Ja sam dla siebie nie lubię zbyt szybko dojść. W seksie nie chodzi dla mnie o sam wytrysk, ale o przyjemność, którą lubię przedłużać na maksa. Zamiast myśleć o czymś co mnie rozproszy wolę na chwilę przerwać. To jest kilka, kilkanaście sekund. Nieraz kilka razy przerywam, a potem nadchodzi taki okres, że mogę się kochać bardzo długo. Partnerka dochodzi kilka razy i ja tak samo. Ale orgazm osiągam nie przez wytrysk, ale przez takie mega wewnętrzne odczucie. Dopiero po jakichś 1,5 - 2 godz. ponownie wraca chęć wytrysku i wtedy to aż jęczę z rozkoszy. Zdarzył się natomiast raz taki przypadek, że byliśmy już masakrycznie padnięci, a ja nie doszedłem do wytrysku. Pała stała jeszcze z pół godziny, ale nie mieliśmy siły. Dopiero na następny dzień doszedłem. Ale uczucie było Mega Total Czad Power.