C
col.Greg
Guest
Dla mnie ciekawe i nowe jest spotrzeżenie Elleny, że jest najbardziej pojemna kategoria ludzkich relacji. Nigdy nie pojmowałem tego w ten sposób. Cały czas sie uczę
Andrzej D. też się cały czas uczy Najbardziej szkoda mi założyciela tego postu, bo na mieszaliśmy mu w głowieDla mnie ciekawe i nowe jest spotrzeżenie Elleny, że jest najbardziej pojemna kategoria ludzkich relacji. Nigdy nie pojmowałem tego w ten sposób. Cały czas sie uczę
A to podlega kryteriom zdrady emocjonalnej, czy to koniec związku?zakochuje się w innym. Myśli o innym, planuje życie z nim. To już jest po prostu koniec, który będzie najlepszym wyjściem dla obojga.
Podlega jak najbardziej. Raczej to już koniec, bo jeśli ona kocha innego to ze mną się już tylko męczy. Chyba że.. potrafi kochać dwóch jednocześnie, ale to już nawet w mojej chorej głowie się nie mieści.A to podlega kryteriom zdrady emocjonalnej, czy to koniec związku?
Tylko, że Twórca wątku napisał o majtkach żony, interpretacja poszła w kierunku tego ,że sa pokryte spermą i porwane, sama nie raz naderwałam swoje niechcący je poprawiając i zahaczając paznokciem, zwłaszcza te z lekkiej siateczki, co do ich stanu, może to po prostu okres jajeczkowania a wtedy przy lekkim podnieceniu faktycznie jest mokro. Ale czy to powód do normalnej rozmowy z żona, czy kolejna zdrada emocjonalna?Najbardziej szkoda mi założyciela tego postu, bo na mieszaliśmy mu w głowie
Moja wina, że rozbuchałem wątek, zrobiłem to celowo Nie chciałem mnożyćTylko, że Twórca wątku napisał o majtkach żony, interpretacja poszła w kierunku tego ,że sa pokryte spermą i porwane, sama nie raz naderwałam swoje niechcący je poprawiając i zahaczając paznokciem, zwłaszcza te z lekkiej siateczki, co do ich stanu, może to po prostu okres jajeczkowania a wtedy przy lekkim podnieceniu faktycznie jest mokro. Ale czy to powód do normalnej rozmowy z żona, czy kolejna zdrada emocjonalna?
A co tam dopuszczę się zdrady emocjonalnej,Moja wina, że rozbuchałem wątek, zrobiłem to celowo
Ellena coś mi się wydaje że trafiłaś w swoim życiu na wielu zazdrośników. To bardzo zła cecha ludzka. Również jestem zdania, że przypadek kolegi to nic takiego. Pogadać z żoną jednak musiał i nie, pozycji zazdrośnika tylko dyskretnego detektywa.. wąchacza majtekTylko, że Twórca wątku napisał o majtkach żony, interpretacja poszła w kierunku tego ,że sa pokryte spermą i porwane, sama nie raz naderwałam swoje niechcący je poprawiając i zahaczając paznokciem, zwłaszcza te z lekkiej siateczki, co do ich stanu, może to po prostu okres jajeczkowania a wtedy przy lekkim podnieceniu faktycznie jest mokro. Ale czy to powód do normalnej rozmowy z żona, czy kolejna zdrada emocjonalna?
