Z ARCHIWUM XXX
Prosiaczki
INCYDENT DWUDZIESTY CZWARTY (Czas odczytu 00:07:02)
W końcu wyrwała się z totalnej zawieruchy domowej, szczęśliwa pomykała dróżką wśród kniei nieprzebytej, wprost do Ośrodka Spokojnej Starości położonego w sporej odległości od jakiejkolwiek cywilizacji. Rozpoczynała pracę dopiero od rana, miała sporo czasu, była wczesna godzina jakoś po dwudziestej pierwszej. W domu facet szalał, określając warunki pana i władcy. Nie zważał na zmęczenie pielęgniarki Kariny Nojek, chciał się pieprzyć, odbyć spektakl jednego aktora, stosunek cielesny pozbawiony znamion uczucia. Napełnić naczynie spermą i wystawić dupę niemalże po sekundzie smacznie śpiącą. Miała po dziurki w nosie służenia jako dostarczycielka spełnienia, czy można nazwać to indywiduum małżonkiem? Formalnie nie zawarli związku, żyją obok siebie. Widywali się jak dwa pociągi na międzynarodowej trasie, dwa razy dziennie, gdy rano szła do łazienki i wieczorem, kiedy on wychodził. Spali osobno, bo tak było wygodniej, jedli osobno, bo przestali się widywać w kuchni. Czas wolny spędzali według swoich schematów, ona po uzyskaniu statusu członkini Kręgu Wsparcia praktycznie nie wychodziła z "pracy", on coś dłubał nad wodą, może łowił ryby, choć obstawiała, że raczej zanęca w poszukiwaniu panienki do wyuzdanych zabaw erotycznych. Po równi pochyłej zmierzali do rozwodu, brakowało jedynie kropli do wypełnienia garnca rozstania.
— O Jezu co to? — w ostatnim momencie zauważyła w totalnej ciemności, kilka postaci ludzkich na szosie.
— Co tutaj robicie? Droga jest zamknięta dla ruchu kołowego — wyskoczyła z krążownika szos z zamiarem zrugania pętaków.
— Zabłądziliśmy w lesie, proszę pani — jechaliśmy w góry — trafiliśmy nad morze — nie wiemy, gdzie idziemy — pani wyskoczyła jak diabeł z ciemności — czterech chłopców z plecakami jeden przez drugiego rzucali słowami bez ładu i składu.
— Stop! — zawyrokowała.
— Moment, przestańcie jazgotać wszyscy na raz, niech jeden powie, co się stało? — opanowała sytuację, wskazała paluszkiem najbliżej stojącego młodzieńca.
— Proszę pani, zamierzaliśmy wyruszyć na wycieczkę w góry, ale w ostatnim momencie zdecydowaliśmy się na wypad nad morze. Z niespodzianki nikomu nic nie mówiąc, zapragnęliśmy wpaść w morskie fale. Idąc ze stacji, wymyśliliśmy skrót przez las, miało być bliżej, a okazało się, że wpadliśmy w grzęzawisko. Cudem po wydostaniu się z lasu trzymamy się asfaltu, idąc w całkowitej ciemności nie wiadomo gdzie, w dodatku coś zakłóca sygnał, nie ma żadnej możliwości na wezwanie pomocy.
Patrzyła na młodzieńców z rosnącym zainteresowaniem. Mieli więcej niż osiemnaście lat, stawiała na dwadzieścia parę, raczej przystojni w świetle reflektorów krążownika szos, wysocy zadbani, dobrali się idealnie do radzącego się w jej trzewiach pomysłu, włosy jak na zamówienie dobrali blondyn, brunet, rudy i taki szatynek wręcz apetyczny. Ładnie zbudowani z widocznymi ukształtowanymi mięśniami, pewnie liznęli odrobinę sportu. Przypasowali wręcz idealnie do ukształtowanego misternego planu zamknięcia świata chłopców w klatkach. Ubrani w czarne obcisłe stroje zapewnią pełną gamę doznań jakże oczekiwanych po nieznośnych głupawych tekstach domowego tyrana erotycznego zwanego mężem. Dostrzegła przyjemne błyski w oczach młokosów omiatających coraz natarczywiej panią pielęgniarkę Karinę Nojek, zdała sobie sprawę, że wygląda super atrakcyjnie w nowej króciutkiej czerwonej sukience wspartej jedynie na drobnych ramiączkach tuż pod barkiem. Ładnie opalone ramiona wraz z najbliższym obszarem wokół piersi zachęcały do zrzucenia sukienki. Nogi długie zgrabne w drobnych czerwonych szpileczkach przyciągały magią opalenizny wzrok. Zastanawiała się, czy nie wysłać zakodowanego sygnału potrzeby interwencji do posterunku policji w kurorcie, ale szybko zrezygnowała, widząc przemęczone wygłodniałe cztery różowe świnki do ujarzmienia.
