• Witaj na forum erotycznym SexForum.pl

    Forum przeznaczone jest wyłącznie dla dorosłych. Jeżeli nie jesteś pełnoletni, lub nie chcesz oglądać treści erotycznych koniecznie opuść tą stronę.

Kopciuszek - trzecie pokolenie

Mężczyzna

Midnight Rambler

Seks Praktykant
Temat może i trochę zdarty, ale mimo wszystko mam nadzieję, że komuś dźwignie się kącik ust :) Jak znajdziecie jakieś błędy - a z pewnością tak się stanie - to będę wdzięczny za przymknięcie na nie oka ;)


Nie tak dawno temu, w królestwie bliższym niż mogłoby się wydawać, żył zamożny szlachcic. Mieszkał z synem, bez służby, skromnie - mimo wielkiego bogactwa.
Pani domu opuściła ich ulegając pięknym oczom stajennego. Wymknęła się pewnej nocy porzucając dla płomiennej miłości wszystko, z wyjątkiem skromnej torby wypełnionej rodowym złotem męża. Los nie ociągał się i zadał kochankom rychłą sprawiedliwość, kiedy o świcie przemierzali pobliską przełęcz. Odpoczywali na wąskiej ścieżce, podziwiali kłębiącą się w dole przepaści mgłę i przysięgli sobie, że jeśli coś ich kiedykolwiek rozdzieli, to tylko wspólna, romantyczna śmierć na skałach, które szczerzyły się w dole pod nimi. Dwa mgnienia oka później przysypała ich lawina żwiru i błota. Ostał się jedynie pakunek z kosztownościami.
Wdowiec mimo zdrady opłakiwał żonę. Jego rozpaczaniom nie było końca. Syn próbował zapewnić ojczulkowi pociechę, sprowadzając na włości rozmaitych kuglarzy, literatów biegłych w żarcie i wesołe kotki. Nic. Pewnego dnia u bram posiadłości pojawiła się bezwzględnej urody kobieta. Wniosła do pałacu swój biust i dwóch dorodnych synów. Prędko pojęła zwiotczałego ziemianina za męża. Ten, zahipnotyzowany wdziękami nowej zony, zezwalał jej na wszystko. Żądna czerpania z nabytego majątku pełnymi garściami, szybko zaprowadziła w domu swoje porządki. Opływając w luksusy, organizowała sobie i swoim synom coraz to nowe atrakcje. Pasierba zaś zesłała do stajni, gdzie miał po kres swych dni oporządzać pańskiego ogiera. Tam spał, jadł i opłakiwał swój smutny los. Niedomyty, zabiedzony szybko zyskał dokuczliwy przydomek – Kopciuszek. Wkrótce zła macocha stała się istną panią na włościach. Odsyłała męża na sypialnie, a sama poczęła organizować najrozmaitszej natury orgie dla szukających nowych wrażeń, okolicznych paniczów i dam. Jej synowie, gorliwie uczestniczący w wymyślnych zabawach, rychło zyskali sławę najwytrwalszych ruchaczy. Zaciszny dotąd pałacyk, szybko stał się symbolem wyuzdanej rozpusty.
Tymczasem porzucony w stajni nieborak cierpiał potworne udręki. Czasem zachodził wieczorami pod okna domu swego ojca. Widział kopulujące w najdziwniejszych konfiguracjach zastępy wielmożów i płakał rzewnie nad swą niedolą. Wracał wtedy do stajni, klepał konia smutno po zadzie i układał się na swoim sienniku, z nadzieją, że los pozwoli mu nie obudzić się kolejnego dnia.

Mijały miesiące.
Pewnej czerwcowej niedzieli, tuż po mszy, królewski szambelan wystąpił przed zebranymi na placu poddanymi. Oznajmiał w imieniu miłościwie panującej królowej, że jej córka – księżniczka Domagajka – wstąpiła w wiek kobiecy i pisanym od pokoleń zwyczajem, będzie wydana za mąż. Aby wybrać odpowiedniego kandydata, dwór decyduje się wystawić ogromny bal, na który zaprasza wszystkich młodzieńców. Będą mogli zaprezentować się z najlepszej strony, a królewna dokona wyboru podług własnego uznania.
Mimo, że gust królewny owiany był tajemnicą, wiedziano, że jej matka lubowała się w mężczyznach jurnych, ale i grzeszących rozumem. Tych tropów trzymano się zatem najchętniej. W całym kraju zapanowało wielkie poruszenie. Im bliżej było dnia planowanego przyjęcia, tym ciaśniej zapełniały się wszelkie areny ćwiczenia tężyzny ciała i ducha. Młodzieńcy wszystkich stanów, kuszeni bogactwami i wizją posiadania najbardziej pożądanej w królestwie niewiasty, rzeźbili w pocie czoła swoje figury i umysły. Biblioteki pękały w szwach od młodych poetów szlifujących pióro i gładki język.
Ogólne poruszenie nie ominęło oczywiście złej macochy i jej synów. Wiedziona słodkim tropem wizji siebie w roli damy dworu, osobiście przejęła pieczę nad przygotowaniem synów. Zatrudniła dla swych latorośli szykowną guwernantkę rodem z Francji, a przygotowaniem ich kondycji, obarczyła Kopciuszka. Orgietki poszły w odstawkę. Cała energia skupiła się na nadrzędnym celu. Przygnębiony pasierb codziennie w pocie czoła pracował nad wymyślnymi torami przeszkód, po których jego przyrodni bracia biegali na golasa tam i z powrotem. Budował rozmaite przyrządy gimnastyczne, na których prężyli się niemiłosiernie, recytując przy tym, zadane przez młodą nauczycielkę wersy. Wieczorami zaś meldowali się w sali kominkowej i podnosili swoje umiejętności w sztuce miłosnej. Macocha zamówiła w tym celu u okolicznego rzemieślnika kilka finezyjnych fantomów. Zaoferowała też dodatkową sumę Francuzce, aby ta pomogła podnieść kwalifikacje językowe młodzieńców nie tylko w sferze werbalnej. Sama bacznie przyglądała się przygotowaniom i nie szczędziła swoim synom matczynych rad. Rzemiosło – trzeba przyznać – miała opanowane w stopniu najwyższym.
W końcu nadszedł ten dzień.
Odziani iście po królewsku bracia, wsiedli do zaparkowanego przed wrotami pałacu powozu. Stojąca w progu macocha żegnała się z nimi czule, błogosławiąc ostatnimi radami.
Kopciuszek stał za żywopłotem i spoglądał tylko smutno na przyrodnich braci znikających za bramą posiadłości.
- Ach, gdybym tak i ja mógł być na tym balu. - Z oczu płynęły mu łzy. - Wiem, że królewna nigdy nie pokochałaby takiego kocmołucha, jak ja. Ile jednak bym dał za to, żeby choć móc popatrzeć na te wszystkie wspaniałości.
Z żałosnej zadumy wyrwał go krzyk macochy, która wypatrzyła go między listowiem.
- Przestań się mazgaić niedorajdo! Zajmij się czymś pożytecznym! Jest wielki dzień i nie chcę, żeby twój widok psuł mi humor! Idź oporządzać stajnię i żebym Cię już dzisiaj nie widziała. Wieczorem odwiedzi mnie lady Cindirella ze swoimi wyżłami. Ciężko pracowałam i zamierzam powetować sobie to z nawiązką. Uciekaj stąd! Tylko nie plącz się po zmierzchu pod oknami! Będą zasłonięte!
Kopciuszek udał się do swojej komórki. Przysiadł pod ścianą i zagłębił się w swoich czarnych rozmyślaniach. Wtem usłyszał dziwny dźwięk dochodzący ze skrzyni w której trzymał swój dobytek – stare sandały, ścierki do podłogi i chrust, który kompulsywnie gromadził bez wyraźnego powodu. Zaciekawiony uniósł wieko i... Jego oczom ukazała bajecznych kształtów naga kobieta. Jej włosy jaśniały niczym skarbiec faraonów, a całą postać spowijało światło maleńkich, rojących się niczym świetliki, złotych gwiazdek. Onanizowała się kryształowym kutasem.
Z braku lepszego pomysłu zapytał:
- Kim jesteś? Co tutaj robisz?
- Jestem Wróżka Cipuszka - odparła nie porzucając zadawania sobie rozkoszy. - Przybyłam, bo usłyszałam twój płacz. Chcę ci pomóc.
- Jakże miałabyś mi pomóc? - Zapytał obmacując odruchowo magiczną zjawę po biuście. - Może i masz fajne cycki, ale nie niewiasty dzisiaj pragnę.
Słysząc to wróżka, wyjęła z siebie fallusa, wyfrunęła ze skrzyni i zawisła w powietrzu zupełnie bez gracji. Machnęła niedbale swoim błyszczącym przyjacielem – ten okazał się być magiczną różdżką – i natychmiast pojawiła się przed nią w powietrzu filiżanka pachnącej kawy.
- Masz może śmietankę? - Zapytała odruchowo. - Ach jaka ja głupiutka jestem! Przepraszam.
Potrząsnęła raz jeszcze energicznie zaczarowanym przedmiotem i po chwili wypłynęła z niego porcja świeżuteńkiej, słodkiej śmietany.
- Wiem co ci doskwiera - zaczęła wyjaśniać. - I wiem jak ulżyć twojej zgryzocie. Pójdziesz dzisiaj na bal.
- Jak mam tam iść, skoro wyglądam jak najpodlejszy parobek. Czyż nie jestem nim w istocie?
- Jesteś dobrym chłopcem. Dostrzegam w twoim sercu prawdziwe światło. Jeśli dasz sobie szansę, jestem przekonana, że królewna Domagajka też je dostrzeże. Poza tym masz coś jeszcze...
Mówiąc to, kolejny raz nakreśliła w powietrzu różdżką znak. Tym razem tajemniczy. Setki zaczarowanych gwiazdek spłynęły z kryształowej żołędzi i magicznym sposobem rozsupłały sznur, którym Kopciuszek się przepasał. Gdy jego spodnie opadły na ziemię, wróżka oznajmiła:
- Masz kochany największego fiuta w całym królestwie! Księżniczka nie oprze się mu, choćbyś przyszedł na bal w najgorszych łachmanach. Zostaniesz księciem. A w przyszłości królem. Musisz tam iść.
- Nic z tego. - Młodzieniec martwił się nadal. - Jakże mam go zaprezentować Domagajce, skoro takiego kocmołucha jak ja, straże nie przepuszczą przez próg zamku. Zresztą i tak jest już za późno. Bal się rozpoczął.
Nim skończył wylewać swoje żale, czarodziejka jeszcze raz wprawiła w ruch swoją różdżkę. W jednej chwili mlasnęło, klasnęło i brudne odzienie Kopciuszka zamieniło się szyty na miarę garnitur prosto z włoskiej pracowni. Zmierzwione włosy ułożyły się w najbardziej stylową fryzurę, a wielodniowy zarost, w gustownie przystrzyżoną bródkę.
- Pędź mój drogi! Nie trać czasu! - To mówiąc zamieniła stojące pod ścianą taczki w czarny mechaniczny pojazd z przyciemnianymi szybami.
- Nie potrafię tym powozić!
Kolejny ruch szklanego kutasa sprawił, że z komórki zniknęła miotła, ale za to, za kierownicą wozu pojawiła się nieprzeciętnej urody blondynka.
- Ona potrafi! Nie ociągaj się i jedź! - Na koniec jeszcze dodała: - Ale pamiętaj o jednym! Kiedy zegar wybije północ, czar przestanie działać! Znakiem, który ostrzeże cię o tym, będzie przedwczesny wytrysk.
Kopciuszek podziękował wróżce i wsiadł do samochodu. Ruszyli z piskiem opon. Opuszczając posiadłość minęli w jej bramie zaskoczoną lady Cindirellę, prowadzącą na smyczy trzy dorodne psy.

