Jestem młody; mam dwadzieścia parę lat, raczej wysoki testosteron i naprawdę nietrudno mnie podniecić, jeśli pociąga się za odpowiednie struny. Tylko te struny zdają się być zupełnie niedostrojone do standardów ludzkiej seksualności. Pornografia - narzędzie, które pomaga szczytować milionom ludzi na świecie - mnie osobiście chyba nawet bardzo nie podnieca. Tak, trudno ukryć mi namiot rosnący w spodniach, gdy obserwuję atrakcyjną kobietę zdominowaną przez pana z charyzmą; tak, posługuję się pornografią przy masturbacji, bo jak większość mężczyzn, jestem wzrokowcem. Tyle, że jestem tym już sfrustrowany, a wcale nie robię tego często: to po prostu nudne. Moje orgazmy wcale nie są obfite, gdy pomagam im wyłącznie oglądając akcję na ekranie, zresztą większość wideo prezentuje to samo i chyba taki klasyczny obraz nie potrafi mnie już usatysfakcjonować. Od czasu do czasu znajdą się perełki, które faktycznie sprawią mi przyjemność, ale to prawie nigdy nie jest to.
Bo w zasadzie trudno mi dogodzić. Choćby materiał przedstawiał mój najskrytszy fetysz, rzadko jest dla mnie guzikiem turn on.
Czasem przeglądam więc Reddit i inne tego rodzaju strony, poszukując zdjęć czy gifów przedstawiających moje fetysze. Krótszy format to mniejsze ryzyko, że coś przestanie mi pasować, że odczuję nudę czy rutynę. Mimo to, w morzu zdjęć i krótkich filmików trudno mi znaleźć materiał, który naprawdę mnie podnieci.
Są jeszcze opowiadania. I te dobrze napisane, i autentyczne, są naprawdę okej - wtedy zaczynam fantazjować, wtedy zaczynam chłonąć historię, czasem nawet osiągnę całkiem niezły orgazm. Czasem, bo warsztat pisarski twórców krótkich opowiadań erotycznych jest raczej kiepski, przynajmniej w Polsce. Zagranicznych nie czytałem.
No ale kiedy laska, z którą bajeruję (i jestem w bliższej relacji) wyśle mi jakikolwiek z tych materiałów, to od razu podnieca mnie do granic. Przy najmniejszej nawet formie sextingu (pozostając w temacie masturbacji), a już szczególnie, gdy w grę wchodzą jakieś emocje, wspólna masturbacja, nawiązana relacja - nudne, ugh, jak ja nie lubię tego określenia - walenie konia - staje się bardzo przyjemną formą relaksu, a czasem nawet upustu kurewskiej frustracji pomieszanej z pożądaniem. Wow, w jednej chwili uśpiony wulkan zamienia się w pierdolony gejzer. A już szczególnie, gdy w grę wejdą ulubione fantazje i fetysze.
Nie mówię już o realnym seksie, bo to zupełnie inna sprawa.
Czy miał ktoś podobne wrażenie, że pornografia sama w sobie jest po prostu nudna, generyczna i ciężko się nią zaspokoić? Aby sprawiała mi realną przyjemność, potrzebuję partnerki, z którą mogę celebrować te chwile. Wydaje mi się to trochę dziwne, choćby patrząc na wysyp tych tematów z bardzo, uhm, pornograficznymi i raczej vanillowymi kinkami, pomyślałem, że się podzielę swoją perspektywą