— W Ośrodku przenocujecie, mam spory zapas pizzy i pewnie coś do picia też się znajdzie, wykąpiecie się, przebierzecie w coś sensownego, rano zapłacicie za pobyt lub odpracujecie, wybór należy do was. A więc ? — znała odpowiedź, zanim zadała pytanie.
Po skonsumowaniu, sporej ilości gorącej głęboko zaprawionej różnymi sosami pizzy, młodzieńcy napełnili wnętrzności smacznym pomarańczowym nektarem, zaprawionym odpowiednio dobranym specyfikiem spowalniającym logiczne rozumowanie otaczającego świata, powodował totalną utratę woli na rzecz okazywanej służalczości. Skrzętnie skorzystali z zaproszenia pod natryski, pozbyli się doszczętnie ubrań. Po toalecie młodzieńcy poznali nową panią pielęgniarkę, Karina zmieniła się dokumentnie w nadzorcę. Określiła obowiązek odpracowania w posiadłości powstałe zadłużenie za gościnę. Posłusznie swoje rzeczy powrzucali do worków na śmieci, wdziali bardzo obcisłe czarne stroje okrywające dokładnie ciała, na twarzy maska zakrywała oczy z nosem, usta pozostawały wolne. W kroku jakby zabrakło materiału, całe półdupki zostały na wierzchu z przyrodzeniem merdającym się między nogami.
Doskonale zorientowała różowe prosiaczki w swoich potrzebach, po wyrazistej chłoście batem wyjaśniła nową rzeczywistość. Przeżyli pierwszą przygodę z panią Kariną — jak kazała się do siebie zwracać. Zakotwiczyła do metalowych obręczy uwierających młode szyje naiwnych, paskudny powróz dla bydła. Prowadziła cztery świnki wprost do pokoju uciech dla stowarzyszonych, a gehenny dla pozostałych. Ustawieni w jednym rzędzie przy ścianie grzecznie na kolanach obśliniali dupę pani, gdy podchodziła do każdego z osobna, wypinała tyłek. Delikwent wnikał głęboko jęzorem, jak była zadowolona, podchodziła do następnego.
Najlepszy językoznawca został w szparce z jęzorem, nieznacznie odbiegający tykał odbyt, pozostali lizali stopy wspartej na przygotowanym siedlisku do orgii. Po wstępnej grze nie za długiej z racji ogromnej chęci pielęgniarki na dalej, gdy widziała stojące przyjemnie pały młokosów. Jeden wniknął w odbyt na tyle, żeby słyszeć przyjemny przyspieszony oddech spełniającej swoje marzenie. Drugi po odpowiednim ułożeniu pod wszechwładną wszedł w szparkę. W tym momencie chwyciła dłońmi dwa penisy całujących do tej pory stopy. W trymiga załapali pożądany rytm, doprowadzali Karinę Nojek do najwspanialszego w życiu orgazmu z czterema na raz. Idealnie zorganizowani wybuchli tuż po gromkim okrzyku przyjemnie zmęczonej. Targani rozkoszą zalewali najbliższą przestrzeń, w sporej części pokryta spermą wyszła do łazienki.
W białym kitlu wyglądała niebotycznie, w dodatku świetnie opalone zgrabne nogi wkomponowały się w bielutkie buciki do kostek, przygotowana zmierzała do pracy. Wyraziście energicznie szarpnęła stwory za powrozy przytwierdzone do szyi, określiła kierunek dla podróżujących na czworaka blisko jej stóp, czterech nowych czarnych stworów odpracowujących do uwolnienia nabrzmiały coraz większy dług wobec pani Kariny.