Bal trwał w najlepsze. Kiedy Kopciuszek wkroczył na salę, kończyły się już zapoznawcze tańce. Stoły uginały się pod ciężarem najwymyślniejszych potraw. W tłumie kawalerów szybko wypatrzył swoich braci. Wyróżniali się pewnością siebie i elegancją. Oni też zauważyli Kopciuszka, lecz nie rozpoznali go. Księżniczka zajmowała centralne miejsce. Siedziała na zdobionym podium w na złotym tronie i spoglądała na bawiących się. Była olśniewająca. Złote włosy, świeże i nieskazitelne ciało zasłonięte tylko w strategicznych rejonach. Wszystko okraszone anielskim, pełnym dobroci uśmiechem. Miejsce u jej boku okupowała królowa. Wokół nich tłoczyła się świta złożona z młodych dwórek i kilku poważnych mężczyzn z notesami i tajemniczymi przyrządami. Za chwilę miała rozpocząć się prezentacja kandydatów. Szambelan stanął przed zebranymi i oznajmił:
- W imieniu księżniczki Domagajki i jej miłościwie nam panującej królowej matki, wzywam wszystkich zebranych tu kawalerów do obnażenia się.
Warto tutaj przypomnieć, że mimo krążących na ten temat domysłów, nigdzie oficjalnie nie zostały przedstawione kryteria, którymi miała w swym wyborze kierować się bohaterka wieczoru. Urzędnik kontynuował.
- Dzisiaj, nadzieja naszego królestwa, piękna Domagajka, wybierze spośród was tego, z którym spędzi resztę swojego życia. Nie będę wymieniał teraz zaszczytów, które za tym wyborem idą. Wierzę, że każdy z was jest gotów do stanięcia na wysokości zadania. Przygotowano przeto dla was dwie próby – te mają wyłonić zwycięzcę. Pierwsza z nich to test dobrego smaku. Oddacie w imię królewskiego majestatu swoje nasienie, a nasza umiłowana księżniczka, metodą ślepej próby, wskaże to, które odpowiada jej najbardziej.
Gra rozpoczęła się. Każdy z kandydatów otrzymał kryształowy flakonik, do którego miał oddać swoje miłosne soki. Każdemu asystował żołnierz z zamkowej straży. Ci, zaopatrzeni w chusteczki i oleje, pilnowali, aby nie doszło do oszustwa, podmiany, czy kradzieży. Matki i siostry dopingowały swoich bliskich. Nadzy młodzieńcy tłoczyli się na środku sali pragnąc zachować jak najwięcej gracji. Zapełnione naczynia, były zbierane przez dworzan, opatrywane odpowiednim symbolem i wnoszone za rozpostartą nieopodal królewskiego podwyższenia zasłonkę. Po chwili, z drugiej strony kurtyny wyłaniała się któraś z dwórek i ze złotą łyżeczkę, ruszała w stronę królewny. Domagajka tkwiła spokojnie na swoim miejscu. W dłoni trzymała pucharek swojego ulubionego koktajlu którego recepturę stanowiły ośle mleko, szwajcarskie poziomki, miód z odległych kolonii w Afryce i świeża wanilia. Wszystko w ściśle określonych proporcjach. Kosztowała raz za razem przynoszone na połyskujących łyżeczkach konkursowe porcje. Trzymając przez chwilę nasienie w ustach, zastygała z poważną miną, po czym wypuszczała całą treść, do trzymanej przez służkę srebrnej spluwaczki. Pochylający się nad nią skryba, skrzętnie notował wyznawane mu dyskretnie na ucho opinie. Po sporządzeniu notki prostował się i rzucał porozumiewawcze spojrzenie za zasłonkę, zza której ruszała kolejna dwórka z łyżeczką. Wszyscy zebrani wypatrywali ze strony księżniczki jakiegoś wyraźnego sygnału. Ta była jednak niewzruszona. Wyraźny szmer na sali wywoływały rzadkie sytuacje, kiedy Domagajka nie kwitowała degustacji solidnym łykiem ze swojego pucharka. Dopatrywano się w tym dobrej nowiny dla któregoś z kandydatów. Aż tu nagle... Usta dziedziczki tronu rozchyliły się przed kolejną dawką czyjejś nadziei - beznamiętne, zmęczone już całą sytuacją i wtedy stało się coś nieoczekiwanego. Domagajka najpierw zastygła w bezruchu. Goście zamilkli zupełnie. Po chwili królewna wyprostowała się w swoim fotelu, a w jej szeroko otwarte oczy zaszkliły się. Zaczęła wodzić spojrzeniem po wpatrujących się w nią w osłupieniu młodzieńcach. Służka podsunęła jej spluwaczkę, ale ona powstrzymała ją stanowczym ruchem zgrabnej dłoni, po czym... Zamknęła oczy, przełknęła i osunęła się na oparcie z wyrazem niewypowiedzianej błogości. Skryba nie próbował się nawet nad nią pochylać, tylko energicznie zanotował coś na swojej karcie i wysłał kolejny sygnał za zasłonkę. Konkurencję dokończono, ale księżniczka już bez zbędnego aktorstwa, wypluwała kolejne porcje nasienia prosto do wiaderka, każdorazowo ostentacyjnie płucząc usta koktajlem. Nadszedł czas kolejnego testu. Znów przemówił królewski urzędnik.
- Drodzy kandydaci. Za chwilę przeprowadzimy drugą próbę. Nasza umiłowana następczyni tronu samodzielnie oceni jakość waszych kutasów. Chce to zrobić osobiście, żeby mieć pewność, co do swojego ostatecznego wyboru.
Kiedy sekretarz tłumaczył szczegóły kolejnej konkurencji Domagajka powstała, a dwie służki zdjęły z niej szczątkowy ubiór, odsłaniając w pełni najbardziej pożądane w królestwie ciało. Usadowiły ją z powrotem na tronie, okładając dla wygody zdobionymi złotą nicią poduszkami. Na znak dany przez królową, dziewczęta równocześnie rozwarły smukłe uda jej córki, prezentując wszystkim zebranym najcenniejszy skarb królestwa. Dwórki przyklękły po obu stronach książęcego fotela, oparły stopy dziedziczki na swoich ramionach, unieruchamiając je pewnym chwytem tuż powyżej kostek. Z piersi zebranych wyrwało się westchnienie zachwytu. Urzędnik kontynuował.
- Aby zapewnić najwyższy komfort naszej monarchini, królewskie oficjum zadecydowało o zdjęciu z niej brzemienia dziewictwa przed dzisiejszym balem. Kilka dni temu, nadworny lekarz dokonał odpowiedniego zabiegu, zalecając po nim odpowiednie ćwiczenia rozciągające, którym czcigodna Domagajka oddawała się w ostatnich dniach. Waszym zadaniem, drodzy kawalerowie, będzie krótkie zbliżenie z naszą Panią. Od kawalerów wymagane jest wprowadzenie całego członka do wnętrza księżniczki - nie powinno ono trwać dłużej niż pięć sekund. Dopilnuje tego sam minister czasu bieżącego, zaopatrzony w precyzyjny czasomierz. W celu zachowania zasad ślepej próby, królewna będzie miała oczy przesłonięte chustą. Za zasłonką, którą tu widzicie dwórki będą przygotowywać was do próby. Każdy zostanie umyty, zmierzony, natarty wonnym olejkiem ułatwiającym zbliżenie i doprowadzony do stanu odpowiedniego pobudzenia. Zostanie wykonany także szczegółowy szkic każdego przyrodzenia. Ustawcie się teraz w kolejce, według listy, którą widzicie po swojej prawej stronie. Została ustalona według kolejności przybycia na bal.
Nie była to wieść korzystna dla Kopciuszka. Do północy pozostała tylko nieco ponad godzina, a przybył jako ostatni z gości. Strażnicy nie chcieli go już wpuścić, ale przypadkiem dostrzegła go sama królowa i urzeczona jego elegancją nakazała swoim podwładnym uczynienie wyjątku. Upomniani żołnierze w roztargnieniu pominęli nawet obowiązek odnotowania przybycia kolejnego kawalera w specjalnej księdze, przez co nikt na balu nie mógł wiedzieć kim on jest. Tymczasem kolejka do królewny ciągnęła się wokół całej sali. Chociaż przesuwała się szybko, to umykający nieubłaganie czas sprawiał, że Kopciuszkowi serce kołatało coraz mocniej. Bał się, że nie zdąży. Kolejni młodzieńcy, pragnęli wykorzystać swoje pięć sekund jak najlepiej. Stosując rozmaite techniki starali się wykonać dane im pchnięcie jak najlepiej. Niektórzy próbowali równocześnie recytować naprędce jakiś fragment strofki poczynionej w celu zawładnięcia sercem księżniczki. Bezskutecznie. Pozostawała niemal niewzruszona. Kliku urzędników na bieżąco sprawdzało prędkość bicia serca, głębokość oddechu i zmiany temperatury ciała dziedziczki tronu, ale w notesie skryby nie pojawiły się żadne wpisy wyraźnie wybijające się ponad przeciętność. Po każdej próbie najmłodsza z dwórek, przecierała jedwabną chusteczką skarb królestwa i zraszała go kilkoma świeżymi kropelkami śliskiego pachnidła. Kopciuszek nerwowo zerkał na wskazówki wielkiego ściennego zegara. Te już niemal zbiegły się w szczytowym punkcie tarczy. W końcu nadeszła jego kolej. Po dokonaniu obowiązkowego pomiaru długości i obwodu, kątów nachylenia i gęstości tkanki, wypuszczono go zza kotary. W tym momencie zegar zaczął wybijać północ. Nie bacząc na ryzyko młodzieniec wbiegł na podium i stanął między udami księżniczki. Rozległo się drugie uderzenie. Sprawnym ruchem wbił się do środka. Do samego końca. Trzeciemu uderzeniu zegara towarzyszył nagły rozbłysk magicznego światła, które wystrzeliło ze splecionych na moment ciał. Księżniczka krzyknęła w ekstazie, a asystujący jej dworzanie musieli pochwycić ją aby nie odfrunęła ze swojego siedziska. Pomiary procesów jej ciała załamały się przekraczając zakładane normy. Dodatkowo wszędzie pojawiły się świecące gwiazdki, a przez środek sali przebiegł tęczowy jednorożec. Czwarty gong. Ktoś zawołał Kopciuszka po imieniu. Uniósł wzrok. Tuż nad nim lewitowała Wróżka Cipuszka, masturbując się zawzięcie.
- Kopciuszku! Kopciuszku! - Wykrzykiwała wyraźnie dochodząc. - Strzeż się przedwczesnego wytrysku!
Wtedy mechanizm zegara zagrzmiał po raz piąty. Czas próby minął, ale już nikt go nie pilnował. Dworzanie w panice próbowali uspokoić księżniczkę. W tym momencie kutas Kopciuszka zaczął tryskać. W najgłębszych zakamarkach królewny. Królowa przerażona tym widokiem, sama rzuciła się na chłopca, aby odciągnąć go od córki. Ta nadal krzyczała tracąc oddech, a spod chusty przesłaniającej jej oczy zaczęły spływać łzy szczęścia. Szóste uderzenie to Kopciuszek zbiegający w przerażeniu po schodach. Ogólny zamęt przerwał krzyk władczyni:
- Straż! Łapać go! Zalał czcigodną cipkę księżniczki! Zapłaci za to głową!
Domagajka w ekstatycznym przypływie siły wyrwała rękę z objęć próbujących ją uspokoić i łapczywym ruchem zebrała wypływającą ze swojego pulsującego wnętrza bieluteńką jak śnieg kropelkę. Zbliżyła ją do warg i natychmiast zerwała chustę z oczu krzycząc:
- Straż! Zatrzymajcie go! To on! Mój ukochany!
Wszyscy zamarli zakłopotani. To była szansa dla Kopciuszka.
On jednak nie słyszał już żadnych okrzyków. W głowie dudniło mu siódme uderzenie zegara. Nieświadomie wykorzystał niezdecydowanie straży, która w sumie to już nie wiedziała co ma robić i wymknął się z sali. Ósme uderzenie zegara zastało go w bramie zamku. Zdezorientowani odźwierni nie wiedzieli jak zareagować widząc przebiegającego między nimi nagiego młodzieńca trzymającego swe odzienie byle jak pod pachą. Kiedy opanowali swe myśli i zobaczyli strażników wybiegających z okrzykiem „Zatrzymać go!” zegar na wieży uderzał po raz dziewiąty. Dziesiąty gong zastał Kopciuszka wsiadającego do mechanicznego powozu. Zaczarowana seksowna blondynka za kierownicą uśmiechnęła się tylko łagodnie i zapytała:
- Obciągnąć ci z połykiem?
Młodzieniec wlepił w nią spanikowane oczy i wrzasnął:
- Nie! Spierdalamy!
Pojazd ruszył spod zamku z piskiem kół tak głośnym, że jedenastego sygnału z wieży nikt nie usłyszał. Grupa żołnierzy wybiegła na plac tracąc oddech, ale byli bez szans. Uciekinierzy zniknęli w uliczce za pierwszą kamienicą. Zegar uderzył ostatni raz.

