We wrześniu zostałem uczniem pierwszej klasy liceum kształcącego. Moje koleżanki i koledzy intensywnie się poznawali, nawiązywali więzi koleżeńskie i przyjacielskie a ja z ważnych dla mnie powodów pozostawałem z boku. Siedziałem w ławce razem ze Stefkiem. On też nie szukał towarzystwa. Były z nas takie dwa odludki. Nasze wzajemne relacje były poprawne ale nie wykraczały poza sprawy szkoły. Z biedą można powiedzieć, że byliśmy kolegami.
Nasza wychowawczyni wymyśliła, że na początku października zorganizuje dla naszej klasy wycieczkę integracyjną w Pieniny. Pani Basia zawsze dotrzymywała słowa i w piątek rano poprzedzający pierwszy weekend października wyruszyliśmy autokarem w stronę Szczawnicy nad Dunajcem. W samo południe dotarliśmy na parking w pobliżu końcowej przystani tratew. Tam dołączył do nas miejscowy przewodnik i ruszyliśmy w górę rzeki , aby potem skręcić na szlak prowadzący w Małe Pieniny. Na początku zjedliśmy w schronisku obiadek a potem był już tylko marsz. Na koniec zeszliśmy do wąwozu Homole . U wylotu wąwozu czekał na nas na parkingu autokar, który zawiózł nas do pensjonatu w Szczawnicy. Tu zaczęły się cyrki związane z zakwaterowaniem. Pensjonat był stary. Dostaliśmy do dyspozycji głównie pokoje trzy i czteroosobowe a na dodatek w niektórych były tzw. "małżeńskie" łoża , czyli podwójne przeznaczone dla dwóch osób. Ustalenie, kto z kim będzie spał i w jakiej konfiguracji nie było łatwym zadaniem ale w końcu się udało. Bez przydziału zostałem tylko ja i Stefek. Pani Basia powiedziała, że ma dla nas dobrą i złą wiadomość. Dobra to taka, że jako jedyni dostajemy pokój dwuosobowy a zła, że jest w nim jedno "małżeńskie" łóżko. Cała klasa ryczała ze śmiechu. Pani Basia dodała jednak, że ma dla nas nagrodę pocieszenia. Załatwiła nam dodatkowe łóżko polowe. które już wstawiono do pokoju.
Zmęczeni, szybko rozeszliśmy się po pokojach. Wtedy okazało się, że pokój mój i Stefka jest w innym budynku ( w tzw. oficynie ) i zostaliśmy w jakimś sensie oddzieleni od naszych koleżanek i kolegów. Mnie to było nawet na rękę, bo oni szykowali się na niezłą imprezę a ja nie miałem ochoty w niej uczestniczyć. Impreza mnie jednak nie ominęła. Kiedy dotarliśmy do pokoju Stefek wyjął z plecaka litrowego Johnie Walkera. Wyznał szczerze, że poza lampką wina u babci na imieninach, nie pił nigdy nic mocniejszego ale chyba najwyższy czas spróbować. Moje doświadczenie w zakresie trunków wysokoprocentowych także było znikome ale też chciałem spróbować. Po wypiciu połowy butelki byliśmy obaj bardzo zbratani i kompletnie pijani. Doszliśmy do wniosku, że najwyższy czas, aby iść spać. Stefek wspaniałomyślnie wybrał polowe łóżko. Było bardzo stare. Kiedy próbował się na nim ułożyć z trzaskiem urwało się kilka sprężyn mocujących materiał do metalowej ramy. Łóżko nie nadawało się do spania. Zaproponowałem nieśmiało, że nic się przecież nie stanie, jeśli prześpimy się obaj w małżeńskim łożu. Musimy tylko zachować jutro milczenie, aby się nikt o tym nie dowiedział. No i wtedy film mi się urwał.