Nie bardzo rozumiem po czym to wywnioskowałeś ?Ellena coś mi się wydaje że trafiłaś w swoim życiu na wielu zazdrośników. To bardzo zła cecha ludzka. Również jestem zdania, że przypadek kolegi to nic takiego. Pogadać z żoną jednak musiał i nie, pozycji zazdrośnika tylko dyskretnego detektywa.. wąchacza majtek
W żadnym wypadku, podałam przykłady takich definiowanych jako emocjonalne - zdrad.Po prostu, tłumaczysz zdradę emocjonalną na wiele sposobów, odmieniasz przez przypadki. Ja się z Tobą całkowicie zgadzam, ale wyczuwam nutkę żalu, że faceci są zazdrośni o byle bzdet..bo są
Jako kobiety z natury jesteśmy bardziej emocjonalne niż mężczyźni, tak to sobie biologia stworzyła. Nic więc w tym dziwnego, że pewne zachowania odbieramy po prostu inaczej niż mężczyźni. Jednak czy od razu trzeba nazywać to zdradą? Nie wiem czy będę potrafiła to dobrze zobrazować bo jestem osobowościowo typową kobietą sigmą, co już samo w sobie kwalifikuje mój system wartości jako mocno odbiegający od ogólnie przyjętych norm i zasad moralnych. Jednak podejmę wyzwanie i spróbóję udzielić Ci odpowiedzi na nurtujące Cię pytanie z punktu widzenia kobiety ( choć i tak będzie on mocno odmienny). Otóż jeśli przyjmiemy, że zdrada to szeroko zozumiane oszustwo musimy również przyjąć i określić zasady które będą to oszustwo w jakiś sposób definiować i zamykać w jakieś ramy. W moim odczuciu można by mówić o zdradzie emocjonalnej dopiero wtedy gdy zbuduje się pewien poziom zaufania i intymności ( kolejny temat rzeka ) w stosunku do drugiej osoby, a ona to zaakceptuje i świadomie zburzy (tzn. popsuje) Wydaje się więc, że problem zdrady nie powinien istnieć bo przecież nikt nie tworzy związku tylko po to żeby świadomie go spieprzyć. Uważam, że w wielu związkach problem polega nie na premedytacji postępowania czy samym popełnianiu błędu tylko nieumiejętności dookreślenia zasad na jakich związek ma funkcjonować i braku świadomości zmieniających się potrzeb osób będących w relacji. Ludzie wymyślili sobie więc pojęcie zdrady dla usprawiedliwienia swojego lenistwa w pracy nad związkiem, łatwiej im jest przerzucić odpowiedzialność w ten sposób na partnera. To On/Ona nie dotrzymał/nie uszanował przyjętych zasad - łatwiej jest kogoś obwinić niż dostrzec problem w sobie. Mało kto dostrzega, że związek to proces i przyjmuję oraz definiuje go jako soś stałego popełniając tym samym ogromny błąd. Tak jak czas płynie, tak ludzkie życie nie stoi w miejscu a zatem znieniają się wraz z upływem czasu potrzeby emocjonalne, sexualne, duchowe, poznawcze.... dlatego związek powinien ewoluować i powinno się zmieniać jego zasady i warunki wspólnie z partnerem tak aby były odpowiednie do potrzeb a nie szukać usprawiedliwienia "zdradziłem/am bo mi czegoś brakowało. Pracę nad związkiem zaczynamy zawsze od siebie, jeśli jest dobra komunikacja, zaufanie i zrozumienie nie tylko drugiej osoby ale i jej zachowań w odniesieniu przyczyna-skutek, jeśli wszystkie potrzeby partnerów są zaspokojone te indywidualne jak i te w obrębie związku to nie ma powodu do zaspokajania ich poza nim obojętnie jakie by one niebyły, fizyczne czy emocjonalne. Ludzie którzy wchodzą w relację mają zazwyczaj jakiś bagaż doświadczeń, oczekiwania, wyobrażenia, poglądy etc. Powinni być więc świadomi, że po pierwsze druga osoba w relacji też ma do nich prawo, że mogą być (i często są) one radykalnie odmienne i to dobrze i że nie należy ich zmieniać, a co najwyżej je ubogacać. Po drugie należy pamiętać że są