Zdyszani strażnicy wbiegli w dróżkę, w której zniknął pojazd, ale ujrzeli tylko półnagiego kocmołucha siedzącego w taczkach. Zarośnięty i brudny parobek zasłaniał swoje przyrodzenie szczotką miotły.
Widziałeś dokąd odjechał czarny powóz? - Zapytał stanowczo dowódca. Kopciuszek wskazał tylko nieśmiało kierunek i z ulgą obserwował, jak żołnierze biegiem udają się w tamtą stronę. Nieświadomy swojej straty cieszył się, że uratował skórę.
Do posiadłości ojca wrócił w środku nocy. W bramie natknął się na przyrodnich braci, którzy relacjonowali Lady Cindirelli wydarzenia dzisiejszego wieczoru. Kiedy zobaczyli Kopciuszka zdziwili się okrutnie.
- A ty gdzie się podziewałeś? - Rzucił sucho jeden z mężczyzn. - Matka cię szukała. Pies ją dotkliwie podrapał i potrzebowała pomocy.
Na to wtrąciła się Cindirella, mając widocznie więcej wyrozumiałości dla Kopciuszka.
- Daj chłopakowi spokój. Matka ma się dobrze. Już umówiłyśmy się na kolejny seans z moimi pieskami.

Lady Cindirella – dziś już nieco znudzona i przygasła postać - to legenda okolicznych stron. Owdowiała w wieku zaledwie dwudziestu jeden lat i natychmiast stała się chodzącym symbolem romantycznej miłości. Miłości do samego końca. Jej nieodżałowany małżonek, dystyngowany lord dobiegający czterdziestki, zszedł z tego świata nagle. Podanie głosiło, że zmarł z miłości w ramionach ukochanej żony. Mieli wtedy wspólnie podziwiać zachód słońca. I część z tej historii jest prawdą. Obserwowali piękne widoki, tylko czy okno pałacowej kuchni jest najbardziej romantycznym miejscem? Zamiast miłosnych objęć było tylko wściekłe macanie po cyckach. Kiedy lord postanowił przedwcześnie i zupełnie nagle osunąć się na ziemię martwy, jego żona po prostu udostępniała mu swój biust - przy okazji mieszała potrawkę z królika, żeby mięso nie przywarło do dna żeliwnego naczynia. Trudno o bardziej magiczne chwile. A sam lord? Kiedy ostatni raz gasło dla niego światło dnia i ściskał zaciekle balony przygotowującej kolację pięknej Lady... szczytował zapamiętale w łonie jej starszej siostry. Smutna historia – piękna śmierć. Lady Cindirella otrząsnęła się szybko z żałoby i zaczęła wieść intensywne życie nieoczekiwanej dziedziczki wielkiej fortuny. Ponownie jednak za mąż nie wyszła. Dzisiaj, przejrzała już nieco ale nadal elegancka, odwiedza ze swymi tresowanymi wyżłami równie zamożne i znudzone życiem przyjaciółki. Sesje z jej trzódką cieszą się dużą popularnością i uznaniem.

