ona27 napisał:
Zdecydowanie "Magia Seksu" Grahama Mastertona.
Ale to chyba poradnik o seksie, a nie beletrystyka erotyczna?
Katsia napisał:
Książkami "Greya" to możesz co najwyżej w piecu napalić
Wprawdzie seria o Greyu sama w sobie jest oczywiście tandetna i żenująca, to jednak pozytywnym skutkiem ubocznym ukazania się jej i zyskania przez nią popularności było powstanie wielu innych opowiadań, noweli i powieści erotycznych innych autorów i autorek, którzy/które zainspirowali/zainspirowały się popularnością "Greya" i napisali/napisały dzieła zdecydowanie lepsze.
Np. serie o Crossie i o Sinnersach są zdecydowanie lepsze od Greya, choć mogę się założyć, że gdyby nie Grey, to one też by nie powstały.
I warto też zwrócić uwagę, że w sumie popularność tej serii sprawiła, że wśród twórców literatury erotycznej, a także jej grupy docelowej, zmieniła się proporcja płci. Przed "Greyem" zdecydowaną większość twórców i czytelników literatury erotycznej stanowili mężczyźni. Po "Greyu" to się odwróciło, i teraz zdecydowana większość dostępnej w księgarniach, bibliotekach i internecie beletrystyki erotycznej jest pisana przez kobiety i głównie dla kobiet.
I jest to jak najbardziej pozytywny aspekt. Kobiety stały się przez to bardziej świadome swojej seksualności i swoich potrzeb. A jednocześnie, ta tworzona przez kobiety literatura jest często o wiele lepsza, bogatsza i ciekawsza niż pretensjonalne "Pamiętniki Fanny Hill" Johna Clelanda, dzieła markiza de Sade, dzieła Aleksandra Fredry i inne typowo męskie dzieła, które w dużej mierze (lub wręcz całkowicie) pomijają przeżycia emocjonalne, doznania i myśli bohaterów, a skupiają się na aspektach technicznych i fizjologicznych.
Tak więc choć "Grey" sam w sobie jest słaby i niewarty uwagi ani rozgłosu, to jednak koniec końców dobrze się stało, że wyszedł i stał się inspiracją dla tylu innych autorów i autorek. Po nim, w ciągu niespełna 10 lat ukazało się grubo ponad dwieście, jeśli nie ponad trzysta, innych tytułów literatury erotycznej - czasem marnej, a czasem lepszej.