Tylko pisane cyberki? Czyżby wizualizacja osoby po drugiej stronie (mam na myśli ciało bo twarz dla "bezpieczeństwa" pomijam) burzyła całe erotyczne napięcie? Wydawało mi się że naturalnym przejściem a zarazem rozwojem cyberseksu są kamerki a tu proszę stagnacja
. Przecież cyberseks (ten kamerkowy) to nic innego jak masturbacja tyle że nie katuje się wyobraźni lub męczy pornosa gdzieś w zaciszu samemu
.
A coż to za brzydki oksymoron to katowanie pisaniem wyobraźni? Wyobraźni się nie katuje, jej pozwala się rozwinąć skrzydła by poszybować z nią tam, gdzie nie da się dojść zwykłymi drogami. Owszem, może i katowanie ma miejsce, ale tylko wtedy gdy próbujesz zmusić do lotu pingwina lub strusia, bo fakt - nie każdy posiada sokoła
Ale bardziej do rzeczy: są tacy, których podnieca obraz i po powitaniu lecą fotki i komentarze do nich lub od razu skype, ale są też koneserzy pieszczenia samymi słowami. Czy jeden sposób ma przewagę nad drugim? Nie sądzę, kwestia preferencji, może też i pewnej wrażliwości, zamiłowania do tajemnic i sekretów. Pisane słowo pobudza tak samo jak obraz, nie trzeba zasiadać na golasa przed kamerką ani wysyłać co chwilę fotek, zeby pokazać że penis jest już większy a c*pka bardziej mokra. Orgazm jest tak samo intensywny zarówno tu jak i tam, wszystko zależy od tego, czy cyberkujący zaprosili do zabawy właściwego dla siebie partnera.