Kopciuszek ukłonił się tylko i ruszył z taczkami do swojej komórki. Wierzył, że zastanie tam Cipuszkę, ale jedynym śladem po niej była pusta filiżanka po kawie ze śmietanką.
Tymczasem w zamku zapanowało ogromne poruszenie. Domagajka biegała z płaczem po komnatach i nic nie mogło ukoić jej żalu. Lamentowała za ukochanym. Niestety... poza szczegółowymi parametrami jego kutasa i kilkoma kropelkami nasienia we flakoniku, który przyciskała do serca jak relikwię, nie pozostał po nim żaden ślad. Królowa próbowała ją nakłonić do zmiany zdania, argumentując swoje rady własną oceną i wieloletnim obcowaniem z setkami mężczyzn. Niestety. Nieubłagany wirus miłości zagnieździł się w księżniczce na dobre. Ostatecznie, po nocnej naradzie dwór postanowił działać – kawaler musi zostać odnaleziony. Ale jak? Najstarszy z dworzan podsunął oficjum pomysł, który przyjęto z nadzieją. Przypomniał on zebranym historię, która wydarzyła się gdy sam był jeszcze dzieckiem. Miała ona miejsce w czasie, kiedy dziadek obecnej dziedziczki tronu, sam poszukiwał swojej drugiej połówki. Wtedy również, dziewica, która skradła jego serce zniknęła z balu bez śladu o północy. Jedyną wskazówką do jej odnalezienia, był szklany pantofelek, zgubiony na zamkowych schodach. Ostatecznie okazało się, że ten trzewik pasował tylko na jedną stópkę w całym królestwie.
Mając przeto dokładne wymiary i szkice, podjęto się próby wykonania rekonstrukcji kutasa poszukiwanego młodzieńca. Model powstawał miesiącami pod okiem najzdolniejszych rymarzy, kuśnierzy i specjalistów od taksydermii. Następnie, na jego podstawie stworzono kunsztownie zdobioną szklaną replikę wypchanego nim wnętrza księżniczki. Najsprawniejsi rzemieślnicy pracowali w pocie czoła przez kolejne miesiące. Wreszcie powstała. Uznano, nie bez podstaw, że tylko jedno prącie w całym królestwie będzie idealnie do niej dopasowane.
Poszukiwania rozpoczęto. Pomijając jedynie tych, którzy oficjalnie zjawili się na balu, urzędnicy musieli odwiedzić wszystkich kawalerów w królestwie. Rzecz ciągnęła się bez końca, a królewna wypłakiwała oczy. W końcu orszak dworzan stanął u bram posiadłości złej macochy. Ta, uprzedzona już wcześniej o wizycie, od rana nacierała kutasy synów maściami zakupionymi od zaufanej zielarki i ostrzykiwała je sprowadzanymi z dalekiej Azji medykamentami. Niestety. Kiedy królewska siostrzenica – ochotniczo biorąca udział w poszukiwaniach – pobudziła odpowiednio młodzieńców do próby, ta okazała się być chybiona. Fiuty nie pasowały. Były wprawdzie ogromne, ale szklana cipka była wykonana z taką precyzją, że wykluczała wszelką pomyłkę. Zła macocha wpadła we wściekłość i przegnała kijem synów sprzed swojego oblicza. Uciekali ze sterczącymi przyrodzeniami gdzie pieprz rośnie. Kiedy nosiła się już z zamiarem zaatakowania urzędników została powstrzymana przez ich eskortę i wezwana do przyprowadzenia pasierba. Stwierdziła, że chyba ocipieli i że ten kocmołuch ze stajni nawet nie był na balu. Musiała jednak spokornieć, ponieważ królewski rozkaz był jasny: wszyscy kawalerowie mają zapiąć sztuczną cipkę Domagajki. Wszyscy. Jeśli ktoś postawi opór, spotka go sroga kara. Posłano więc po Kopciuszka.
Wkrótce stanął zabiedzony i brudny przed komisją. Siostrzenica królowej, szepnęła tylko coś urzędnikowi na ucho, ale ten przecząco pokiwał głową. Uklęknęła wtedy niechętnie przed stajennym, rozsupłała sznur, zsunęła jego spodnie i z niezdecydowaną miną wzięła wiotkie przyrodzenie do ust. To po chwili zaczęło pęcznieć. Kopciuszek był w sumie zadowolony, chociaż od feralnego balu przestał myśleć o kobietach i jeszcze bardziej pogrążył się w mroku swoich myśli. W tej jednak chwili poczuł zdumiewający przypływ mocy. Ujął dworską pannę za głowę i docisnął ją mocniej, wchodząc głębiej. Ta może i nie była najszczęśliwszą kobietą na ziemi w tej chwili, ale królewski nakaz zabraniał jej stawiania oporu. Wymagany był pełny wzwód. Macocha w złości i zdumieniu przyglądała się jak biedna dwórka coraz szerzej otwiera oczy, wyraźnie krztusi się i wbija palce w w pośladki pasierba. Ten z kolei, w zupełnym zapomnieniu, cieszył się chwilą. Zmrużył powieki, uniósł twarz do światła spływającego z kryształowego żyrandola i poczuł na niej ciepły lipcowy deszcz... „Deszcz w pałacu?!” - pomyślał, natychmiast otworzył oczy i ujrzał tuż nad sobą Wróżkę Cipuszkę oddającą się swojej ulubionej czynności.
- Wybacz – jęknęła rozkosznie – ale nie mogłam sobie odmówić tego widoku! To będzie orgazm wszech czasów!
To mówiąc pogrążyła się w spazmach samomiłości. Drżące ręce wypuściły kryształowego fallusa, a z wnętrza magicznej zjawy trysnął deszcz soków kobiecego zadowolenia. Kutas Kopciuszka w jednej sekundzie napęczniał do końca. Dwórka przerażona, zrezygnowała z posłuszeństwa królewskim rozkazom i zaczęła odpychać się co sił, ale było już za późno. Rozmiar pobudzonego organu uniemożliwiał jej samodzielną ucieczkę. Dworzanie, rzucili się na ratunek, gdyż obawiali się, że dziewczyna uszkodzi zębami drogocenny narząd. Wiedzieli już bowiem, że ostateczna próba ze szklaną cipką będzie jedynie formalnością. Obezwładnili dziewczynę, a królewski lekarz podał jej środek uspokajający. Ten zadziałał natychmiastowo. Następnie rozchylono jej szczęki specjalnym narzędziem, uwalniając Kopciuszka z pułapki. Na w pół przytomną dworzankę odniesiono do powozu, a królewski sekretarz zbliżył się do Kopciuszka i nałożył na sterczący dumnie członek, zdobioną cipkę Domagajki.
Zewsząd błysnęły światła, a z góry na wszystkich posypały się maleńkie błękitne jajeczka.
- Sorry – rzuciła przepraszająco, dochodząca z wolna do siebie Cipuszka. - Gwiazdki mi się skończyły.
Penis Kopciuszka, pasował idealnie. Macocha w okrutnym zdziwieniu przyglądała się pasierbowi. Szczęka opadła jej tak, że prawdopodobnie w jej przypadku nie byłyby potrzebne takie zabiegi, jakie miały miejsce przy nieszczęsnej siostrzenicy królewskiej. Upadła przed Kopciuszkiem na kolana i zaczęła błagać o przebaczenie.
Orszak odjechał. Królestwo mogło świętować nastanie nowego księcia i przyszłego władcy.

Dobrze wychowany młodzieniec, miał ostatecznie dobre serce i wybaczył macosze, oraz przyrodnim braciom. Ona została zarządczynią państwowego domu publicznego, a oni, wraz z Lady Cindirellą, zyskali posadę na sypialniach królowej matki. Natomiast ojciec Kopciuszka nie opuścił już nigdy swoich pokoi i nikt się już nim nie interesował. Najpewniej nawet nie dowiedział się, że jego syn żył długo i szczęśliwie, władał krajem i co wieczór ruchał pulsujące serce królestwa.
 
