M
Morfeusz
Guest
Dziewczyna płynęła w szarość ulicy! Szla bez celu i bez radości życia! Pragnęła śmierci i wcale ją to nie przerażało. Odczuwała raczej spokój z tym związany, przecież potem nic, nigdy w nic nie wierzyła, oprócz, oprócz.. swojej miłości do Krzyśka! Dom z kart padł jej w momencie do stóp!
-Jebaniec, pierdolony sukinsyn!
Wykrzyczała swoją mantrę, wyrzuciła ją z siebie. Po jej policzkach płynęły łzy w wolnym rytmie jesiennego dżdżu. Ciągle myślała jak to zrobić, jak się zabić! Kaskada pomysłów płynęła w jej głowie rzeką rozpalonej lawy, nawzajem ze słowami :
-Ten sukinsyn miał się uczyć do egzaminu prawniczego. Pięć lat utrzymywałam sukinsyna, dawałam się macać po tyłkach oblechom w barach i co, i co z tego masz głupia dziwko!
Gdyby ktoś usłyszał jej myśli, pewnie współczucie wypełniło by jego serce, tylko ona już nie chciała współczucia. Chciała, pragnęła, a właściwie pożądała śmierci. Myślała o swoim nagim ciele w prosektorium, o zimnym świetle jarzeniówek i skalpelu rozcinającym jej ciało. Powinna czuć dreszcz obrzydzenia, a nie czułą nic! Pustka, czuła tylko pustkę!
Nawet nie wiedziała, jak weszła na grzbiet mostu, wyprężony niczym grzbiet kochanki, ujarzmionej w paroksyzmach grzesznej miłości. Jak w malignie wspięła się na reling mostu, ktoś krzyknął za jej plecami.
-Dziecko, co robisz! Stój!
Było już za późno, rozwinęła skrzydła jak ptak i poleciała w ostatni lot na tym świecie! Tafla wody zbliżała się jak kres i początek, rozstanie i powrót, żal i radość!
Uderzenie, siłą z jaką ją przyjęła woda obudziła w niej wolę walki, jednak było już za późno. Kolejne hausty wody wypełniały jej płuca! Mokre ubranie ciągnęło w głębinę.
-Umieram, pomyślała! Czy tak wygląda śmierć?
Chciała krzyczeć, że to pomyłka, ale jej gasnący umysł powoli zatracał się w falach niebytu!
Zdumienie, zdumienie to zbyt mało , aby opisać jej stan, gdy otworzyła oczy. Stała nad nią postać, dziwna, mroczna, jakby otulona w mgiełce niebytu, za nią druga, świetlista. Coś mówiła postać w blasku aureoli, coś, powoli przypominała sobie znaczenie słów!
-Dziecko, żal wypełnia nasze serca, ale my Aniołowie nie możemy nic zrobić!
Gdy dotarło do niej znaczenie słów, świetlista postać zniknęła. Pozostała tylko czarna, milcząca zjawa, zjawa którą wypełniała jakby ciemność absolutna. Powoli do niej podeszła, pochyliła się i wyszeptała:
-Wstań dziecię Lilith, będziesz nam służyć po kres czasów! Twoje piękno i rządzę będą pieśnią dla Naszego Pana!
Co mi się pieprzy w głowie, przecież nic nie brałam, coś takiego nie istnieje- kaskada myśli spływała do głowy dziewczyny! Sylwia, bo tak miało na imię to piękne dziewczę, nie wierzyła w nic przez całe swoje, jakże krótki, dwudziestoczteroletnie życie.
-Mylisz się Dziecię Nocy, ten świat istnieje, to że ty w niego nie wierzysz, nie znaczy, że On nie wierzył w ciebie!
Uśmiechnął się zjadliwie, jakby wszystkie hucie zagościły na jego obliczu, całe moralne zepsucie i zgnilizna z nim związana. A jednak, jednak był dla Sylwii atrakcyjny. Budził pożądanie!
