Zastanawiam się, czy jestem jedyny, którego kręci wkładanie sobie czegoś pod napletek i chodzenie tak.
Co? Coś małego na przykład wczoraj prawie całe 8 godzin w pracy miałem pod napketkiem żołędzia, ale nie tylko swojego, ale takiego dębowego wcześniej też kasztany, jakieś malutkie zabawki, kiedyś kawałki drewna, takie sęki ładnie pachnące żywcą miałem od cięcia desek.
Nieraz też coś jadalnego, jak migdały i orzechy.
Uwielbiam potem wąchać te rzeczy, bo cholernie mnie podnieca zapach spod napletka (jeśli nie śmierdzi od niemycia długiego)
Jak coś jadalnego noszę, to potem to wącham i zjadam z przyjemnością. Zdążały się też plasterki sera, czy wędliny, choć to jednostkowe wydarzenia.
Któż z Was coś podobnego robił?
Pozdrawiam
Co? Coś małego na przykład wczoraj prawie całe 8 godzin w pracy miałem pod napketkiem żołędzia, ale nie tylko swojego, ale takiego dębowego wcześniej też kasztany, jakieś malutkie zabawki, kiedyś kawałki drewna, takie sęki ładnie pachnące żywcą miałem od cięcia desek.
Nieraz też coś jadalnego, jak migdały i orzechy.
Uwielbiam potem wąchać te rzeczy, bo cholernie mnie podnieca zapach spod napletka (jeśli nie śmierdzi od niemycia długiego)
Jak coś jadalnego noszę, to potem to wącham i zjadam z przyjemnością. Zdążały się też plasterki sera, czy wędliny, choć to jednostkowe wydarzenia.
Któż z Was coś podobnego robił?
Pozdrawiam