Znaczy z mojej perspektywy to jest tak że mnie kręci gdy dziewczyna wykonuje coś do czego normalnie miała by lekki opór, coś co jednak ją zawstydza czy coś w tym stylu. Jak np. zdjęcie majtek i wyeksponowanie mi swojej gołej pupy gdy sam jestem zupełnie ubrany i w sumie nic się nie dzieje. Nie chodzi o żaden układ że ona ma zrobić to na co się oboje godzimy i lubimy, chodzi o to że np. wiem że ona nie lubi jak się ją szarpie za włosy, i ona wie że ja to wiem, ale i tak to zrobię bo lubię i jest dla nas obojga jasne że nie będzie protestować i tak się dzieje. Chodzi mi o lekkie przesunięcie granicy. Mi się nie odmawia. To są te momenty gdy się łapie za włosy i przyciąga jej głowę do mojej tak żeby sobie jej spojrzeć w oczy i zmusić do spojrzenia w moje. Wstyd jest zawsze po jej stronie, u mnie wstyd nie istnieje, jak i żaden hamulec. Słabość jej po jej stronie i chodzi o drobny gest wykazania tego, takie przypomnienie. To są takie momenty że się wybudza takie pierwotne instynkty tak że kobieta wie że nie może się opierać, nie może mówić "nie", że teraz musi być uległa i wykonywać polecenia. One to mają chyba w genach.
Dla mnie takie rzeczy są normą.
Ale nie jestem sadystą, nie zrobiłbym czegoś mocno odbiegającego od tego co ona jest w stanie zaakceptować, bo chociaż jęki, czy jej poczucie niepewności i ogólnie różnej jej emocje, jak wstyd i inne mnie kręcą, to prawdziwy ból nie, żadne tam katowanie, żadne cierpienie. To tylko zabawa, przynajmniej dla mnie. Może dla niej nie do końca bo to jest jak zabawa kota myszką. Tylko że ja jestem tutaj kotem. I dobrze, musi traktować poważnie, ale fajnie jak ma przyjemność z wykonywania niektórych poleceń. A jeśli czegoś nie lubi to też dobrze, bo to będzie karą. Np. anal, albo spanking.
Chodzi o to żeby była taka z którą mógłbym sobie pozwolić na wszystko co mi się podoba. Tylko wtedy można to nazwać dominacją i uległością.
Może inaczej bo nie przepadam za tymi określeniami (kobiety zwykle ich używają). Wtedy byłaby moją własnością. Tak bym to ujął.
Są takie momenty że musi poczuć się jak moja prywatna zabawka erotyczna i będzie wiedzieć do kogo teraz należy jej dupa (do mnie
) Jest to dosyć praktyczne bo wtedy zawsze mam taki rodzaj przyjemności jaki chcę, co akurat nie jest niczym szczególnym bo zawsze robię to na co mam ochotę, ale chodzi o to żebym mógł sobie zażyczyć wszystko. Jeśli będę chciał się fizycznie wyżyć to się wyżyję, jeśli będę poczuć lizanie to starczy że pokażę palcem na miejsce na moim ciele itd.
Jak mi mówi dziewczyna o dominacji a nie obciągnie z połykiem to chuj a nie dominacja. Nie wiem jak to jest że jak się ostrzej porucha od tyłu to to już jest "ostry seks" albo "dominacja". Chyba kurwa dla zakonnicy, albo młodej siostry salezjanki która postanowiła zaszaleć. Nie żebym tym gardził bo to uwielbiam, ale takie coś to norma. Dominacja to jest dla mnie wtedy gdy laska średnio lubi spermę, albo nawet nie lubi, ale tak ją wytresuję że jak się jej spuszczę w usta to jej będzie miło bo to będzie dla niej nagrodą za dobre zachowanie, winnym, gorszym razie, zliże z podłogi.
A tak poza tym, to BDSM to temat rzeka.