Anioł Chwały Blasku Nocy dotknął jej ręki. Poczuła paroksyzm bólu, piorun wypełnił jej ciało. Przypomniała sobie wszystkie niegrzeczne zabawy. To, jak ściągnęła majtki przed chłopakami w piaskownicy, to jak dawała się macać swojemu kuzynowi, to, jak pierwszy raz wzięła kutasa do buzi swojemu Krzyśkowi!
Z bólu rodziło się pożądanie, impulsy synaps mózgowych przesyłały kolejne myśli.
Klęczała wypięta, a Krzysiek rżnął ją w obie dziurki, to jakie miała wtedy grzeszne myśli, to z jaką chęcią oddawała się cała, zatracała w grzesznej, niemoralnej i pozbawionej wyższego celu miłości ciała! Przypomniała sobie jak brał ją w przebieralni w supermarkecie, jak zatracając się w cielesnych przyjemnościach krzyczała.
Ból skończył się w jednym momencie, ciało wypełniła dziwna, erotyczna energia! Czułą pulsowanie w okolicy Wzgórza Wenery , pulsowanie to właściwie za mało, żeby opisać co czuła. Czuła żar i pożądanie wszystkich kutasów na świecie, chciała, pragnęła ich wszystkich i chciała to robić!
Asmodeusz, bo tak miał na imię Anioł Ciemności wyszeptał w jej umyśle:
-Wstań dziecię, mój Sukubie, będziesz nam służyć swym ciałem i żądzą, myślą i pragnieniem, ciałem i duszą! Będziesz mamić mężczyzn i doprowadzać do upadku, prosto w objęcia piekielnych czeluści!
Sylwia wstała, czuła potęgę blasku, który wypełnił jej ciało. Już nie czuła rozpaczy, już nie kochała Krzyśka, pragnęła jego zguby!
Demon odrzekł, jakby czytając jej myśli:
-Tak, niech on będzie pierwszy w daninie dla piekła. Rób to dla Pana Ciemności, a obdarzy cię nieposkromioną żądzą i pięknem ciała, aż po kres czasu!
-Jebaniec, pierdolony sukinsyn!
Wykrzyczała swoją mantrę, wyrzuciła ją z siebie. Po jej policzkach płynęły łzy w wolnym rytmie jesiennego dżdżu. Ciągle myślała jak to zrobić, jak się zabić! Kaskada pomysłów płynęła w jej głowie rzeką rozpalonej lawy, nawzajem ze słowami :
-Ten sukinsyn miał się uczyć do egzaminu prawniczego. Pięć lat utrzymywałam sukinsyna, dawałam się macać po tyłkach oblechom w barach i co, i co z tego masz głupia dziwko!
Gdyby ktoś usłyszał jej myśli, pewnie współczucie wypełniło by jego serce, tylko ona już nie chciała współczucia. Chciała, pragnęła, a właściwie pożądała śmierci. Myślała o swoim nagim ciele w prosektorium, o zimnym świetle jarzeniówek i skalpelu rozcinającym jej ciało. Powinna czuć dreszcz obrzydzenia, a nie czułą nic! Pustka, czuła tylko pustkę!
Nawet nie wiedziała, jak weszła na grzbiet mostu, wyprężony niczym grzbiet kochanki, ujarzmionej w paroksyzmach grzesznej miłości. Jak w malignie wspięła się na reling mostu, ktoś krzyknął za jej plecami.
-Dziecko, co robisz! Stój!
Było już za późno, rozwinęła skrzydła jak ptak i poleciała w ostatni lot na tym świecie! Tafla wody zbliżała się jak kres i początek, rozstanie i powrót, żal i radość!
Uderzenie, siłą z jaką ją przyjęła woda obudziła w niej wolę walki, jednak było już za późno. Kolejne hausty wody wypełniały jej płuca! Mokre ubranie ciągnęło w głębinę.