Mężczyzna

col.Greg

Dominujący
Temat może i trochę zdarty, ale mimo wszystko mam nadzieję, że komuś dźwignie się kącik ust :) Jak znajdziecie jakieś błędy - a z pewnością tak się stanie - to będę wdzięczny za przymknięcie na nie oka ;)


Nie tak dawno temu, w królestwie bliższym niż mogłoby się wydawać, żył zamożny szlachcic. Mieszkał z synem, bez służby, skromnie - mimo wielkiego bogactwa.
Pani domu opuściła ich ulegając pięknym oczom stajennego. Wymknęła się pewnej nocy porzucając dla płomiennej miłości wszystko, z wyjątkiem skromnej torby wypełnionej rodowym złotem męża. Los nie ociągał się i zadał kochankom rychłą sprawiedliwość, kiedy o świcie przemierzali pobliską przełęcz. Odpoczywali na wąskiej ścieżce, podziwiali kłębiącą się w dole przepaści mgłę i przysięgli sobie, że jeśli coś ich kiedykolwiek rozdzieli, to tylko wspólna, romantyczna śmierć na skałach, które szczerzyły się w dole pod nimi. Dwa mgnienia oka później przysypała ich lawina żwiru i błota. Ostał się jedynie pakunek z kosztownościami.
Wdowiec mimo zdrady opłakiwał żonę. Jego rozpaczaniom nie było końca. Syn próbował zapewnić ojczulkowi pociechę, sprowadzając na włości rozmaitych kuglarzy, literatów biegłych w żarcie i wesołe kotki. Nic. Pewnego dnia u bram posiadłości pojawiła się bezwzględnej urody kobieta. Wniosła do pałacu swój biust i dwóch dorodnych synów. Prędko pojęła zwiotczałego ziemianina za męża. Ten, zahipnotyzowany wdziękami nowej zony, zezwalał jej na wszystko. Żądna czerpania z nabytego majątku pełnymi garściami, szybko zaprowadziła w domu swoje porządki. Opływając w luksusy, organizowała sobie i swoim synom coraz to nowe atrakcje. Pasierba zaś zesłała do stajni, gdzie miał po kres swych dni oporządzać pańskiego ogiera. Tam spał, jadł i opłakiwał swój smutny los. Niedomyty, zabiedzony szybko zyskał dokuczliwy przydomek – Kopciuszek. Wkrótce zła macocha stała się istną panią na włościach. Odsyłała męża na sypialnie, a sama poczęła organizować najrozmaitszej natury orgie dla szukających nowych wrażeń, okolicznych paniczów i dam. Jej synowie, gorliwie uczestniczący w wymyślnych zabawach, rychło zyskali sławę najwytrwalszych ruchaczy. Zaciszny dotąd pałacyk, szybko stał się symbolem wyuzdanej rozpusty.
Tymczasem porzucony w stajni nieborak cierpiał potworne udręki. Czasem zachodził wieczorami pod okna domu swego ojca. Widział kopulujące w najdziwniejszych konfiguracjach zastępy wielmożów i płakał rzewnie nad swą niedolą. Wracał wtedy do stajni, klepał konia smutno po zadzie i układał się na swoim sienniku, z nadzieją, że los pozwoli mu nie obudzić się kolejnego dnia.

Mijały miesiące.
Pewnej czerwcowej niedzieli, tuż po mszy, królewski szambelan wystąpił przed zebranymi na placu poddanymi. Oznajmiał w imieniu miłościwie panującej królowej, że jej córka – księżniczka Domagajka – wstąpiła w wiek kobiecy i pisanym od pokoleń zwyczajem, będzie wydana za mąż. Aby wybrać odpowiedniego kandydata, dwór decyduje się wystawić ogromny bal, na który zaprasza wszystkich młodzieńców. Będą mogli zaprezentować się z najlepszej strony, a królewna dokona wyboru podług własnego uznania.
Mimo, że gust królewny owiany był tajemnicą, wiedziano, że jej matka lubowała się w mężczyznach jurnych, ale i grzeszących rozumem. Tych tropów trzymano się zatem najchętniej. W całym kraju zapanowało wielkie poruszenie. Im bliżej było dnia planowanego przyjęcia, tym ciaśniej zapełniały się wszelkie areny ćwiczenia tężyzny ciała i ducha. Młodzieńcy wszystkich stanów, kuszeni bogactwami i wizją posiadania najbardziej pożądanej w królestwie niewiasty, rzeźbili w pocie czoła swoje figury i umysły. Biblioteki pękały w szwach od młodych poetów szlifujących pióro i gładki język.
Ogólne poruszenie nie ominęło oczywiście złej macochy i jej synów. Wiedziona słodkim tropem wizji siebie w roli damy dworu, osobiście przejęła pieczę nad przygotowaniem synów. Zatrudniła dla swych latorośli szykowną guwernantkę rodem z Francji, a przygotowaniem ich kondycji, obarczyła Kopciuszka. Orgietki poszły w odstawkę. Cała energia skupiła się na nadrzędnym celu. Przygnębiony pasierb codziennie w pocie czoła pracował nad wymyślnymi torami przeszkód, po których jego przyrodni bracia biegali na golasa tam i z powrotem. Budował rozmaite przyrządy gimnastyczne, na których prężyli się niemiłosiernie, recytując przy tym, zadane przez młodą nauczycielkę wersy. Wieczorami zaś meldowali się w sali kominkowej i podnosili swoje umiejętności w sztuce miłosnej. Macocha zamówiła w tym celu u okolicznego rzemieślnika kilka finezyjnych fantomów. Zaoferowała też dodatkową sumę Francuzce, aby ta pomogła podnieść kwalifikacje językowe młodzieńców nie tylko w sferze werbalnej. Sama bacznie przyglądała się przygotowaniom i nie szczędziła swoim synom matczynych rad. Rzemiosło – trzeba przyznać – miała opanowane w stopniu najwyższym.
W końcu nadszedł ten dzień.
Odziani iście po królewsku bracia, wsiedli do zaparkowanego przed wrotami pałacu powozu. Stojąca w progu macocha żegnała się z nimi czule, błogosławiąc ostatnimi radami.
Kopciuszek stał za żywopłotem i spoglądał tylko smutno na przyrodnich braci znikających za bramą posiadłości.
- Ach, gdybym tak i ja mógł być na tym balu. - Z oczu płynęły mu łzy. - Wiem, że królewna nigdy nie pokochałaby takiego kocmołucha, jak ja. Ile jednak bym dał za to, żeby choć móc popatrzeć na te wszystkie wspaniałości.
Z żałosnej zadumy wyrwał go krzyk macochy, która wypatrzyła go między listowiem.
- Przestań się mazgaić niedorajdo! Zajmij się czymś pożytecznym! Jest wielki dzień i nie chcę, żeby twój widok psuł mi humor! Idź oporządzać stajnię i żebym Cię już dzisiaj nie widziała. Wieczorem odwiedzi mnie lady Cindirella ze swoimi wyżłami. Ciężko pracowałam i zamierzam powetować sobie to z nawiązką. Uciekaj stąd! Tylko nie plącz się po zmierzchu pod oknami! Będą zasłonięte!
Kopciuszek udał się do swojej komórki. Przysiadł pod ścianą i zagłębił się w swoich czarnych rozmyślaniach. Wtem usłyszał dziwny dźwięk dochodzący ze skrzyni w której trzymał swój dobytek – stare sandały, ścierki do podłogi i chrust, który kompulsywnie gromadził bez wyraźnego powodu. Zaciekawiony uniósł wieko i... Jego oczom ukazała bajecznych kształtów naga kobieta. Jej włosy jaśniały niczym skarbiec faraonów, a całą postać spowijało światło maleńkich, rojących się niczym świetliki, złotych gwiazdek. Onanizowała się kryształowym kutasem.
Z braku lepszego pomysłu zapytał:
- Kim jesteś? Co tutaj robisz?
- Jestem Wróżka Cipuszka - odparła nie porzucając zadawania sobie rozkoszy. - Przybyłam, bo usłyszałam twój płacz. Chcę ci pomóc.
- Jakże miałabyś mi pomóc? - Zapytał obmacując odruchowo magiczną zjawę po biuście. - Może i masz fajne cycki, ale nie niewiasty dzisiaj pragnę.
Słysząc to wróżka, wyjęła z siebie fallusa, wyfrunęła ze skrzyni i zawisła w powietrzu zupełnie bez gracji. Machnęła niedbale swoim błyszczącym przyjacielem – ten okazał się być magiczną różdżką – i natychmiast pojawiła się przed nią w powietrzu filiżanka pachnącej kawy.
- Masz może śmietankę? - Zapytała odruchowo. - Ach jaka ja głupiutka jestem! Przepraszam.
Potrząsnęła raz jeszcze energicznie zaczarowanym przedmiotem i po chwili wypłynęła z niego porcja świeżuteńkiej, słodkiej śmietany.
- Wiem co ci doskwiera - zaczęła wyjaśniać. - I wiem jak ulżyć twojej zgryzocie. Pójdziesz dzisiaj na bal.
- Jak mam tam iść, skoro wyglądam jak najpodlejszy parobek. Czyż nie jestem nim w istocie?
- Jesteś dobrym chłopcem. Dostrzegam w twoim sercu prawdziwe światło. Jeśli dasz sobie szansę, jestem przekonana, że królewna Domagajka też je dostrzeże. Poza tym masz coś jeszcze...
Mówiąc to, kolejny raz nakreśliła w powietrzu różdżką znak. Tym razem tajemniczy. Setki zaczarowanych gwiazdek spłynęły z kryształowej żołędzi i magicznym sposobem rozsupłały sznur, którym Kopciuszek się przepasał. Gdy jego spodnie opadły na ziemię, wróżka oznajmiła:
- Masz kochany największego fiuta w całym królestwie! Księżniczka nie oprze się mu, choćbyś przyszedł na bal w najgorszych łachmanach. Zostaniesz księciem. A w przyszłości królem. Musisz tam iść.
- Nic z tego. - Młodzieniec martwił się nadal. - Jakże mam go zaprezentować Domagajce, skoro takiego kocmołucha jak ja, straże nie przepuszczą przez próg zamku. Zresztą i tak jest już za późno. Bal się rozpoczął.
Nim skończył wylewać swoje żale, czarodziejka jeszcze raz wprawiła w ruch swoją różdżkę. W jednej chwili mlasnęło, klasnęło i brudne odzienie Kopciuszka zamieniło się szyty na miarę garnitur prosto z włoskiej pracowni. Zmierzwione włosy ułożyły się w najbardziej stylową fryzurę, a wielodniowy zarost, w gustownie przystrzyżoną bródkę.
- Pędź mój drogi! Nie trać czasu! - To mówiąc zamieniła stojące pod ścianą taczki w czarny mechaniczny pojazd z przyciemnianymi szybami.
- Nie potrafię tym powozić!
Kolejny ruch szklanego kutasa sprawił, że z komórki zniknęła miotła, ale za to, za kierownicą wozu pojawiła się nieprzeciętnej urody blondynka.
- Ona potrafi! Nie ociągaj się i jedź! - Na koniec jeszcze dodała: - Ale pamiętaj o jednym! Kiedy zegar wybije północ, czar przestanie działać! Znakiem, który ostrzeże cię o tym, będzie przedwczesny wytrysk.
Kopciuszek podziękował wróżce i wsiadł do samochodu. Ruszyli z piskiem opon. Opuszczając posiadłość minęli w jej bramie zaskoczoną lady Cindirellę, prowadzącą na smyczy trzy dorodne psy.