to stale zmieniające się rzeczy. Inne mamy potrzeby jako ludzie w wieku lat 20, 30, 40 czy 70. Często się o tym zapomina i np. po 3, 5, 7,15 latach związku słyszymy no kiedyś to było fajnie bo byłaś/łeś inny... ludzie jakby w codzienności zapominają o sobie nawzajem i już tym bardziej o sobie samych, nie pracują nad relacją, zamiatają wiele rzeczy pod dywan, odpuszczają, marginalizują uczucia i emocje... a kiedy dochodzi do zkumulowania tego wszystkiego nagle budzą się w relacji której nie chcą. Okazuje się, że praca nad tą konkretną relacją nie wykonana została na czas, nazbierała się więc do tego stopnia, że wykonanie jej zaczyna przerastać te osoby i paradoksalnie dużo łatwiej jest wejść w nową relację niż pracować nad starą. Nazywa się to zdradą a tak naprawdę to zwykłe lenistwo, przeoczenie i kupa zaniedbań oraz nieporozumień niesprostowanych i niewyjaśnionych na czas przez obie strony związku.Zgoda, ma wiele. Ale az za duzo. I dlatego mnie interesuje interpretacja emocjonalnej zdrady w odbiorze kobiety, i jej definicja. Reszta mnie nie obchodzi. Jestem bardzo ciekawy. Może chwyci
Bardzo dziękuję za tak rzetelne i wszechstronne podejście do tematu. Będe to musiał na spokojnie przeanalizować. W moim konkretnym przypadku z jednej strony czuje sie winny a zdrugije usprawiedliwiony w pewnym sensie. Natomiast przekaz uniwersalny tego postu dla mnie jest taki, żę jednak jest różnica w interpretacji, jeżeli chodzi o płeć, pomimo, że wydaje sie to stereotypowe. W każdym razie jeszcze raz dziekujeJako kobiety z natury jesteśmy bardziej emocjonalne niż mężczyźni, tak to sobie biologia stworzyła. Nic więc w tym dziwnego, że pewne zachowania odbieramy po prostu inaczej niż mężczyźni. Jednak czy od razu trzeba nazywać to zdradą? Nie wiem czy będę potrafiła to dobrze zobrazować bo jestem osobowościowo typową kobietą sigmą, co już samo w sobie kwalifikuje mój system wartości jako mocno odbiegający od ogólnie przyjętych norm i zasad moralnych. Jednak podejmę wyzwanie i spróbóję udzielić Ci odpowiedzi na nurtujące Cię pytanie z punktu widzenia kobiety ( choć i tak będzie on mocno odmienny). Otóż jeśli przyjmiemy, że zdrada to szeroko zozumiane oszustwo musimy również przyjąć i określić zasady które będą to oszustwo w jakiś sposób definiować i zamykać w jakieś ramy. W moim odczuciu można by mówić o zdradzie emocjonalnej dopiero wtedy gdy zbuduje się pewien poziom zaufania i intymności ( kolejny temat rzeka ) w stosunku do drugiej osoby, a ona to zaakceptuje i świadomie zburzy (tzn. popsuje) Wydaje się więc, że problem zdrady nie powinien istnieć bo przecież nikt nie tworzy związku tylko po to żeby świadomie go spieprzyć. Uważam, że w wielu związkach problem polega nie na premedytacji postępowania czy samym popełnianiu błędu tylko nieumiejętności dookreślenia zasad na jakich związek ma funkcjonować i braku świadomości zmieniających się potrzeb osób będących w relacji. Ludzie wymyślili sobie więc pojęcie zdrady dla usprawiedliwienia swojego lenistwa w pracy nad związkiem, łatwiej im jest przerzucić odpowiedzialność w ten sposób na partnera. To On/Ona nie dotrzymał/nie uszanował przyjętych zasad - łatwiej jest kogoś obwinić niż dostrzec problem w sobie. Mało kto dostrzega, że związek to proces i przyjmuję oraz definiuje go jako soś stałego popełniając tym samym ogromny błąd. Tak jak czas płynie, tak ludzkie życie nie stoi w miejscu a zatem znieniają się wraz z upływem czasu potrzeby emocjonalne, sexualne, duchowe, poznawcze.... dlatego