Kontynuuję temat.... Mówiąc te słowa podszedł na stojącej w rogu szafki i podał nam dwa duże ręczniki. Spojrzeliśmy na siebie z żoną z lekkim zakłopotaniem. Gdzie tu się przebrać? W środku chatki nie było ścian. Po jedną ścianą stało duże łózko, na środku stół z krzesłami. Pod kolejną ścianą dwa wygodne fotele. W jednym roku więc piec, w którym buzował ogień, żeliwna wanna. Żadnego telewizora, dobrze że chociaż bieżąc woda była, chociaż nie miałem pojęcia jakim cudem ją gościu w środku lasu podciągnął. Szybko mi przeszła przez głowę myśl, jak tak można żyć, ale widocznie można. Widząc nasz zakłopotanie , mężczyzna uśmiechnął się ciepło: "obrócę się plecami więc spokojnie możecie się wykąpać i osłonić ręcznikami". Teraz nam się zrobiło trochę głupio. W końcu facet nas przyjmuje we własnym domu, daje ochronę i ciepło, a my zachowujemy się jak zawstydzone dzieci w przedszkolu. Ania (moja zona, o czym wybaczcie wcześniej nie wspomniałem) powiedziała do mnie: " Kochanie porozmawiaj chwile w panem, a ja się tym czasem ogarnę". Mimo, że byłem mokry i także szybko chciałem się pozbyć przemoczonych ciuchów przystałem na jej plan. Podszedłem do naszego gospodarza, a Ania w tym czasie przeszła na drugi koniec pokoju i zaczęła sie rozbierać. Nie muszę chyba dodawać, że deszcz ciągle walił o dach okna domu wygrywając na nich jednostajne rytmy.. Kontynuować, czy zostawiamy?