Bal trwał w najlepsze. Kiedy Kopciuszek wkroczył na salę, kończyły się już zapoznawcze tańce. Stoły uginały się pod ciężarem najwymyślniejszych potraw. W tłumie kawalerów szybko wypatrzył swoich braci. Wyróżniali się pewnością siebie i elegancją. Oni też zauważyli Kopciuszka, lecz nie rozpoznali go. Księżniczka zajmowała centralne miejsce. Siedziała na zdobionym podium w na złotym tronie i spoglądała na bawiących się. Była olśniewająca. Złote włosy, świeże i nieskazitelne ciało zasłonięte tylko w strategicznych rejonach. Wszystko okraszone anielskim, pełnym dobroci uśmiechem. Miejsce u jej boku okupowała królowa. Wokół nich tłoczyła się świta złożona z młodych dwórek i kilku poważnych mężczyzn z notesami i tajemniczymi przyrządami. Za chwilę miała rozpocząć się prezentacja kandydatów. Szambelan stanął przed zebranymi i oznajmił:
- W imieniu księżniczki Domagajki i jej miłościwie nam panującej królowej matki, wzywam wszystkich zebranych tu kawalerów do obnażenia się.
Warto tutaj przypomnieć, że mimo krążących na ten temat domysłów, nigdzie oficjalnie nie zostały przedstawione kryteria, którymi miała w swym wyborze kierować się bohaterka wieczoru. Urzędnik kontynuował.
- Dzisiaj, nadzieja naszego królestwa, piękna Domagajka, wybierze spośród was tego, z którym spędzi resztę swojego życia. Nie będę wymieniał teraz zaszczytów, które za tym wyborem idą. Wierzę, że każdy z was jest gotów do stanięcia na wysokości zadania. Przygotowano przeto dla was dwie próby – te mają wyłonić zwycięzcę. Pierwsza z nich to test dobrego smaku. Oddacie w imię królewskiego majestatu swoje nasienie, a nasza umiłowana księżniczka, metodą ślepej próby, wskaże to, które odpowiada jej najbardziej.
Gra rozpoczęła się. Każdy z kandydatów otrzymał kryształowy flakonik, do którego miał oddać swoje miłosne soki. Każdemu asystował żołnierz z zamkowej straży. Ci, zaopatrzeni w chusteczki i oleje, pilnowali, aby nie doszło do oszustwa, podmiany, czy kradzieży. Matki i siostry dopingowały swoich bliskich. Nadzy młodzieńcy tłoczyli się na środku sali pragnąc zachować jak najwięcej gracji. Zapełnione naczynia, były zbierane przez dworzan, opatrywane odpowiednim symbolem i wnoszone za rozpostartą nieopodal królewskiego podwyższenia zasłonkę. Po chwili, z drugiej strony kurtyny wyłaniała się któraś z dwórek i ze złotą łyżeczkę, ruszała w stronę królewny. Domagajka tkwiła spokojnie na swoim miejscu. W dłoni trzymała pucharek swojego ulubionego koktajlu którego recepturę stanowiły ośle mleko, szwajcarskie poziomki, miód z odległych kolonii w Afryce i świeża wanilia. Wszystko w ściśle określonych proporcjach. Kosztowała raz za razem przynoszone na połyskujących łyżeczkach konkursowe porcje. Trzymając przez chwilę nasienie w ustach, zastygała z poważną miną, po czym wypuszczała całą treść, do trzymanej przez służkę srebrnej spluwaczki. Pochylający się nad nią skryba, skrzętnie notował wyznawane mu dyskretnie na ucho opinie. Po sporządzeniu notki prostował się i rzucał porozumiewawcze spojrzenie za zasłonkę, zza której ruszała kolejna dwórka z łyżeczką. Wszyscy zebrani wypatrywali ze strony księżniczki jakiegoś wyraźnego sygnału. Ta była jednak niewzruszona. Wyraźny szmer na sali wywoływały rzadkie sytuacje, kiedy Domagajka nie kwitowała degustacji solidnym łykiem ze swojego pucharka. Dopatrywano się w tym dobrej nowiny dla któregoś z kandydatów. Aż tu nagle... Usta dziedziczki tronu rozchyliły się przed kolejną dawką czyjejś nadziei - beznamiętne, zmęczone już całą sytuacją i wtedy stało się coś nieoczekiwanego. Domagajka najpierw zastygła w bezruchu. Goście zamilkli zupełnie. Po chwili królewna wyprostowała się w swoim fotelu, a w jej szeroko otwarte oczy zaszkliły się. Zaczęła wodzić spojrzeniem po wpatrujących się w nią w osłupieniu młodzieńcach. Służka podsunęła jej spluwaczkę, ale ona powstrzymała ją stanowczym ruchem zgrabnej dłoni, po czym... Zamknęła oczy, przełknęła i osunęła się na oparcie z wyrazem niewypowiedzianej błogości. Skryba nie próbował się nawet nad nią pochylać, tylko energicznie zanotował coś na swojej karcie i wysłał kolejny sygnał za zasłonkę. Konkurencję dokończono, ale księżniczka już bez zbędnego aktorstwa, wypluwała kolejne porcje nasienia prosto do wiaderka, każdorazowo ostentacyjnie płucząc usta koktajlem. Nadszedł czas kolejnego testu. Znów przemówił królewski urzędnik.
- Drodzy kandydaci. Za chwilę przeprowadzimy drugą próbę. Nasza umiłowana następczyni tronu samodzielnie oceni jakość waszych kutasów. Chce to zrobić osobiście, żeby mieć pewność, co do swojego ostatecznego wyboru.
Kiedy sekretarz tłumaczył szczegóły kolejnej konkurencji Domagajka powstała, a dwie służki zdjęły z niej szczątkowy ubiór, odsłaniając w pełni najbardziej pożądane w królestwie ciało. Usadowiły ją z powrotem na tronie, okładając dla wygody zdobionymi złotą nicią poduszkami. Na znak dany przez królową, dziewczęta równocześnie rozwarły smukłe uda jej córki, prezentując wszystkim zebranym najcenniejszy skarb królestwa. Dwórki przyklękły po obu stronach książęcego fotela, oparły stopy dziedziczki na swoich ramionach, unieruchamiając je pewnym chwytem tuż powyżej kostek. Z piersi zebranych wyrwało się westchnienie zachwytu. Urzędnik kontynuował.
- Aby zapewnić najwyższy komfort naszej monarchini, królewskie oficjum zadecydowało o zdjęciu z niej brzemienia dziewictwa przed dzisiejszym balem. Kilka dni temu, nadworny lekarz dokonał odpowiedniego zabiegu, zalecając po nim odpowiednie ćwiczenia rozciągające, którym czcigodna Domagajka oddawała się w ostatnich dniach. Waszym zadaniem, drodzy kawalerowie, będzie krótkie zbliżenie z naszą Panią. Od kawalerów wymagane jest wprowadzenie całego członka do wnętrza księżniczki - nie powinno ono trwać dłużej niż pięć sekund. Dopilnuje tego sam minister czasu bieżącego, zaopatrzony w precyzyjny czasomierz. W celu zachowania zasad ślepej próby, królewna będzie miała oczy przesłonięte chustą. Za zasłonką, którą tu widzicie dwórki będą przygotowywać was do próby. Każdy zostanie umyty, zmierzony, natarty wonnym olejkiem ułatwiającym zbliżenie i doprowadzony do stanu odpowiedniego pobudzenia. Zostanie wykonany także szczegółowy szkic każdego przyrodzenia. Ustawcie się teraz w kolejce, według listy, którą widzicie po swojej prawej stronie. Została ustalona według kolejności przybycia na bal.
Nie była to wieść korzystna dla Kopciuszka. Do północy pozostała tylko nieco ponad godzina, a przybył jako ostatni z gości. Strażnicy nie chcieli go już wpuścić, ale przypadkiem dostrzegła go sama królowa i urzeczona jego elegancją nakazała swoim podwładnym uczynienie wyjątku. Upomniani żołnierze w roztargnieniu pominęli nawet obowiązek odnotowania przybycia kolejnego kawalera w specjalnej księdze, przez co nikt na balu nie mógł wiedzieć kim on jest. Tymczasem kolejka do królewny ciągnęła się wokół całej sali. Chociaż przesuwała się szybko, to umykający nieubłaganie czas sprawiał, że Kopciuszkowi serce kołatało coraz mocniej. Bał się, że nie zdąży. Kolejni młodzieńcy, pragnęli wykorzystać swoje pięć sekund jak najlepiej. Stosując rozmaite techniki starali się wykonać dane im pchnięcie jak najlepiej. Niektórzy próbowali równocześnie recytować naprędce jakiś fragment strofki poczynionej w celu zawładnięcia sercem księżniczki. Bezskutecznie. Pozostawała niemal niewzruszona. Kliku urzędników na bieżąco sprawdzało prędkość bicia serca, głębokość oddechu i zmiany temperatury ciała dziedziczki tronu, ale w notesie skryby nie pojawiły się żadne wpisy wyraźnie wybijające się ponad przeciętność. Po każdej próbie najmłodsza z dwórek, przecierała jedwabną chusteczką skarb królestwa i zraszała go kilkoma świeżymi kropelkami śliskiego pachnidła. Kopciuszek nerwowo zerkał na wskazówki wielkiego ściennego zegara. Te już niemal zbiegły się w szczytowym punkcie tarczy. W końcu nadeszła jego kolej. Po dokonaniu obowiązkowego pomiaru długości i obwodu, kątów nachylenia i gęstości tkanki, wypuszczono go zza kotary. W tym momencie zegar zaczął wybijać północ. Nie bacząc na ryzyko młodzieniec wbiegł na podium i stanął między udami księżniczki. Rozległo się drugie uderzenie. Sprawnym ruchem wbił się do środka. Do samego końca. Trzeciemu uderzeniu zegara towarzyszył nagły rozbłysk magicznego światła, które wystrzeliło ze splecionych na moment ciał. Księżniczka krzyknęła w ekstazie, a asystujący jej dworzanie musieli pochwycić ją aby nie odfrunęła ze swojego siedziska. Pomiary procesów jej ciała załamały się przekraczając zakładane normy. Dodatkowo wszędzie pojawiły się świecące gwiazdki, a przez środek sali przebiegł tęczowy jednorożec. Czwarty gong. Ktoś zawołał Kopciuszka po imieniu. Uniósł wzrok. Tuż nad nim lewitowała Wróżka Cipuszka, masturbując się zawzięcie.
- Kopciuszku! Kopciuszku! - Wykrzykiwała wyraźnie dochodząc. - Strzeż się przedwczesnego wytrysku!
Wtedy mechanizm zegara zagrzmiał po raz piąty. Czas próby minął, ale już nikt go nie pilnował. Dworzanie w panice próbowali uspokoić księżniczkę. W tym momencie kutas Kopciuszka zaczął tryskać. W najgłębszych zakamarkach królewny. Królowa przerażona tym widokiem, sama rzuciła się na chłopca, aby odciągnąć go od córki. Ta nadal krzyczała tracąc oddech, a spod chusty przesłaniającej jej oczy zaczęły spływać łzy szczęścia. Szóste uderzenie to Kopciuszek zbiegający w przerażeniu po schodach. Ogólny zamęt przerwał krzyk władczyni:
- Straż! Łapać go! Zalał czcigodną cipkę księżniczki! Zapłaci za to głową!
Domagajka w ekstatycznym przypływie siły wyrwała rękę z objęć próbujących ją uspokoić i łapczywym ruchem zebrała wypływającą ze swojego pulsującego wnętrza bieluteńką jak śnieg kropelkę. Zbliżyła ją do warg i natychmiast zerwała chustę z oczu krzycząc:
- Straż! Zatrzymajcie go! To on! Mój ukochany!
Wszyscy zamarli zakłopotani. To była szansa dla Kopciuszka.
On jednak nie słyszał już żadnych okrzyków. W głowie dudniło mu siódme uderzenie zegara. Nieświadomie wykorzystał niezdecydowanie straży, która w sumie to już nie wiedziała co ma robić i wymknął się z sali. Ósme uderzenie zegara zastało go w bramie zamku. Zdezorientowani odźwierni nie wiedzieli jak zareagować widząc przebiegającego między nimi nagiego młodzieńca trzymającego swe odzienie byle jak pod pachą. Kiedy opanowali swe myśli i zobaczyli strażników wybiegających z okrzykiem „Zatrzymać go!” zegar na wieży uderzał po raz dziewiąty. Dziesiąty gong zastał Kopciuszka wsiadającego do mechanicznego powozu. Zaczarowana seksowna blondynka za kierownicą uśmiechnęła się tylko łagodnie i zapytała:
- Obciągnąć ci z połykiem?
Młodzieniec wlepił w nią spanikowane oczy i wrzasnął:
- Nie! Spierdalamy!
Pojazd ruszył spod zamku z piskiem kół tak głośnym, że jedenastego sygnału z wieży nikt nie usłyszał. Grupa żołnierzy wybiegła na plac tracąc oddech, ale byli bez szans. Uciekinierzy zniknęli w uliczce za pierwszą kamienicą. Zegar uderzył ostatni raz.

