Ja np lubię seks analny, ale tłumaczę dlaczego go lubię, a nie nakazuję wszystkim wokół też to robić. Wiem, że są też związki gdzie kobieta kompletnie nie chce seksu uprawiać albo robi to na szybko byle mieć to z głowy, to też rozumiem jej faceta, że woli na ręcznym jechać. Ona ma prawo nie mieć popędu, a on ma prawo w jakiś sposób swoj zaspokoić
Ostatnie 10 lat mojego poprzedniego małżeństwa to ja byłam jak Ci mężczyźni, musiałam "jechać na ręcznym". Mój mąż przestał w ogóle interesować się seksem (bądź konkretnie seksem ze mną). Rozumiałam to że jest coś nie tak, że skoro nie czuje popędu to zmuszać się nie będzie... Wiele razy mi tlumaczył, że przecież nie będzie kutsowi swojemu grozić pistoletem, żeby stał
Delikatnie proponowałam różne rozwiązania, terapie, badania, może wprowadzenie czegoś nowego do naszego pożycia. Raz nawet na trawkę go namówiłam, żeby się rozluźnił
Niestety pół nocy później musiałam mu tłumaczyć, że nie umiera, bo jakiejś schizy dostał. Z czasem na te moje propozycje zaczał wręcz się wściekać i wykrzyczał mi ze to ze mną jest coś nie tak, że zboczona i pojebana jestem. Więc temat się skończył, bawiłam się sama. Bo niestety popęd miałam spory. Więc nie wyobrażam sobie w takiej sytuacji się nie masturbować. Bo po 2 tygodniach bym pewnie kogoś zabiła
On żył jak chciał, ja też miałam do tego prawo... pornosy, masturbacja, orgazm.