatku to jest dziewczynka, w imię zasad/filozofii skazujesz ją na wychowywanie się w atmosferze braku miłości między rodzicami. Dla mnie jest to podwójnie okrutne, bo nie dość, że skazujesz inną kobietę na niesienie krzyża, to jeszcze nie widzisz nic złego w skazywaniu na to małej, niewinnej dziewczynki. Obrzydliwe.
Każdy jest wolny, ale wchodząc w małżeństwo - z definicji - człowiek godzi się na ograniczenie swojej wolności. A jeszcze bardziej, gdy pojawia się dziecko. Jeśli ktoś tego nie rozumie, to nie chce małżeństwa, tylko może częstszego ruch**ania.
Ja nic od nikogo nie wymagam, ale wątpię, że sprawa wygląda tak prosto jak autor opisuje ją w kilku postach. Nie wiemy o nim i jego żonie absolutnie nic - czy to patologiczna rodzina z problemami alkoholowymi, zapracowane korposzczury, czy żyjący w obłokach artyści rockowi.
Autor uważa się za wspaniałego męża i ojca, a żona taki potwór? No wybacz, ale ja tego nie kupuję. To że ma 1,5 dziecko to wiemy, ale zdaje się, że drugim de facto dzieckiem jest mąż. O ile to wszystko nie jest fake, jak znaczna część tego forum.
Dlatego wolę założyć, że jeśli coś można uratować, to się ratuje, bo konsekwencje będą ponoszone przez wiele osób. Piotrusiem Panem się nie przejmuję, ale jego córką już tak.
Ale jak pisałam - Kazio zwolnił już miejsce w weneckiej gondoli i jest miejsce dla kolejnego "zaczynającego życie od nowa".