Zdyszani strażnicy wbiegli w dróżkę, w której zniknął pojazd, ale ujrzeli tylko półnagiego kocmołucha siedzącego w taczkach. Zarośnięty i brudny parobek zasłaniał swoje przyrodzenie szczotką miotły.
Widziałeś dokąd odjechał czarny powóz? - Zapytał stanowczo dowódca. Kopciuszek wskazał tylko nieśmiało kierunek i z ulgą obserwował, jak żołnierze biegiem udają się w tamtą stronę. Nieświadomy swojej straty cieszył się, że uratował skórę.
Do posiadłości ojca wrócił w środku nocy. W bramie natknął się na przyrodnich braci, którzy relacjonowali Lady Cindirelli wydarzenia dzisiejszego wieczoru. Kiedy zobaczyli Kopciuszka zdziwili się okrutnie.
- A ty gdzie się podziewałeś? - Rzucił sucho jeden z mężczyzn. - Matka cię szukała. Pies ją dotkliwie podrapał i potrzebowała pomocy.
Na to wtrąciła się Cindirella, mając widocznie więcej wyrozumiałości dla Kopciuszka.
- Daj chłopakowi spokój. Matka ma się dobrze. Już umówiłyśmy się na kolejny seans z moimi pieskami.

Lady Cindirella – dziś już nieco znudzona i przygasła postać - to legenda okolicznych stron. Owdowiała w wieku zaledwie dwudziestu jeden lat i natychmiast stała się chodzącym symbolem romantycznej miłości. Miłości do samego końca. Jej nieodżałowany małżonek, dystyngowany lord dobiegający czterdziestki, zszedł z tego świata nagle. Podanie głosiło, że zmarł z miłości w ramionach ukochanej żony. Mieli wtedy wspólnie podziwiać zachód słońca. I część z tej historii jest prawdą. Obserwowali piękne widoki, tylko czy okno pałacowej kuchni jest najbardziej romantycznym miejscem? Zamiast miłosnych objęć było tylko wściekłe macanie po cyckach. Kiedy lord postanowił przedwcześnie i zupełnie nagle osunąć się na ziemię martwy, jego żona po prostu udostępniała mu swój biust - przy okazji mieszała potrawkę z królika, żeby mięso nie przywarło do dna żeliwnego naczynia. Trudno o bardziej magiczne chwile. A sam lord? Kiedy ostatni raz gasło dla niego światło dnia i ściskał zaciekle balony przygotowującej kolację pięknej Lady... szczytował zapamiętale w łonie jej starszej siostry. Smutna historia – piękna śmierć. Lady Cindirella otrząsnęła się szybko z żałoby i zaczęła wieść intensywne życie nieoczekiwanej dziedziczki wielkiej fortuny. Ponownie jednak za mąż nie wyszła. Dzisiaj, przejrzała już nieco ale nadal elegancka, odwiedza ze swymi tresowanymi wyżłami równie zamożne i znudzone życiem przyjaciółki. Sesje z jej trzódką cieszą się dużą popularnością i uznaniem.

