Wyjechalem za granice do pracy. Poznalem tam dziewczyne. Jest mlodsza ode mnie o 6 lat.
Po 7 miesiacach znajomosci zamieszkalismy razem, ale jako przyjaciele, nie para. Pozniej przyjechal do niej jej tato, do pracy. Z czasem nasza przyjazn zamienila sie w milosc. W pazdzierniku wrocil do kraju jej tato, ale przyjechala jej mama z bratem. Tak wiec mieszkamy razem, ale mi to nie przeszkadza.
Przeszkadza to za to moim rodzicom. Zrobili mi juz niejedna awanture, za fakt mieszkania z inna rodzina, ze niby jestem ich niewolnikiem, ze ich utrzymuje, ze zmywam od czasu do czasu naczynia, ze posprzatam po sobie.
Dziewczyna nie ma zdanej matury, ja mam studia - zle. Wg nich nie jest wystarczajaco ladna - zle. Nie chodzi prawie do kosciola - zle.
Czy naprawde mi odbilo, jestem az tak mocno zakochany, ze nic nie widze, ze nie dociero do mnie co inni mowia?
A moze rodzice maja racje?
Po 7 miesiacach znajomosci zamieszkalismy razem, ale jako przyjaciele, nie para. Pozniej przyjechal do niej jej tato, do pracy. Z czasem nasza przyjazn zamienila sie w milosc. W pazdzierniku wrocil do kraju jej tato, ale przyjechala jej mama z bratem. Tak wiec mieszkamy razem, ale mi to nie przeszkadza.
Przeszkadza to za to moim rodzicom. Zrobili mi juz niejedna awanture, za fakt mieszkania z inna rodzina, ze niby jestem ich niewolnikiem, ze ich utrzymuje, ze zmywam od czasu do czasu naczynia, ze posprzatam po sobie.
Dziewczyna nie ma zdanej matury, ja mam studia - zle. Wg nich nie jest wystarczajaco ladna - zle. Nie chodzi prawie do kosciola - zle.
Czy naprawde mi odbilo, jestem az tak mocno zakochany, ze nic nie widze, ze nie dociero do mnie co inni mowia?
A moze rodzice maja racje?