Po upływie jakiegoś czasu obudziłem się. Nie zerwałem się na nogi, tylko pomalutku dochodziłem do siebie i próbowałem rozeznać się w otaczającej mnie rzeczywistości, bo coś było nie w porządku. Leżałem na wznak z rękami pod głową , byłem całkowicie nagi i nie byłem niczym przykryty. Zdziwiło mnie to, bo zwykle sypiam w koszulce i majtkach. Pojęcia nie miałem, czy sam się rozebrałem, czy rozebrał mnie Stefek. Ostatnie, co pamiętałem zanim urwał mi się film, to że siedzę z boku na łóżku całkowicie ubrany. Po mojej lewej ręce leżał Stefek. Z powodu ciemności niewiele było widać ale zorientowałem się, że on też jest nagi. W dodatku także nie spał. Poruszał się. Zorientowałem się, że się onanizuje. Nie ruszałem się ani nie odzywałem. W pewnej chwili prawa ręka Stefka wylądowała na moim brzuchu w okolicy pępka i zaczęła mnie tam muskać. Potem przeniosła się moje duże, prawie dziewczęce piersi. Nie protestowałem. Na koniec powędrowała na moje genitalia . Stefek opuszkami palców głaskał moje jądra i mojego malutkiego penisa. Czochrał palcami włosy na wzgórku łonowym. lekko ściskał moje jaja a potem złapał w garść mojego fiutka . Mam małego z długim napletkiem. Stefek odsunął napletek do tyłu , trzymał mojego fiutka w dłoni i opuszkiem palca dotykał ujścia mojej cewki moczowej i na przemian wędzidełka. Było to cholernie przyjemne i mój fiutek rósł w oczach. Nigdy w życiu nie uprawiałem seksu z nikim poza własną ręką. Była to dla mnie całkowita nowość ale taka, którą akceptowałem i przynosiła mi rozkosz. Zacząłem mruczeć , aby robił mi to dalej. Zmienił technikę. Okrył ponownie żołądź napletkiem. Potem łapał mnie palcami za delikatną skórę na trzonie prącia i jechał palcami po mojej fujarce do przodu lekko ściskając w momencie, kiedy dochodził do żołędzia, aby na koniec delikatnie pociągnąć mnie za koniec skórki napletka. Wtedy puszczał i powtarzał ten masaż od nowa. Byłem strasznie podniecony. Nie miałem nawet jeszcze całkowitej erekcji, kiedy doszło do ejakulacji. Mój ptaszek dostał drgawek i wypluwał obfite porcje nasienia na rękę Stefka, na moje jaja, uda, pościel i gdzie popadnie. Stefek, który cały czas zabawiał się lewą ręką, doszedł w tym samym czasie. No i zasnąłem.
Kiedy obudziłem się rano, to Stefka nie było w pokoju. Ja leżałem sobie nagi , okryty kocem. Coś mi się przypomniało o nocnych wydarzeniach ale nie byłem pewny, czy to wszystko działo się na naprawdę, czy mi się śniło. Odsunąłem koc. Żółte plamy na prześcieradle wskazywały, że chyba to jednak nie był sen. Za moment wrócił Stefek. Okazało się , że był w łazience, aby się umyć. Zaraz poszedłem w jego ślady. O nocnych wydarzeniach nic nie mówiliśmy. Jakby się nic nie wydarzyło. Po śniadaniu poszliśmy z naszą klasą na wycieczkę na Sokolicę, Trzy Korony a na koniec był spływ Dunajcem do Krościenka . Koniec wycieczki. Tu czekał autokar, który odwiózł nas do naszego miasta. Niedziela miała być dniem na odpoczynek przed powrotem do szkoły w poniedziałek. Kiedy dotarliśmy przed naszą szkołę, było już dobrze po północy. Zabrałem się za telefonowanie do mamy, aby po mnie przyjechała. Wtedy nieoczekiwanie Stefek zaprosił mnie na noc do swojego domu. Powiedział, że mieszka niedaleko i że może być bardzo fajnie, bo jego rodzice i siostra wyjechali na weekend i poza nami nie będzie nikogo. Słowo, że może być "fajnie" pobudziło moją fantazję. Chciałam, aby znowu było fajnie. Pragnęłam tego. Przyjęłam propozycję. Mamie dałam tylko znać, że wróciłam i przenocuję u kolegi .
