Wczoraj, dostałam swój obiecany prezent na dzień kobiet, w sensie odświętny seks. Było też siedzenie na twarzy, ale oczywiście bez szaleństw i nieśmiało, bo to dla niego nowość i fanaberia. Co mnie totalnie zaskoczyło, to to, że po moim odlocie, gdy opatuliłam się w ręcznik, to znowu niespodziewanie odleciałam (fajny był ten ręcznik, taki szorstki

). Teraz mi pozostanie znowu czekać pewnie miesiąc na kolejny raz - pańszczyzna już odrobiona za ten miesiąc