Jeden cudowny blask pogody ducha roztaczała pielęgniarka Karina Nojek, przemierzając kilometry po korytarzach Ośrodka Spokojnej Starości. Radość była na tyle zaraźliwa, że wszędzie poprawiała nastrój kuracjuszy, a zwłaszcza męskiej części, kiedy dostrzegli brak bielizny na cudownościach kobiecości pielęgniarki. W ferworze porannej fali niebywałości zapomniała cokolwiek wdziać prócz białego skromnego fartuszka do połowy uda oraz stosownych białych bucików. Dopiero gdy zajrzała do gabinetu mecenas Arlety Mytnik, po kąśliwej uwadze spostrzegła niedopatrzenie. Wizyta nie była kurtuazyjna, zdecydowała się podjąć drastyczne kroki w kierunku rozpadu praktycznie nieistniejącego związku. Igraszki z czarnymi stworami stanowiły zarzewie do otwartego konfliktu z niedojebem, jak raczyła coraz częściej nazywać oblubieńca. Arleta przyrzekła solenie zająć się dogłębnie zleceniem, skoro tak rzekła, zrobi wszystko, co w jej mocy, aby jak najszybciej zakończyć sprawę, oczywiście na korzyść Kariny. Więcej czasu nie marnowały na stresujące rozmowy, pielęgniarka ze szczegółami opisała nocne łowy zabawek do orgii seksualnych. Wyjaśniła zależność dawki ogłupiającego specyfiku, do wieku i wagi uległego. Odpowiednio dobrany zapewnia komfort zadowolenia bez zbędnego użycia bata lub marnowania czasu na szkolenie w celu wpojenia służalczości. Uzyskała pełnomocnictwo do aplikowania upolowanej zwierzynie na dwóch nogach, wymaganej dawki medykamentu, jako najbardziej kompetentna.
W trakcie pracy kilkakrotnie odwiedzała zadomowione prosiaczki oczekujące w stalowych klatkach. Ubrani w czarne obcisłe kombinezony ze smutkiem w oczach tkwili w okowach zniewolenia. Zapewniła dla swoich pupilków dodatkową smakowitą pizzę z napojami z koszykiem owoców. Nie była sadystką, oferowali całą gamę niebotycznych doznań, uznała, że należy młodzieńców dowartościować, minie kilka dni, zanim przywykną do zamknięcia. Poznają wymagania, aby zapewnić pełen wachlarz przyjemności, których oczekuje po odpracowujących rosnące cały czas zadłużenie za pobyt, błędne koło będzie trwać do uwolnienia chłopców. Znakomicie się wkomponowali w upodobania, nie zamierzała więcej marnować czasu na utarczki słowne w ścianach domostwa. Bezpośrednio po zakończeniu zajęć wyprowadziła na powrozie stwory z klatek, powędrowali zwyczajowo na czworaka wprost do apartamentu.
Zrzucając biały kitel w wejściu do łazienki, kiwnęła paluszkiem, natychmiast jak wytresowane psy pojawili się z wywieszonymi jęzorami przy napełnianej wodą wannie, po chwili lizali paluszki dłoni oraz stóp z lekka wystające ponad taflę wody. Zatrudniła czarne istoty do namydlania niebotycznego swojego ciała, doświadczyła uniesienia w trakcie wędrówki czterech par rąk po atrakcjach kobiecości. Nakierowała jednego wprost w szparkę, gdy dostrzegła niebywale sterczącą jego pałę, drugi zajrzał w odbyt długim czerwonym jęzorem, dwaj pozostali obśliniali stopy zjawiska. Dochodziła znacznie szybciej niż w trakcie nocnych zabaw, wypoczęta zrelaksowana pełna ochoty co rusz wrzeszczała zaspokojona.
— Chwilę się zdrzemnę, w pokoju gościnnym możecie spać do woli.
Posłusznie utartym szlakiem z nosami przy posadzce dotarli do oazy totalnego wypoczynku, pozwoliła młodzieńcom ściągnąć kombinezony, natomiast zakazała jakichkolwiek pomysłów, bo zdeformuje batem.
CDN