wygląd sie liczy i to bardzo, ale nie dosłownie . Nie chodzi o to, żeby koleś miał świetne ciałko, był opalony, miał długie rzęsy czy coś tam, chodzi o to, żeby mi się podobał. Może być lekko chudawy, albo z małą nadwagą, ale ma w sobie jakiegoś takiego chochlika który mnie zniewala, żeby nie miał miodu w uszach, kamienia na zębach, czyli ogólnie był schludny. czasem taki ktoś bardzo przystojny gdy sie odezwie traci urok momentalnie. Na ten odpowiedni wygląd składa się też odpowiedni stosunek do mojej osoby, ogólnie do ludzi i do świata... Nie twierdzę że nie ma facetów czy tam kobietek które sa mądre ładne zadbane, ciepłe serdeczne, ale takich to faceci sie boja prawdę mówiąc i zdarzaja się jedna na milion.
I jeszcze jedno, zauważcie, że z takimi ładnymi paniami to panowie chętnie się pokazuja wśród kumpli i na imprezkach, ale rzadziej zakładają rodzinę. prawie każdy miał tam kiedys w glowie jakiś ideał i na początku chodziło o wygląd, ale z wiekiem, kiedy zaczyna się o życiu mysleć poważnie to elementy zewnetrzne nie graja juz takiej istotnej roli. zamiast "dobrze zbudowany", myśli sie 'wierny i kochajacy", zamiast "śniada cera" myśli się "myslący poważnie o życiu", a juz na samym końcu dodaje się " i fajnie by było żeby miał brązowe oczy".
Dla mnie osobiście ma mnie od faceta nie odzrucać i nawet jeśli to nie będzie piorun to jeśli posiada odpowiednie cechy charakteru to zacznie sie mi podobac po jakimś czasie bardziej niz przystojny osiłek ze zniewalajacym uśmiechem.
No i jeszcze przy doborze partnera było dla mnie dość ważne żeby był dobrym kochankiem tzn. nieegoistą zajętym jedynie własnym interesem.