Kopciuszek ukłonił się tylko i ruszył z taczkami do swojej komórki. Wierzył, że zastanie tam Cipuszkę, ale jedynym śladem po niej była pusta filiżanka po kawie ze śmietanką.
Tymczasem w zamku zapanowało ogromne poruszenie. Domagajka biegała z płaczem po komnatach i nic nie mogło ukoić jej żalu. Lamentowała za ukochanym. Niestety... poza szczegółowymi parametrami jego kutasa i kilkoma kropelkami nasienia we flakoniku, który przyciskała do serca jak relikwię, nie pozostał po nim żaden ślad. Królowa próbowała ją nakłonić do zmiany zdania, argumentując swoje rady własną oceną i wieloletnim obcowaniem z setkami mężczyzn. Niestety. Nieubłagany wirus miłości zagnieździł się w księżniczce na dobre. Ostatecznie, po nocnej naradzie dwór postanowił działać – kawaler musi zostać odnaleziony. Ale jak? Najstarszy z dworzan podsunął oficjum pomysł, który przyjęto z nadzieją. Przypomniał on zebranym historię, która wydarzyła się gdy sam był jeszcze dzieckiem. Miała ona miejsce w czasie, kiedy dziadek obecnej dziedziczki tronu, sam poszukiwał swojej drugiej połówki. Wtedy również, dziewica, która skradła jego serce zniknęła z balu bez śladu o północy. Jedyną wskazówką do jej odnalezienia, był szklany pantofelek, zgubiony na zamkowych schodach. Ostatecznie okazało się, że ten trzewik pasował tylko na jedną stópkę w całym królestwie.
Mając przeto dokładne wymiary i szkice, podjęto się próby wykonania rekonstrukcji kutasa poszukiwanego młodzieńca. Model powstawał miesiącami pod okiem najzdolniejszych rymarzy, kuśnierzy i specjalistów od taksydermii. Następnie, na jego podstawie stworzono kunsztownie zdobioną szklaną replikę wypchanego nim wnętrza księżniczki. Najsprawniejsi rzemieślnicy pracowali w pocie czoła przez kolejne miesiące. Wreszcie powstała. Uznano, nie bez podstaw, że tylko jedno prącie w całym królestwie będzie idealnie do niej dopasowane.
Poszukiwania rozpoczęto. Pomijając jedynie tych, którzy oficjalnie zjawili się na balu, urzędnicy musieli odwiedzić wszystkich kawalerów w królestwie. Rzecz ciągnęła się bez końca, a królewna wypłakiwała oczy. W końcu orszak dworzan stanął u bram posiadłości złej macochy. Ta, uprzedzona już wcześniej o wizycie, od rana nacierała kutasy synów maściami zakupionymi od zaufanej zielarki i ostrzykiwała je sprowadzanymi z dalekiej Azji medykamentami. Niestety. Kiedy królewska siostrzenica – ochotniczo biorąca udział w poszukiwaniach – pobudziła odpowiednio młodzieńców do próby, ta okazała się być chybiona. Fiuty nie pasowały. Były wprawdzie ogromne, ale szklana cipka była wykonana z taką precyzją, że wykluczała wszelką pomyłkę. Zła macocha wpadła we wściekłość i przegnała kijem synów sprzed swojego oblicza. Uciekali ze sterczącymi przyrodzeniami gdzie pieprz rośnie. Kiedy nosiła się już z zamiarem zaatakowania urzędników została powstrzymana przez ich eskortę i wezwana do przyprowadzenia pasierba. Stwierdziła, że chyba ocipieli i że ten kocmołuch ze stajni nawet nie był na balu. Musiała jednak spokornieć, ponieważ królewski rozkaz był jasny: wszyscy kawalerowie mają zapiąć sztuczną cipkę Domagajki. Wszyscy. Jeśli ktoś postawi opór, spotka go sroga kara. Posłano więc po Kopciuszka.
Wkrótce stanął zabiedzony i brudny przed komisją. Siostrzenica królowej, szepnęła tylko coś urzędnikowi na ucho, ale ten przecząco pokiwał głową. Uklęknęła wtedy niechętnie przed stajennym, rozsupłała sznur, zsunęła jego spodnie i z niezdecydowaną miną wzięła wiotkie przyrodzenie do ust. To po chwili zaczęło pęcznieć. Kopciuszek był w sumie zadowolony, chociaż od feralnego balu przestał myśleć o kobietach i jeszcze bardziej pogrążył się w mroku swoich myśli. W tej jednak chwili poczuł zdumiewający przypływ mocy. Ujął dworską pannę za głowę i docisnął ją mocniej, wchodząc głębiej. Ta może i nie była najszczęśliwszą kobietą na ziemi w tej chwili, ale królewski nakaz zabraniał jej stawiania oporu. Wymagany był pełny wzwód. Macocha w złości i zdumieniu przyglądała się jak biedna dwórka coraz szerzej otwiera oczy, wyraźnie krztusi się i wbija palce w w pośladki pasierba. Ten z kolei, w zupełnym zapomnieniu, cieszył się chwilą. Zmrużył powieki, uniósł twarz do światła spływającego z kryształowego żyrandola i poczuł na niej ciepły lipcowy deszcz... „Deszcz w pałacu?!” - pomyślał, natychmiast otworzył oczy i ujrzał tuż nad sobą Wróżkę Cipuszkę oddającą się swojej ulubionej czynności.
- Wybacz – jęknęła rozkosznie – ale nie mogłam sobie odmówić tego widoku! To będzie orgazm wszech czasów!
To mówiąc pogrążyła się w spazmach samomiłości. Drżące ręce wypuściły kryształowego fallusa, a z wnętrza magicznej zjawy trysnął deszcz soków kobiecego zadowolenia. Kutas Kopciuszka w jednej sekundzie napęczniał do końca. Dwórka przerażona, zrezygnowała z posłuszeństwa królewskim rozkazom i zaczęła odpychać się co sił, ale było już za późno. Rozmiar pobudzonego organu uniemożliwiał jej samodzielną ucieczkę. Dworzanie, rzucili się na ratunek, gdyż obawiali się, że dziewczyna uszkodzi zębami drogocenny narząd. Wiedzieli już bowiem, że ostateczna próba ze szklaną cipką będzie jedynie formalnością. Obezwładnili dziewczynę, a królewski lekarz podał jej środek uspokajający. Ten zadziałał natychmiastowo. Następnie rozchylono jej szczęki specjalnym narzędziem, uwalniając Kopciuszka z pułapki. Na w pół przytomną dworzankę odniesiono do powozu, a królewski sekretarz zbliżył się do Kopciuszka i nałożył na sterczący dumnie członek, zdobioną cipkę Domagajki.
Zewsząd błysnęły światła, a z góry na wszystkich posypały się maleńkie błękitne jajeczka.
- Sorry – rzuciła przepraszająco, dochodząca z wolna do siebie Cipuszka. - Gwiazdki mi się skończyły.
Penis Kopciuszka, pasował idealnie. Macocha w okrutnym zdziwieniu przyglądała się pasierbowi. Szczęka opadła jej tak, że prawdopodobnie w jej przypadku nie byłyby potrzebne takie zabiegi, jakie miały miejsce przy nieszczęsnej siostrzenicy królewskiej. Upadła przed Kopciuszkiem na kolana i zaczęła błagać o przebaczenie.
Orszak odjechał. Królestwo mogło świętować nastanie nowego księcia i przyszłego władcy.

Dobrze wychowany młodzieniec, miał ostatecznie dobre serce i wybaczył macosze, oraz przyrodnim braciom. Ona została zarządczynią państwowego domu publicznego, a oni, wraz z Lady Cindirellą, zyskali posadę na sypialniach królowej matki. Natomiast ojciec Kopciuszka nie opuścił już nigdy swoich pokoi i nikt się już nim nie interesował. Najpewniej nawet nie dowiedział się, że jego syn żył długo i szczęśliwie, władał krajem i co wieczór ruchał pulsujące serce królestwa.
Tryumf royalizmu, rzemieślniczego kunsztu i literackiego geniuszu z przesłaniem dla rzadzacych : "władał krajem i co wieczór......."(y):p
 
Mężczyzna

col.Greg

Dominujący
Zostałam zmobilizowana do wystawienia komentarza 😉.
Nie będę tu się powtarzać i pisać jak jesteś zdolny,utalentowany,jak fantastyczne masz pomysły i jak bogatą wyobraźnię.
Mam dla Ciebie coś co wyrazi więcej niż tysiąc słów!
😆😆😆
Strach pomyśleć kto będzie śpiewał jak ON sie rozwinie......Magnificat w wykonaniu, no nie.....
 
Podobne tematy

Podobne tematy

Prywatne rozmowy
Pomoc Użytkownicy
    Nie dołączyłeś do żadnego pokoju.
    Do góry