Mój najgorszy seks nie był jakiś wyjątkowo straszny, żadnych spoconych czy dziwnie pachnących historii.
Byłam dawno temu w relacji z facetem i bardzo nas do siebie ciągnęło, miałam to tylko jeden raz właśnie z nim. Od razu między nami kliknęło i nie mogłam przestać o nim myśleć. Zawładnął całym moim umysłem i zwrócił mi w głowie. Trochę czasu minęło zanim się udało w końcu spotkać na seks. Wcześniej jakieś tam mizianki itp ale nigdy nie było sposobności (bo wtedy byłam nieśmiała i wstydliwa w obecności mężczyzn - pasowała mi taka relacja, gdzie trochę dodawało mi to pewności siebie, że taki przystojny facet zwrócił na mnie uwagę ale wystarczyły mi takie spotkania z tzw making out). Jednak bardzo mnie kręcił i zawsze jak wracałam ze spotkań to miałam kisiel w gaciach
Kiedyś przypadkiem wpadliśmy na siebie na mieście, on ze swoimi znajomymi, ja z moimi. No i już nie było odwrotu, że się zaraz nie spotkamy. Napisał mi wiadomość gdzie mam być i czekał tam na mnie. Od razu przyssaliśmy się do siebe, on podniósł mnie, tak że musiałam opleść go nogami i oparł mnie o ścianę. Całował mnie tak zachłannie i ja jego zresztą też. Biodrami tak na mnie napierał, że przez spodnie czułam jego naprężonego i gotowego do akcji członka. Wtedy już wiedziałam, że nie zaznam spokoju jeżeli się z nim nie prześpię (a byłam bardzo niedoświadczona). Umówiliśmy się pewnego dnia, pojechaliśmy do hotelu. Byłam zestresowana, bo on był ode mnie parę lat starszy i jednak wiedział co i jak, a ja typowy nowicjusz. Jak już się zaczęła akcja, to się trochę rozluźniłam. Najpierw on zajął się mną, powoli i niespiesznie doprowadził mnie do wrzenia swoim językiem. I tu się zaczęły schody, chciałam najpierw się zająć jego kutasem, więc trochę się nim zaopiekowałam moimi ustami. Nie był jakimś wielkim okazem, więc bez problemu wzięłam go całego do ust. No i kiedy chciałam na niego usiąść to nagle pacjent stracił przytomność i już nie udało nam się go zreanimować. Trochę byłam zawiedziona, trochę zawstydzona, bo nie wiedziałam czy to moja wina. Tym bardziej, że to całe spotkanie poprzedzało milion wiadomości od niego, w których rozpisywał się co i jak mi zrobi więc oczekiwania były spore. Najgorsze było to, że pracowaliśmy w jednej firmie i musieliśmy się codziennie oglądać ale na szczęście podeszliśmy do tego z dystansem i na wesoło. Później nasze drogi zawodowe się rozeszły ale nasze drogi życiowe się krzyżowały co jakiś czas i jeszcze 2 lub 3 podejścia były, tym razem bardziej spontanicznie - w samochodzie ale każde z tym samym skutkiem - niestety delikwent nie stanął na wysokości zadania ( dosłownie i w przenośni
).
Z żadnym innym partnerem nie miałam już podobnej sytuacji więc nie wiem czy to był za bardzo napompowany balonik czy co. Ale szkoda bo mimo wszystko bardzo, bardzo nas do siebie ciągnęło i nadal serce mi szybciej zabije jak gdzieś go spotkam przypadkiem na mieście.