-Umieram, pomyślała! Czy tak wygląda śmierć?
Chciała krzyczeć, że to pomyłka, ale jej gasnący umysł powoli zatracał się w falach niebytu!
Zdumienie, zdumienie to zbyt mało , aby opisać jej stan, gdy otworzyła oczy. Stała nad nią postać, dziwna, mroczna, jakby otulona w mgiełce niebytu, za nią druga, świetlista. Coś mówiła postać w blasku aureoli, coś, powoli przypominała sobie znaczenie słów!
-Dziecko, żal wypełnia nasze serca, ale my Aniołowie nie możemy nic zrobić!
Gdy dotarło do niej znaczenie słów, świetlista postać zniknęła. Pozostała tylko czarna, milcząca zjawa, zjawa którą wypełniała jakby ciemność absolutna. Powoli do niej podeszła, pochyliła się i wyszeptała:
-Wstań dziecię Lilith, będziesz nam służyć po kres czasów! Twoje piękno i rządzę będą pieśnią dla Naszego Pana!
Co mi się pieprzy w głowie, przecież nic nie brałam, coś takiego nie istnieje- kaskada myśli spływała do głowy dziewczyny! Sylwia, bo tak miało na imię to piękne dziewczę, nie wierzyła w nic przez całe swoje, jakże krótki, dwudziestoczteroletnie życie.
-Mylisz się Dziecię Nocy, ten świat istnieje, to że ty w niego nie wierzysz, nie znaczy, że On nie wierzył w ciebie!
Uśmiechnął się zjadliwie, jakby wszystkie hucie zagościły na jego obliczu, całe moralne zepsucie i zgnilizna z nim związana. A jednak, jednak był dla Sylwii atrakcyjny. Budził pożądanie!
Anioł Chwały Blasku Nocy dotknął jej ręki. Poczuła paroksyzm bólu, piorun wypełnił jej ciało. Przypomniała sobie wszystkie niegrzeczne zabawy. To, jak ściągnęła majtki przed chłopakami w piaskownicy, to jak dawała się macać swojemu kuzynowi, to, jak pierwszy raz wzięła kutasa do buzi swojemu Krzyśkowi!
Z bólu rodziło się pożądanie, impulsy synaps mózgowych przesyłały kolejne myśli.
Klęczała wypięta, a Krzysiek rżnął ją w obie dziurki, to jakie miała wtedy grzeszne myśli, to z jaką chęcią oddawała się cała, zatracała w grzesznej, niemoralnej i pozbawionej wyższego celu miłości ciała! Przypomniała sobie jak brał ją w przebieralni w supermarkecie, jak zatracając się w cielesnych przyjemnościach krzyczała.
Ból skończył się w jednym momencie, ciało wypełniła dziwna, erotyczna energia! Czułą pulsowanie w okolicy Wzgórza Wenery , pulsowanie to właściwie za mało, żeby opisać co czuła. Czuła żar i pożądanie wszystkich kutasów na świecie, chciała, pragnęła ich wszystkich i chciała to robić!
Asmodeusz, bo tak miał na imię Anioł Ciemności wyszeptał w jej umyśle:
-Wstań dziecię, mój Sukubie, będziesz nam służyć swym ciałem i żądzą, myślą i pragnieniem, ciałem i duszą! Będziesz mamić mężczyzn i doprowadzać do upadku, prosto w objęcia piekielnych czeluści!
Sylwia wstała, czuła potęgę blasku, który wypełnił jej ciało. Już nie czuła rozpaczy, już nie kochała Krzyśka, pragnęła jego zguby!
Demon odrzekł, jakby czytając jej myśli:
-Tak, niech on będzie pierwszy w daninie dla piekła. Rób to dla Pana Ciemności, a obdarzy cię nieposkromioną żądzą i pięknem ciała, aż po kres czasu!
Ostatnia edycja: