Sen który cały czas pamiętam, kiedy byłam jeszcze dziewicą.
Jechałam autobusem przez góry Pieniny i była śnieżyca. W pewnym momencie kierowca się zatrzymał i powiedział, że dalej nie może jechać, że muszę wysiąść. Pytałam się, gdzie mam iść, powiedział, że niedaleko przed Szczawnicą skręcić w prawo i będzie chata Czarda. Poszłam tak jak powiedział. Śnieg sypał coraz mocniej, w końcu musiałam brnąć w śniegu powyżej pasa i się przedzierać jakbym szła w wodzie. Jak doszłam do schroniska byłam cała przemoczona. Paliło się w kominku, był tam turoń i kobieta wydająca jedzenia w takim nylonowym, kwiecistym fartuchu. Zdjęłam ubranie i rozłożyłam przy kominku, żeby wyschło. Nagle zorientowałam się, że jestem całkiem naga - zdjęłam wszystko. Poczułam wstyd i poszłam się schować za jakąś kotarę, tam nagle poczułam że turoń mnie złapał od tyłu, objął włochatymi łapami i przycisną do włochatego torsu. Poczułam się kompletnie unieruchomiona, i tylko wierzgałam nogami. Turoń się położył ze mną na ławie, tzn ja leżałam na nim, o on mnie przyciskał. Krzyczałam do tej kobiety, ale ona chyba nie słyszała, a turoń zaczął mi pieścić cipkę, poczułam przyjemność i wstyd. W końcu przyszła ta kobieta i zaczęła krzyczeć na turonia, ale on mnie nie chciał puścić. Złapała mnie za nogi i zaczęła trzeć mocno swoim kroczem o moje. Poczułam, że coś zaczyna z niej bardzo powoli wychodzić i naciskać na moją cipkę. Rozpięła fartuch i się okazało że ma płaskie zwisające trójkątne piersi, które bujały się nad moją twarzą, a ja usiłowałam złapać szpiczaste sutki ustami. Czułam jak jej wychodzący członek coraz bardziej naciska i zaraz zostanę zgwałcona, ale uczucie było bezwstydnie przyjemne …..
I SIĘ OBUDZIŁAM.


Cały czas mam ten sen w oczach. Chyba proroczy, bo pierwszy raz (bez stosunku) miałam ze starszą kobietą.