Kiedyś myślałem, że preferuję kobiety starsze od siebie. Niedużo, bo w wieku dwudziestu lat związałem się z dwudziestopięcioletnią kobietą. Seks z nią smakował doskonale. Później nie schodziłem za bardzo z tego progu, a moja najstarsza partnerka miała 32 lata. Pikanterii dodawał fakt, że żyła wcześniej w związku z facetem, który o nią nie dbał, więc kiedy zaczęliśmy się spotykać, zaczęło się niewinnie - od wysyłania podniecających wiadomości, przez zdjęcia i filmiki, do których wracam po dziś dzień. Tak głodna seksu kobieta po trzydziestce to prawdziwy gem. I znów, kiedy myślałem, że nie ma nic lepszego, to związałem się z dziewicą. Brak doświadczenia z jej strony sprawiał, że musiałem się troszkę postarać, by rozładować napięcie, a później bardzo nas poniosło, o czym już kiedyś tu pisałem, i sam przestałem być odpowiedzialny, a jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się zatracić do tego stopnia. Z kolei niedawno spotkałem się z koleżanką ledwie rok starszą ode mnie. Pisaliśmy ze sobą przez miesiąc i byliśmy na stopie koleżeńskiej, zaprosiła mnie na wspólne oglądanie serialu. Kiedy się do mnie wtuliła, a po jakimś czasie nakierowała moje dłonie pod bluzkę, byłem równie podniecony co w przypadku wszystkich poprzednich dziewczyn.
więc chyba nie mam konkretnych preferencji co do wieku