związek powinien ewoluować i powinno się zmieniać jego zasady i warunki wspólnie z partnerem tak aby były odpowiednie do potrzeb a nie szukać usprawiedliwienia "zdradziłem/am bo mi czegoś brakowało. Pracę nad związkiem zaczynamy zawsze od siebie, jeśli jest dobra komunikacja, zaufanie i zrozumienie nie tylko drugiej osoby ale i jej zachowań w odniesieniu przyczyna-skutek, jeśli wszystkie potrzeby partnerów są zaspokojone te indywidualne jak i te w obrębie związku to nie ma powodu do zaspokajania ich poza nim obojętnie jakie by one niebyły, fizyczne czy emocjonalne. Ludzie którzy wchodzą w relację mają zazwyczaj jakiś bagaż doświadczeń, oczekiwania, wyobrażenia, poglądy etc. Powinni być więc świadomi, że po pierwsze druga osoba w relacji też ma do nich prawo, że mogą być (i często są) one radykalnie odmienne i to dobrze i że nie należy ich zmieniać, a co najwyżej je ubogacać. Po drugie należy pamiętać że są to stale zmieniające się rzeczy. Inne mamy potrzeby jako ludzie w wieku lat 20, 30, 40 czy 70. Często się o tym zapomina i np. po 3, 5, 7,15 latach związku słyszymy no kiedyś to było fajnie bo byłaś/łeś inny... ludzie jakby w codzienności zapominają o sobie nawzajem i już tym bardziej o sobie samych, nie pracują nad relacją, zamiatają wiele rzeczy pod dywan, odpuszczają, marginalizują uczucia i emocje... a kiedy dochodzi do zkumulowania tego wszystkiego nagle budzą się w relacji której nie chcą. Okazuje się, że praca nad tą konkretną relacją nie wykonana została na czas, nazbierała się więc do tego stopnia, że wykonanie jej zaczyna przerastać te osoby i paradoksalnie dużo łatwiej jest wejść w nową relację niż pracować nad starą. Nazywa się to zdradą a tak naprawdę to zwykłe lenistwo, przeoczenie i kupa zaniedbań oraz nieporozumień niesprostowanych i niewyjaśnionych na czas przez obie strony związku.
Zanim jeszcze być może rozpętam gównoburzę dotyczącą zdrady to jeszcze wsadzę kij w mrowisko dodając, że osobiście uważam iż duży odsetek naszego społeczeństwa ma jak dla mnie bardzo wypaczone pojęcie związku, partnerstwa czy nawet budowania jakichkolwiek relacji meiędzyludzkich. Ludzie mają silne poczucie wyłączności, własności i przynależności, ogromną potrzebę naznaczenia drugiego człowieka sobą gdyż nauczeni są postrzegania i wartościowania samych siebie poprzez obecność innych ludzi w ich życiu. Spowodowane jest to głównie wpajaniem nam od oseska różnych normy społecznych, religijnych, oraz stereotypów tworzonych i powielanych przez kulturę masową ale to rzecz jasna kolejny temat rzeka na który można by morze nafty wylać a i tak do niewielu trafi... więc na tym chyba zakończę przekaz.
Wciąż zadziwiasz mnie swoją poprawnością polityczną Grześ. Jak chcesz być prezydentem to musisz być twardyBardzo dziękuję za tak rzetelne i wszechstronne podejście do tematu. Będe to musiał na spokojnie przeanalizować. W moim konkretnym przypadku z jednej strony czuje sie winny a zdrugije usprawiedliwiony w pewnym sensie. Natomiast przekaz uniwersalny tego postu dla mnie jest taki, żę jednak jest różnica w interpretacji, jeżeli chodzi o płeć, pomimo, że wydaje sie to stereotypowe. W każdym razie jeszcze raz dziekuje
Rozpoczęty przez | Tytuł | Forum | Odp | Data |
---|---|---|---|---|
S | Zdrada na urlopie | Opowiadania erotyczne | 4 | |
E | Zdrada | Porady seksualne | 7 | |
P | Czy zdrada podnieca? | Seks | 105 | |
E | Zdrada emocjonalna | Porady seksualne | 0 | |
A | Zdrada (nie)kontrolowana | Seks | 2 |