Nasza wychowawczyni wymyśliła, że na początku października zorganizuje dla naszej klasy wycieczkę integracyjną w Pieniny. Pani Basia zawsze dotrzymywała słowa i w piątek rano poprzedzający pierwszy weekend października wyruszyliśmy autokarem w stronę Szczawnicy nad Dunajcem. W samo południe dotarliśmy na parking w pobliżu końcowej przystani tratew. Tam dołączył do nas miejscowy przewodnik i ruszyliśmy w górę rzeki , aby potem skręcić na szlak prowadzący w Małe Pieniny. Na początku zjedliśmy w schronisku obiadek a potem był już tylko marsz. Na koniec zeszliśmy do wąwozu Homole . U wylotu wąwozu czekał na nas na parkingu autokar, który zawiózł nas do pensjonatu w Szczawnicy. Tu zaczęły się cyrki związane z zakwaterowaniem. Pensjonat był stary. Dostaliśmy do dyspozycji głównie pokoje trzy i czteroosobowe a na dodatek w niektórych były tzw. "małżeńskie" łoża , czyli podwójne przeznaczone dla dwóch osób. Ustalenie, kto z kim będzie spał i w jakiej konfiguracji nie było łatwym zadaniem ale w końcu się udało. Bez przydziału zostałem tylko ja i Stefek. Pani Basia powiedziała, że ma dla nas dobrą i złą wiadomość. Dobra to taka, że jako jedyni dostajemy pokój dwuosobowy a zła, że jest w nim jedno "małżeńskie" łóżko. Cała klasa ryczała ze śmiechu. Pani Basia dodała jednak, że ma dla nas nagrodę pocieszenia. Załatwiła nam dodatkowe łóżko polowe. które już wstawiono do pokoju.
Zmęczeni, szybko rozeszliśmy się po pokojach. Wtedy okazało się, że pokój mój i Stefka jest w innym budynku ( w tzw. oficynie ) i zostaliśmy w jakimś sensie oddzieleni od naszych koleżanek i kolegów. Mnie to było nawet na rękę, bo oni szykowali się na niezłą imprezę a ja nie miałem ochoty w niej uczestniczyć. Impreza mnie jednak nie ominęła. Kiedy dotarliśmy do pokoju Stefek wyjął z plecaka litrowego Johnie Walkera. Wyznał szczerze, że poza lampką wina u babci na imieninach, nie pił nigdy nic mocniejszego ale chyba najwyższy czas spróbować. Moje doświadczenie w zakresie trunków wysokoprocentowych także było znikome ale też chciałem spróbować. Po wypiciu połowy butelki byliśmy obaj bardzo zbratani i kompletnie pijani. Doszliśmy do wniosku, że najwyższy czas, aby iść spać. Stefek wspaniałomyślnie wybrał polowe łóżko. Było bardzo stare. Kiedy próbował się na nim ułożyć z trzaskiem urwało się kilka sprężyn mocujących materiał do metalowej ramy. Łóżko nie nadawało się do spania. Zaproponowałem nieśmiało, że nic się przecież nie stanie, jeśli prześpimy się obaj w małżeńskim łożu. Musimy tylko zachować jutro milczenie, aby się nikt o tym nie dowiedział. No i wtedy film mi się urwał.
Po upływie jakiegoś czasu obudziłem się. Nie zerwałem się na nogi, tylko pomalutku dochodziłem do siebie i próbowałem rozeznać się w otaczającej mnie rzeczywistości, bo coś było nie w porządku. Leżałem na wznak z rękami pod głową , byłem całkowicie nagi i nie byłem niczym przykryty. Zdziwiło mnie to, bo zwykle sypiam w koszulce i majtkach. Pojęcia nie miałem, czy sam się rozebrałem, czy rozebrał mnie Stefek. Ostatnie, co pamiętałem zanim urwał mi się film, to że siedzę z boku na łóżku całkowicie ubrany. Po mojej lewej ręce leżał Stefek. Z powodu ciemności niewiele było widać ale zorientowałem się, że on też jest nagi. W dodatku także nie spał. Poruszał się. Zorientowałem się, że się onanizuje. Nie ruszałem się ani nie odzywałem. W pewnej chwili prawa ręka Stefka wylądowała na moim brzuchu w okolicy pępka i zaczęła mnie tam muskać. Potem przeniosła się moje duże, prawie dziewczęce piersi. Nie protestowałem. Na koniec powędrowała na moje genitalia . Stefek opuszkami palców głaskał moje jądra i mojego malutkiego penisa. Czochrał palcami włosy na wzgórku łonowym. lekko ściskał moje jaja a potem złapał w garść mojego fiutka . Mam małego z długim napletkiem. Stefek odsunął napletek do tyłu , trzymał mojego fiutka w dłoni i opuszkiem palca dotykał ujścia mojej cewki moczowej i na przemian wędzidełka. Było to cholernie przyjemne i mój fiutek rósł w oczach. Nigdy w życiu nie uprawiałem seksu z nikim poza własną ręką. Była to dla mnie całkowita nowość ale taka, którą akceptowałem i przynosiła mi rozkosz. Zacząłem mruczeć , aby robił mi to dalej. Zmienił technikę. Okrył ponownie żołądź napletkiem. Potem łapał mnie palcami za delikatną skórę na trzonie prącia i jechał palcami po mojej fujarce do przodu lekko ściskając w momencie, kiedy dochodził do żołędzia, aby na koniec delikatnie pociągnąć mnie za koniec skórki napletka. Wtedy puszczał i powtarzał ten masaż od nowa. Byłem strasznie podniecony. Nie miałem nawet jeszcze całkowitej erekcji, kiedy doszło do ejakulacji. Mój ptaszek dostał drgawek i wypluwał obfite porcje nasienia na rękę Stefka, na moje jaja, uda, pościel i gdzie popadnie. Stefek, który cały czas zabawiał się lewą ręką, doszedł w tym samym czasie. No i zasnąłem.
Kiedy obudziłem się rano, to Stefka nie było w pokoju. Ja leżałem sobie nagi , okryty kocem. Coś mi się przypomniało o nocnych wydarzeniach ale nie byłem pewny, czy to wszystko działo się na naprawdę, czy mi się śniło. Odsunąłem koc. Żółte plamy na prześcieradle wskazywały, że chyba to jednak nie był sen. Za moment wrócił Stefek. Okazało się , że był w łazience, aby się umyć. Zaraz poszedłem w jego ślady. O nocnych wydarzeniach nic nie mówiliśmy. Jakby się nic nie wydarzyło. Po śniadaniu poszliśmy z naszą klasą na wycieczkę na Sokolicę, Trzy Korony a na koniec był spływ Dunajcem do Krościenka . Koniec wycieczki. Tu czekał autokar, który odwiózł nas do naszego miasta. Niedziela miała być dniem na odpoczynek przed powrotem do szkoły w poniedziałek. Kiedy dotarliśmy przed naszą szkołę, było już dobrze po północy. Zabrałem się za telefonowanie do mamy, aby po mnie przyjechała. Wtedy nieoczekiwanie Stefek zaprosił mnie na noc do swojego domu. Powiedział, że mieszka niedaleko i że może być bardzo fajnie, bo jego rodzice i siostra wyjechali na weekend i poza nami nie będzie nikogo. Słowo, że może być "fajnie" pobudziło moją fantazję. Chciałam, aby znowu było fajnie. Pragnęłam tego. Przyjęłam propozycję. Mamie dałam tylko znać, że wróciłam i przenocuję u kolegi .